Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Mateusz Rutkowski przesadził ze świętowaniem?

Mateusz Rutkowski w ubiegłym sezonie był obok Adama Małysza zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą polskich skoków narciarskich, czego najlepszym dowodem są dwa medale przywiezione z MŚ w Stryn oraz wice mistrzowstwo Polski. Jednak jak donosi ostatnio lokalna śląska prasa, Mateusz nieco przesadził z hucznym świętowaniem po zakończeniu tego udanego sezonu, co nie obyło się bez przykrych dla niego konsekwencji...

Rutkowski wraz z kolegami (m.in. z Marcinem Bachledą oraz Kamilem Stochem) postanowili uczcić udaną zimę i przyłożyli się do tego tak solidnie, iż napotkana przez nich, w czasie powrotu do domu, pani dyrektor - Barbara Sobańska nie miała wątpliwości co do tego, iż młodzi skoczkowie przesadzili.

18 letniemu kadrowiczowi PZN w ramach kary zawiesił sportowe stypendium na okres kwietnia, maja i czerwca, Urząd Miasta w Zakopanem wstrzymał wypłatę nagród, a dyrektorka jego szkoły udzieliła Mateuszowi nagany z ostrzeżeniem i kazała odpracować kilkanaście godzin społecznie. Także pozostali uczestnicy libacji zostali ukarani obniżeniem kwoty otrzymanego stypendium.

"Adam w tym sezonie skakał słabiej, a ludzie potrzebowali idola. Dlatego sukces Mateusza został mocno nagłośniony, a on nie umiał się w nowej sytuacji znaleźć. To wszystko, co zaczęło się wokół niego dziać, przerosło go. Popularność poszła w złym kierunku"- mówi Barbara Sobańska, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem.

"Nikt nie jest idealny. To młodzi ludzie. Kazdemu w tym wieku zdarzają się zachowania, nad którymi nie panuje i ich nie kontroluje. Mateusz pomyślał sobie chyba, że jak jest mistrzem, to musi się tak zachowywać, ale to nie jest dobra droga. Skoro jednak nawet komentatorzy telewizyjni mówili w relacjach, że tym, czy innym skoczkom nie przeszkadza w dobrych startach przesiadywanie do póznych godzin w barach..." - tłumaczy zachowanie dyrektorka Mateusza.

Znacznie ostrzej wybryki polskich kadrowiczów traktuje jeden z członków PZN:

"Woda sodowa uderzyła im do głowy. Podobno przed ta imprezą dostali pieniądze od menedżera Ediego Federera. Nie wiem, czy był to pierwszy ich wyskok tego typu, ale patrząc na zachowanie Mateusza na lotnisku po powrocie z mistrzostw świata juniorów podejrzewam, że nie."

"Apoloniusz Tajner traktował zawodników po ojcowsku. Kuttin ma bardziej twardą rękę. Albo ktoś chce trenować, albo może zbierać rzeczy i jechać do domu."

Sprawą zajął się także prezes PZN - Paweł Włodarczyk:

"Uczuliliśmy trenerów, że nie mogą w takich przypadkach przymykać oka. Albo ktoś zachowuje się jak sportowiec, albo będzie musiał odejść z grupy. Na razie uznajemy, że był to młodzieńczy wybryk i na tym kończymy sprawę. Jeśli jednak sytuacja by się powtórzyła, będzie to oznaczać, że mamy problem"

Całą aferę, chyba najobiektywniej i najrozsądniej ocenia II trener polskiej kadry A - Łukasz Kruczek:

"Nie było mnie wtedy w Zakopanem. Znam wersję wydarzeń przedstawioną przez panią dyrektor i przez Mateusza. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Nie chcę do tego wracać, bo dla mnie to już historyczne zdarzenie. Winni zostali ukarani, przysięgli, że taki incydent się nie powtórzy. Mateusz trenuje z kadrą A i przygotowuje się do nowego sezonu. Kończy także naukę w szkole, zdaje egzaminy zawodowe. Jeśli nad czymś mamy się zastanowić w kontekście tego zdarzenia, to nad szerszymi przyczynami powstania całej sytuacji. Bo to nie jest problem, który dotyczy tylko tych zawodników, ale pewnej grupy społecznej, pewnego regionu."

Podsumowując aferę, której negatywnym bohaterem stał się Mateusz Rutkowski, trzeba uczciwie przyznać, iż ten młody skoczek miał po prostu pecha. Niestety - naprawdę niewielu polskich (i nie tylko) zawodników prowadzi sportowe życie i świeci dobrym przykładem dla swoich fanów. Podobne afery miały już miejsce chociażby w kadrze Norwegii (Lars Bystoel i Bjoern-Einar Romoeren) czy też wśród reprezentantów Niemiec (Michael Moellinger i Frank Loeffler).

Trudno jednak skoczkom odgórnie zakazać wszystkiego, co nie jest godne idoli. To też w końcu są młodzi ludzie, którzy pragną czasem pobawić się, poszaleć, a nawet zrobić coś głupiego. Wszystko jednak należy czynić z umiarem i nie pozwolić by alkohol zaprzepaścił sportową karierę, a takich przypadków znamy niestety aż nadto, że wspomnimy tylko przykład Wojciecha Fortuny czy też Matti Nykaenena. Aby temu zapobiec potrzebna jest dobra współpraca trenerów, psychologów oraz samych skoczków, czego mamy nadzieję w polskiej ekipie nie zabraknie...

na podstawie "Trybuny Śląskiej"