Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Rewolucja Październikowa

W pomieszczeniu wisiała nerwowa atmosfera. Była tak gęsta, że dałoby się w niej powiesić nie tylko siekierę, ale parę kowadeł. Palce nerwowo stukały o blat, pot kroplił się na czołach. Pod czołami - smętne oczy, poniżej oczu - markotne miny.


- To jego warunki - redaktor naczelny przesunął po blacie cienki plik zadrukowanych kartek.

Przedstawiciel Sponsora Głównego gwizdnął cicho pod nosem. - Ceni się, skurczybyk. Tyle za jeden tekst? Niezależnie od objętości?

- Niech Pan rzuci okiem dalej - chrząknęła nerwowo wice naczelna.

- T-shirt z logo redakcji. Na każdym wyjeździe pięciogwiazdkowy hotel. Najdroższy apartament. Butelka Krug Grande Cuvee i bukiet jedenastu ciemnoróżowych róż do pokoju.... Menu na każdy dzień... Kawior... Kaszubskie truskawki... Cydr z gruszek... Bundz z Podbeskidzia... Perliczki w sosie miodowo musztardowym... Kaczka w jabłkach... Comber z guźca. Co to, do licha, jest guziec?

- Taka świnia z Afryki - podsunął sekretarz redakcji.

- Masaż tajski na cztery ręce?!

- Twierdzi, że bez tego nie ma weny do pisania - westchnął naczelny.

- I ja się mam zgodzić na to wszystko?

- Proszę posłuchać. Nie mamy wyboru. W Warszawie już się zaczęły zamieszki. Na Wybrzeżu - strajki. W Wałbrzychu jakiś desperat zamknął się w mieszkaniu ze swoim kotem i grozi użyciem broni. W Ruchocicach Wielkopolskich trzy emerytki rozpoczęły wczoraj głodówkę. Poza tym on dał nam niedwuznacznie do zrozumienia, że konkurencja oferuje mu lepsze warunki. A jak nam go podkupią - to leżymy i kwiczymy. W dwa tygodnie stracimy pozycję lidera. To naprawdę nam się opłaci - naczelny splótł dłonie, aż zbielały mu knykcie i pod krzaczastymi brwiami siedzącego naprzeciw mężczyzny starał się wyczytać odpowiedź.

- Dobra, dzwoń do niego, niech się bierze do pisania. I tak ma już ma cztery dni opóźnienia...

Gdy za członkami redakcji zamknęły się drzwi, Przedstawiciel Głównego Sponsora otwarł laptopa i wstukał w google "masaż tajski na cztery ręce"...

***

Jestem, jestem. Wybaczcie drobny poślizg na otwarcie tego sezonu, ale miałem pewne negocjacje do odbębnienia. Zakończyły się pomyślnie, podobnie jak pomyślnie dla polskiej ekipy zakończył się pierwszy weekend w Pucharze Świata.

Weekend szczególny, bo po raz pierwszy w historii tego szacownego cyklu inauguracja miała miejsce na polskiej skoczni i to w dodatku w połowie listopada. Byli tacy, co pukali się w czoło. Byli tacy, co na widok ceny biletów popukali się w czoło i wybrali ekran telewizora. No cóż - wyprodukowanie i utrzymanie na skoczni śniegu w tych temperaturach musi swoje kosztować. Ale trybuny i tak pękały w szwach, co zresztą przy ich rozmiarach nietrudno osiągnąć. Nasycony chemią i utwardzony śnieg nieco się różni od zwykłego, o czym boleśnie przekonał się ten i ów.

Charakterystyka śniegu wymogła też na sędziach większą ostrożność i nieco zepsuła widowisko. Żeby skoczkowie nie rozbijali się o bandę - co jest widowiskowe tylko gdy ogląda się takie rzeczy na YouTube i jest się osobą cokolwiek pozbawioną wrażliwości - belkę ustawiono asekuracyjnie. Umówmy się, że jeśli podczas całego konkursu na skoczni HS 134 widzieliśmy tylko jeden skok powyżej 130 metrów, to widowisko było takie sobie. Zresztą autor tego skoku zajął szóste miejsce, choć w pierwszej serii nie doleciał nawet do punktu K. Mowa o Danielu Huberze - starszym z braci z Salzburga, który odniósł tym samym największy sukces w swojej dotychczasowej karierze.

Ale nie będziemy przecież rozwodzić się nad austriackim sukcesikiem, skoro mamy japońską niespodziankę. Junshirō Kobayashi odniósł pierwsze od trzech lat japońskie zwycięstwo. A że udało mu się to w inauguracji sezonu, został pierwszym od niemal 20 lat japońskim liderem Pucharu Świata. Poprzednim był Kazuyoshi Funaki. Junshirō Kobayashi też ma młodszego brata. Starsi bracia rządzili w ten weekend w Wiśle. Przy okazji sprawdziłem pewną rzecz. Kobayashi przerwał trzyletnie oczekiwanie Japończyków na zwycięstwo. Finowie czekają już prawie cztery i na szybkie zakończenie tego oczekiwania się nie zanosi. A kto czeka najdłużej? Otóż spośród krajów, których zawodnicy choć raz wygrywali konkurs w PŚ, na kolejny triumf najdłużej czeka Kanada. 10 grudnia 1983 roku Horst Bulau odniósł swoje trzynaste i ostatnie zwycięstwo w karierze. Gdybyście chcieli się zakładać, komu uda się szybciej znów zwyciężyć - Finom czy Kanadyjczykom, to nie ze mną.

Poza tym Jankesi czekają dwadzieścia osiem lat, Szwedzi dwadzieścia sześć, a Włosi i Francuzi - solidarnie po dwadzieścia dwa. Ale wróćmy do japońskiej niespodzianki. Owszem, Junshirō już na treningu i w kwalifikacjach pokazywał, że utrzymał dobrą formę z lata. Przecież Japończyk zajął w LGP trzecie miejsce. Ale co innego pokazać się kilka razy w czołówce, a co innego wygrać konkurs. Ze zwycięzcami zawodów inauguracyjnych różnie potem w trakcie sezonu bywało. Czy Kobayashi to ktoś à la Nieminen, czy raczej podąży drogą Bieguna, to się jeszcze okaże, ale stawiam, że coś raczej bliżej tego pierwszego niż drugiego.

Póki co możemy się cieszyć z tego, co pokazali Polacy. Jeśli mnie ktoś spyta, co to znaczy "spokojne wejście w sezon", to powiem, że jak dla mnie to właśnie coś takiego, co widzieliśmy w Wiśle. W każdym razie ja jestem spokojny o naszych. Na tyle, na ile można być spokojnym w sezonie olimpijskim. Jest się z czego cieszyć, jest nad czym popracować. Nie trzeba się martwić, ale nikt nie osiądzie na laurach. Więc jeśli ktoś mnie spyta, czy warto było tę inaugurację robić w połowie listopada, to odpowiem: "Tak było warto." Oczywiście Vojtech Stursa może się ze mną nie zgodzić. I ma do tego prawo.

Rewolucje październikowe - jak powszechnie wiadomo od dokładnie stu lat - robi się w listopadzie. FIS poszła tą drogą i listopadowe konkursy są pierwszymi, w których zniesiono przywilej prekwalifikacji. Aby wystąpić w konkursie, wystartować w kwalifikacjach muszą wszyscy. Wystartować i zająć co najmniej pięćdziesiąte miejsce. Pomysł tyleż rewolucyjny co kontrowersyjny. Protestowali przeciw niemu najlepsi i trudno mieć do nich o to pretensje. Nikt nie lubi, jak coś im się zabiera. Rewolucja październikowa AD 2017, podobnie jak ta sprzed stu laty odbywa się pod hasłem równości i sprawiedliwości. Oby nie wyszło tak, jak z tamtą...

Drwię sobie, ale mi się w zasadzie podoba. Krok w dobrym kierunku, choć dla mnie trochę za długi. Przywilej prekwalifikacji dla najlepszej "15", który obowiązywał jeszcze kilka lat temu, był absurdalny. 10 to też było jak na mój gust trochę za dużo. Moim zdaniem idealnie byłoby zostawić ten przywilej najlepszej trójce klasyfikacji generalnej. Walter Hofer et consortes poszli jednak radykalnie jak jakobini, bolszewicy i Gerard Butler w "Białym Domu w ogniu". Nie patyczkowali się. Może liczą na jakieś dramatyczne zwroty akcji podczas sezonu. W końcu wszystko kręci się wokół oglądalności i pieniędzy. Poza wiatrem, który kręci wokół czego chce i zapewne ostatecznie zweryfikuje czy ta rewolucja to bomba, czy kapiszon. Albo korniszon. Dlaczego korniszon? To wie tylko Tomasz Zimoch.

Cytat zupełnie na temat:

"Klapnął na ten zeskok jak korniszon w zalewie octowej" Tomasz Zimoch

Cytat zupełnie nie na temat:

"Marne mamy szanse na swoje wyjść

Mało wiem o Tobie, Ty o mnie nic

Gdy złudzenia prysną, zostanie złość

Czemu nam nie wyszło z niczego coś"

Lady Pank

I to by było na tyle z Wisły. Już za chwileczkę, już za momencik Ruka. Nie napiszę, jakie dwie rzeczy są tam pewne, bo jestem już tak zmęczony, że nawet nie mam siły dokończyć tego zda...

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.