Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Kubackiego, Kota i Huli po Willingen Five

Dawid Kubacki, Maciej Kot oraz Stefan Hula potwierdzili, że są gotowi do rywalizacji w ramach XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Wspomniana trójka w niedzielnym konkursie w Willingen ulokowała się na miejscach 7-12 i do Korei Południowej może lecieć w pozytywnych nastrojach.


Dawid Kubacki (7. miejsce):

- W drugiej serii trafiłem na turbulentne warunki. Z mojego czucia, które trener potwierdza, był to naprawdę fajny skok z progu. Za progiem było pod narty, a na dole nic, co było powodem niespokojnego lotu. Walczyłem do końca, ale trudno było z tego odlecieć. Niestety, tym razem przegrałem trochę z pogodą. Strzał wiatru pod narty odjął mi więcej punktów za warunki, co dodatkowo zepchnęło mnie w tabeli.

- Uważam, że mogę być zadowolony z tego weekendu, bo moje skoki były naprawdę fajne, a do tego znowu mamy dwóch Polaków na podium, co jest wspaniałe dla całej reprezentacji. Moje niedzielne próby były bardzo podobne do piątkowych i sobotnich. Sądzę, że prezentowałem wysoki poziom.

- Jest spokój przed wylotem do Azji, bo sam sobie udowodniłem, że moje skoki są dobre i powtarzalne. Wiadomo, że nie zawsze wygra się z warunkami, ale ważne jest to, że regularnie wykonuję to, co do mnie należy. Pogody nie zmienię i muszę ją zaakceptować.

- Igrzyska Olimpijskie to specyficzne i wyjątkowe zawody, ale podejście do nich musi być standardowe. Styl i technika skakania, a także pozostałe zasady się nie zmieniają. Również przygotowałem specjalny kask na to wydarzenie, ale jeszcze nie wiem czy będę mógł w nim skakać. Są różne zawirowania w tej kwestii i zobaczymy czy będziemy mogli występować w tych malowanych.

Maciej Kot (8. miejsce):

- Mam nadzieję, że wracam na dobre tory, bo niedzielny konkurs był dla mnie dość optymistyczny. Skoki dały lepsze odległości i miejsca, ale wciąż jest nad czym pracować. W pierwszej fazie lotu było lepiej niż wczoraj, ale wciąż mam problem nad bulą. System współpracy nart z ciałem nie funkcjonuje należycie. Jest taki moment, gdzie jestem trochę rozchwiany. Tam tracę dużo metrów, na dole udaje się to poukładać, ale straty są duże. Optycznie nie wygląda to rewelacyjnie, ale są efekty w postaci dłuższych lotów.

- Lepiej, żeby skoki wyglądały źle, ale dawały dobre miejsca. Wiadomo, że jedno z drugim jest powiązane. Przeanalizujemy niedzielne skoki, znajdziemy pozytywne strony i rezerwę, a w Korei Południowej będziemy to poprawiać. Moim zdaniem, postęp, który poczyniłem w Willingen, jest duży. Zmiana kilku elementów dała lepsze odczucia. Jest mi nieco łatwiej walczyć w powietrzu o odległość. Dzisiejszy wynik jest adekwatny do moich odczuć. Lepsze warunki w finale mogły dać lepszą pozycję, ale czołowa dziesiątka to miejsce, gdzie człowiek czuje się dobrze.

- Skocznia normalna w Pjongczangu mi pasuje, ale stawianie mnie w roli faworyta jest troszkę nierozsądne. Przed rokiem, kiedy tam wygrałem, forma była zupełnie inna. Najważniejsze jest to, że mam w sobie dużo pewności i wiary w swoje możliwości. Takie głosy są miłe, ale nieco bezpodstawne. Niemniej, mniejsze obiekty mi pasują. Ten w Korei Południowej jest trudny, a ja takie lubię. Zamierzam tam powalczyć.

Stefan Hula (12. miejsce):

- Seria finałowa była super. W pierwszej rundzie nie oddałem złego skoku, ale trochę nogi nie zapracowały tak jak powinny. Do tego nie trafiłem na sprzyjające warunki, ale życie, tak bywa. Druga seria mi to odpłaciła. Lot na 145. metr dał mi dużo radości. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.

- Jestem spokojny, bo wiem, że moja dyspozycja jest dobra. Każdemu może zdarzyć się słabszy dzień. Dziś zawody rozgrywano wcześniej niż zwykle, a organizm jest przyzwyczajony do nieco innych godzin. Nogi nie funkcjonowały jeszcze należycie, ale to moja wina, bo mogłem się lepiej przygotować. Na finał wszystko było już w porządku, warunki dopisały, a skok był bardzo dobry.

- Jako ekipa znów pokazaliśmy moc. Nie boimy się balonu oczekiwań, bo nie my go pompujemy. Pozostaniemy spokojni, bo pozostaje nam wykonywać swoją pracę. To, że oczekiwania będą rosły jest bez sensu, bo i po co?

- W przeszłości nie miewałem problemów z aklimatyzacją w Azji. Postaram się, aby wszystko przebiegło dobrze. Wszyscy mamy tak samo, więc trzeba dobrze i na spokojnie do tego podejść. Nie mogę się już doczekać dotarcia do Pjongczangu. W 2009 roku wygrałem tam Puchar Kontynentalny, natomiast przed rokiem miałem trochę problemów, bo nie byłem w optymalnej formie. Teraz jest inaczej. Skocznia jest przyjemna, a wszystko zależy od człowieka, a nie obiektu.

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela