Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Maciusiak o pracy z juniorami: Każdy trening to nauka

Już w najbliższy piątek na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle Malince odbędą się kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego z cyklu Pucharu Świata, w których zobaczymy aż dwunastu Polaków. W tym gronie znaleźli się Bartosz Czyż oraz Paweł Wąsek, którzy zadebiutują w zawodach najwyższej rangi na śniegu. Na temat sytuacji w polskich skokach młodzieżowych i roszadach w grupach szkoleniowych na sezon 2017/2018 porozmawialiśmy z trenerem kadry C - Maciejem Maciusiakiem.


Skijumping.pl: Za kadrą młodzieżową zgrupowanie w Słowenii. Co można powiedzieć więcej na ten temat?

Maciej Maciusiak: Wraz z kadrą B odbyliśmy w Kranju bardzo fajny obóz treningowy przed startem sezonu. W Słowenii mogliśmy skorzystać z lodowych torów najazdowych i muszę przyznać, że juniorzy cały czas idą do przodu. Nie udało się jeszcze dopasować wszystkich spraw związanych ze sprzętem, ale jesteśmy już na ostatniej prostej. Na miejscu odbyliśmy dwa sprawdziany, na podstawie których uzupełniono skład na Puchar Świata w Wiśle. Pomysł takiej formy selekcji składu zasugerował już kilka tygodni temu Stefan Horngacher. Szkoda, że Tomek Pilch nie ma punktów Pucharu Kontynentalnego, ponieważ poziom sportowy upoważniał go do powołania. Można powiedzieć, że niemal w stu procentach doszedł już do siebie po naderwaniu mięśnia nad kolanem, którego doznał w czerwcu wskutek upadku. Fizycznie jeszcze brakuje mu może treningów przeprowadzonych latem, ale testy na platformie pokazują, że wraca do pełni sił. Wciąż ma jednak pewne rezerwy. Odpukać, u reszty chłopaków obyło się bez większych kontuzji. Oby tak do końca sezonu.

Szansę debiutu w kwalifikacjach do konkursu Pucharu Świata w tym tygodniu otrzymają Bartosz Czyż oraz Paweł Wąsek. Jak próby tej dwójki wyglądały na tle zaplecza kadry narodowej?

Pokuszę się o stwierdzenie, że cała piątka, która dostanie szansę startu w PŚ, skakała na podobnym poziomie. Dodatkowo Tomek Pilch wyróżniał się na tle innych. On, Paweł i Bartosz to zdecydowani liderzy w naszej grupie, a reszta do nich dobija. Mówię tutaj o Kacprze Juroszku, Karolu Niemczyku i Damianie Skupniu.

Bartosz Czyż w ostatnich latach był porównywany przez Adama Małysza do Thomasa Morgensterna. Sam zawodnik od tego czasu urósł i przybrał na wadze, ale czy jego technika wciąż jest porównywalna do austriackiego mistrza?

Technika zawsze ewoluuje. Szczególnie u młodych skoczków, gdzie parametry zmieniają się bardzo często. Wszystko trzeba dopasowywać na bieżąco, zwłaszcza kombinezony, gdyż chłopcy stale rosną. Z powodu dodatkowych centymetrów oraz kilogramów siłą rzeczy zmianie ulega i technika. Bartek w locie nadal prezentuje się bardzo podobnie i, jak my to mówimy, skacze stylem "banana" <śmiech>. Thomas latał podobnie, ale dysponował znacznie większą siłą na progu niż Bartek w tym momencie. Zawsze mu powtarzam, że musi skakać jak Bartosz Czyż. Może podpatrywać innych, ale ma skakać swoją techniką. Przy sprzyjających warunkach potrafi już teraz skakać bardzo daleko.

18-latek we wrześniu miał spore szanse na pierwsze punkty Letniego Grand Prix, jednak na przeszkodzie w Czajkowskim stanęła mu dyskwalifikacja za nieprzepisowy sprzęt. Czy ta sytuacja wpłynęła w jakiś negatywny sposób na wiślanina?

Zapomnieliśmy już o tej sytuacji. Wiadomo, że dyskwalifikacje to nieodłączny element tego sportu - szczególnie u młodszych zawodników, przy obowiązujących aktualnie przepisach, kiedy szybko rosną. Bartosz w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej ma zmierzony bardzo wysoko krok i naprawdę musi się namęczyć, aby odpowiednio wyciągnąć kombinezon. Myślę, że poświęciliśmy temu tyle nauki, że dyskwalifikacji powinno być mniej. Nie powiem, że nie będzie wcale, bo to w zasadzie niemożliwe, ale jest to też element treningu poza skocznią, siłownią czy salą gimnastyczną.

Drugim z debiutantów w najbliższy piątek będzie Paweł Wąsek. Siódmy zawodnik tegorocznych Mistrzostw Świata Juniorów to jedyny skoczek narciarski, który znalazł się w rządowym programie "team100". Czy sztab szkoleniowy nie był negatywnie zaskoczony tak małą ilością nominowanych skoczków?

Były przymiarki, aby do tego programu załapało się jeszcze dwóch chłopaków, natomiast nie znam kryteriów, które decydowały o ostatecznej nominacji. Aktualnie jest Paweł i mamy nadzieję, że po sezonie 2017/2018 ta lista się powiększy.

Czy wymiana połowy grupy przed sezonem olimpijskim wprowadziła problemy wychowawcze w kadrze C? Wszak zawodnicy, z którymi macie do czynienia, to bardzo młodzi ludzie.

Muszę przyznać, że jest naprawdę super. Ja, sztab i zawodnicy pracujemy na tych samych falach. Już na początku współpracy przedstawiliśmy swoje oczekiwania, gdyż każdy trening to nauka. Nie tylko skoku narciarskiego, ale i życia. Moi podopieczni muszą znać sposób zachowywania się podczas zgrupowań, odnoszenia się do otaczających ich osób czy punktualności i rzetelności przy realizacji planów treningowych. Muszą mieć świadomość, iż sport musi być najważniejszą rzeczą w ich życiu, ale, jako trenerzy, nie zapominamy też o szkole. Edukacja musi iść w parze z treningami sportowymi.

Sprawa Dominika Kastelika z sezonu 2016/2017 była nauczką dla pozostałych członków kadry juniorów?

Każdy jest inny. Na dzień dzisiejszy nie posiadam informacji na temat Dominika. Ostatni raz na skoczni w Szczyrku widziałem go na początku lata. Ta historia pokazuje, że w sporcie liczy się nie tylko talent, ale i życie poza skocznią. W grupie wszyscy oddziałują na siebie i każdy musi wykazywać się dyscypliną. Chcąc odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej, wszyscy chłopacy muszą poważnie podchodzić do swoich obowiązków. Myślę, że ci skoczkowie, którzy dostali powołanie na bieżący sezon, a także kolejni, którzy są blisko niej, muszą być zdyscyplinowani, ponieważ nie są to już dzieci. Reguły w zespole muszą dotyczyć też członków sztabu. Wszystko musi tworzyć monolit.

Tuż przed sezonem zimowym do kadry juniorów dołączył senior zdegradowany z kadry B. Mowa o Łukaszu Bukowskim z rocznika 1997. Jak można wytłumaczyć taki ruch?

W sezonie 2016/2017 trenowaliśmy razem i podjęto odgórną decyzję, iż Łukasz na nadchodzącą zimę przejdzie do naszej ekipy. Ma nieco inne priorytety niż juniorzy i to głównie nimi musimy się zajmować, a także patrzeć na nowe twarze, gdyż nasza grupa nie jest zamknięta. Ściśle współpracujemy z grupą Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, gdzie mamy sześciu-siedmiu chłopaków. Mamy też dobre relacje ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Wybijającą się postacią jest m.in. Szymon Pawłowski. Na bieżąco trwają konsultacje trenerskie. Naszym celem są Mistrzostwa Świata Juniorów, na których Łukasz wystartować już nie może. Trenuje z nami i zobaczymy, co z tego wyjdzie w kolejnych miesiącach.

Przed czterema laty byłeś szkoleniowcem prowadzącym Krzysztofa Bieguna do pierwszego i jedynego dotąd triumfu w Pucharze Świata, a w późniejszym okresie wprowadziłeś Andrzeja Stękałę na najwyższy światowy poziom. Jak skomentujesz odsunięcie tej dwójki od szkolenia centralnego?

Dla nas, trenerów, jest to przykra sytuacja. Pracowaliśmy z tymi zawodnikami, szczególnie z Krzyśkiem, przez wiele lat. Bardzo dużo w tego zawodnika zainwestowano, pokazywał swój ogromny talent, ale teraz ma trudniejszy okres w życiu. Liczę na to, że wyjdzie na prostą, pokaże charyzmę oraz jak najszybciej powróci do dobrego skakania i grup szkoleniowych Polskiego Związku Narciarskiego. Podobnie w przypadku Andrzeja Stękały czy Bartłomieja Kłuska. Nie możemy rezygnować z takich skoczków. Przykładowo Bartek wciąż nie ma punktów Pucharu Świata, co stale jest mu zarzucane, ale nie dostawał tych szans Bóg wie ile. To bardzo solidny zawodnik, który ma wielki potencjał. Jak na ten sport, to wciąż dość młodzi zawodnicy. Nie wiadomo, kiedy ich talent może eksplodować. Wszyscy są na zakrętach swoich karier, ale myślę, że zacisną zęby i wrócą.

Wylot na Letnie Grand Prix w Czajkowskim był ostatnią szansą dla Bieguna i Stękały?

Trudno powiedzieć. Była prośba od Stefana Horngachera, aby udać się do Rosji, gdyż kadra A nie planowała tam występu. Wiadomo było, że z pewnością pojadą tam Paweł Wąsek i Bartosz Czyż, a finalny skład uzupełniono w późniejszym okresie. Sądzę natomiast, że rezultaty z Czajkowskiego nie miały wpływu na decyzje dotyczące tych skoczków.

W 2018 roku Mistrzostwa Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym będą miały miejsce w Szwajcarii. Jak po jesiennym teście można scharakteryzować Kandersteg i tamtejszy obiekt normalny?

Na minus są z pewnością ceny w Szwajcarii <śmiech>. Jest naprawdę drogo, jak na polskie realia, natomiast samo miejsce jest bardzo fajne. Skocznia jest trudna. Jeżeli wieje pod narty, da się skakać całkiem przyjemnie i daleko, zaś lekki wiaterek w plecy niweluje do minimum szanse na daleki lot. Zawody podczas MŚJ będą odbywały się w godzinach wieczornych, więc mam nadzieję, że nie będzie problemu z czynnikiem pogodowym. Chłopacy bardzo polubili skocznię, a to było najważniejsze w naszym zgrupowaniu. Chcieliśmy też zorientować się w samej miejscowości i znaleźć odpowiednie miejsca do treningu. To się udało, więc zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby możliwie najlepiej przygotować się do tej imprezy.

Z Maciejem Maciusiakiem rozmawiał Dominik Formela