Strona główna • Kanadyjskie Skoki Narciarskie

Kompleks skoczni w Thunder Bay zostanie reaktywowany?

Po igrzyskach olimpijskich w 2010 roku, które odbyły się w Vancouver, nie otrzymywaliśmy zbyt wielu informacji odnośnie stanu skoczni na terenie Kanady, jednak niedawno nowe wieści dotarły z Thunder Bay. Włodarze tamtejszego kompleksu uważają, że możliwa jest renowacja ośrodka sportów zimowych położonego w prowincji Ontario, jednak jego ponowne otwarcie najprawdopodobniej pochłonęłoby dziesiątki milionów dolarów.


Kompleks, który gościł Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w 1995 roku, został zamknięty przez lokalne władze zaledwie rok po światowym czempionacie. - Potrzebujemy okazji, aby "wskrzesić" ten ośrodek, ponieważ możliwości tutaj są nieograniczone. Nie tylko, jeśli chodzi o skoki narciarskie – powiedział Paul DeGiacomo, współprzewodniczący organizacji "Friends of Big Thunder". Grupa powstała kilkadziesiąt lat temu, a od czasu zamknięcia obiektów pracuje nad tym, aby znaleźć inwestora, który pomoże w ich odnowieniu i ponownym otwarciu.

- To miejsce zawsze było znane jako ośrodek sportów zimowych. Po renowacji istniejących obiektów i budowie dodatkowych, inwestycja mogłaby się zwrócić już w ciągu pięciu lat – uważa DeGiacomo. Organizacja zleciła Uniwersytetowi Lakehead badania, które miały sprawdzić, czy tego typu inwestycja byłaby opłacalna. Stwierdzono, że jeśli na terenie kompleksu zostałyby stworzone warunki do uprawiania wielu dyscyplin sportu, zapewniłoby to ciągłość finansową. – Aspekty ekonomiczne zawsze były istotne dla naszego ośrodka. Ważne jest to, abyśmy mogli się utrzymać.

DeGiacomo przyznał, że to dobry moment na wskrzeszenie ośrodka sportów zimowych, na którego arenach w latach 90-tych rywalizowali m.in. Adam Małysz czy Wojciech Skupień. Kontaktował się z klubem zrzeszającym biegaczy narciarskich, "Big Thunder Ski Club", którego członkowie ze względu na brak odpowiednich warunków, byli zmuszeni do odbywania treningów poza Thunder Bay. Prezes klubu zainteresował się sprawą i wyraził wsparcie dla działań stowarzyszenia.

Reprezentujący lokalne władze Bill Mauro rozmawiał z premier prowincji Ontario, Kathleen Wynne, która ostatnio odwiedziła miejscowość położoną na skraju Jeziora Górnego. Podczas swojej wizyty dużą uwagę zwróciła na areny zmagań skoczków narciarskich.

Zespół skoczni, wraz z otaczającą go infrastrukturą, należy do organów prowincji Ontario. Ponieważ ustalono, że prowincja nie widzi sensu w dalszym utrzymywaniu kompleksu, analizowane były ewentualne opcje zagospodarowania terenów przy "Big Thunder". W miarę upływu czasu skocznie niszczały coraz bardziej. Do kompleksu zamkniętego w 1996 roku należały trzy budynki, które zostały rozebrane w 2012 roku, ponieważ uznano je jako stanowiące zagrożenie. Z terenu skoczni usunięto także sprzęt pomocny w przygotowaniu zeskoku - aparatura wytwarzająca śnieg oraz ratraki przetransportowane zostały w inne miejsca. Niektóre urządzenia (takie, jak np. dmuchawy śnieżne) pozostały na miejscu do dziś. Przy skoczni stoi nadal kolej krzesełkowa.

Według DeGiacomo, ponowne otwarcie kompleksu w Thunder Bay jedynie jako ośrodka narciarstwa klasycznego mija się z celem. – Od lat planujemy stworzenie wielofunkcyjnego kompleksu sportowego, który będzie wykorzystywany przez 12 miesięcy w roku, nie tylko podczas 4 miesięcy, gdy panują dobre warunki do uprawiania sportów zimowych. Kanadyjczyk, należący do stowarzyszenia "Friends of Big Thunder", wspomniał także o możliwościach, które zostaną udostępnione w przypadku wskrzeszenia ośrodka. Są wśród nich m.in. opcja organizacji imprez narciarskich, wycieczek rowerowych, możliwość edukacji na świeżym powietrzu, skorzystania z sal konferencyjnych, a nawet… organizacja wesel lub obozów harcerskich.

Przywrócenie całej infrastruktury do stanu z roku 1995 może się wiązać ze sporymi wydatkami. Ponowne otwarcie obiektów miałoby kosztować nawet 30 milionów dolarów. DeGiacomo przyznał, że kwota jest spora, jednak dodał, że to wieloetapowy proces, który byłby realizowany krok po kroku.

Na temat zamkniętych obiektów wypowiedzieli się byli skoczkowie pochodzący z Thunder Bay, bracia Kristof oraz Daniel Kardas, którzy także należą do stowarzyszenia "Friends of Big Thunder". Obydwaj mają za sobą występy w Pucharze Świata. Co ciekawe, drugi z nich wziął udział w pamiętnych Mistrzostwach Świata w roku 1995, w obu konkursach plasując się w piątej dziesiątce. – W naszym domu często gościliśmy skoczków z całego świata. Obecnie zarządzamy ośrodkiem narciarskim w Thunder Bay – powiedział Kristof Kardas. Przyznał, że zamknięcie obiektów spowodowało, że społeczność narciarska zaczęła powoli się kurczyć. – Chcieliśmy tutaj zostać i trenować, jednak nie mieliśmy takiej możliwości. Wyjechaliśmy na zachód, spędzając tam ponad 10 lat. Kontynuowaliśmy tam nasze kariery.

Obaj przyznali, że ponowne otwarcie "Big Thunder" nie będzie łatwe ze względu na rozmiar prac, które musiałyby zostać zrealizowane. Przez 20 lat na terenie kompleksu nie wykonano praktycznie żadnych robót konserwacyjnych. – Cały wkład finansowy włożony w budowę tych skoczni został zmarnowany. Wiele osób pytało się mnie, czy kompleks zostanie odnowiony. Nawet podczas igrzysk w 2002 roku, podczas których pełniłem rolę trenera, słyszałem wiele pytań o "Big Thunder" od osób z całego świata. To co było, już nie wróci. Smutno na to patrzeć. Mamy świetne obiekty, jednak potrzebny jest ogrom pracy, aby wróciły do swojej świetności – podsumował Daniel Kardas.