Strona główna • Igrzyska Olimpijskie

Wypowiedzi zagranicznych zawodników i trenerów po zmaganiach indywidualnych w Pjongczangu

Olimpijski konkurs na dużym obiekcie w Pjongczangu (HS142) zakończył się wielkim triumfem reprezentanta Polski, Kamila Stocha. Jak podsumowali indywidualne zmagania zagraniczni zawodnicy oraz ich szkoleniowcy? Czy rezultaty osiągnięte przez skoczków dały im wiele powodów do zadowolenia? Jakie nastroje panują w reprezentacjach przed konkursem drużynowym?


Werner Schuster (trener reprezentacji Niemiec):

- Próby, które Andreas Wellinger oddał w konkursie, były jego dwiema najlepszymi na dużej skoczni. To ogromny sukces tego młodego chłopaka oraz całych niemieckich skoków narciarskich. Jego podejście do sportu jest bardzo profesjonalne. W przeszłości często polegał na swoim talencie. Teraz mogę przyznać, że jest doświadczonym sportowcem, który nie pozostawia niczego przypadkowi.

Robert Johansson (3. miejsce, 137,5 i 134,5 metra):

- Od kiedy jestem w Korei, czuję się niesamowicie dobrze. To wielkie szczęście, że udało mi się znaleźć w olimpijskiej kadrze. Gdy dowiedziałem się o nominacji, byłem bardzo szczęśliwy, ciągle się uśmiechałem. Wiedziałem, że mam swoim konkurentom coś do udowodnienia. Dzięki występom na igrzyskach zyskałem wiele pewności siebie.

- Wiele osób uważało mnie za faworyta do zwycięstwa w rywalizacji na dużej skoczni. Zauważyłem, że ludzie zaczynali o mnie mówić jako o pretendencie do złota, lecz uznałem to za dosyć szalone. Nie sądziłem, że ktokolwiek będzie ode mnie oczekiwać triumfu.

- Trzecia pozycja była tą, na którą było mnie stać. Rywalizowałem z wieloma niesamowicie dobrymi skoczkami. Miejsce na podium jest dla mnie wielkim sukcesem.

- Dokonałem wielu zmian w moich treningach. Byłem niezwykle skrupulatny, wiedziałem, jak i kiedy ćwiczyć. Bardzo dobrze odczytywałem sygnały, które dostawałem od mojego ciała. Byłem świadomy tego, kiedy jestem gotowy na mocniejszy trening, a kiedy potrzebuję dodatkowego snu. Pomocne było także utrzymywanie odpowiedniej diety.

- Na skoczni dużej reprezentanci Norwegii spisali się bardzo dobrze. Wszyscy zmieściliśmy się w czołowej "8". Miło było obserwować bardzo daleki lot Daniela Andre Tande w finałowej serii. Dobrze mieć świadomość, że znajdujemy się w świetnej dyspozycji. Nie mogę doczekać się rywalizacji drużynowej.

– Nie mam nic przeciwko zwracaniu uwagi na moje wąsy. Wiele osób zastanawia się, czy dzięki nim jestem lepszym zawodnikiem. Mogę się czasem z tego pośmiać – szczególnie, gdy jestem przepytywany w poważnych okolicznościach.

Daniel Andre Tande (4. miejsce, 131 i 138,5 metra):

- Po pierwsze serii zdenerwowałem się. Chciałem awansować wysoko w finale i tego dokonałem. Szkoda jednak, że dało to tylko czwartą pozycję. To przykre, że tak daleki lot pozwolił na zajęcie miejsca zaraz poza podium.

Alexander Stoeckl (trener reprezentacji Norwegii):

- Po pierwszej serii, która nie zakończyła się dla moich podopiecznych zbyt szczęśliwie, porozmawialiśmy o błędach technicznych, które popełnili. Johann Andre Forfang nagle wszedł i oznajmił: "Jestem całkowicie niezadowolony, w drugiej serii zrobię to w inny sposób.". Przyznałem mu rację i nie żałowałem tego. Często skoczkowie mają świadomość, na czym polega problem. Trzeba odgrywać w tego typu sytuacjach rolę psychologa.

- Moi skoczkowie zdali sobie sprawę z presji, jaka nad nimi ciążyła. Potrafili się jednak zresetować po niezbyt udanych skokach i przystąpić do finałowej serii z bojowym nastawieniem.

Peter Prevc (10. miejsce, 134 i 127,5 metra)

- Gdyby to był konkurs Pucharu Świata, powiedziałbym, że osiągnąłem świetny wynik. To jednak zmagania olimpijskie. Następna okazja do walki na igrzyskach nadarzy się dopiero za cztery lata. Ciężko stwierdzić, w jakiej wówczas będę dyspozycji.

- Pierwszy skok dał mi wiele radości. Wiedziałem, że znajduję się w dobrej pozycji przed drugą serią. Pomyślałem wtedy – teraz albo nigdy. Niestety, nie udało się awansować wyżej. Nie mogę być zupełnie rozczarowany, ponieważ przez większą część sezonu nie plasowałem się w czołowej "3". Zdołałem tego dokonać tylko raz i to podczas mocno wietrznego konkursu.

Jernej Damjan (16. miejsce, 130 i 130,5 metra)

- Nie jestem rozczarowany. Każdy doświadczony skoczek patrzy na swoje szanse bardzo realistycznie. Nie miałem ogromnych oczekiwań. Peter Prevc rywalizował w sobotę z najlepszymi. Co do pozostałych, Tilen Bartol spisał się nieźle, natomiast Anze Semenic trafił na problemy przy kontroli sprzętu.

- Czeka nas jeszcze konkurs drużynowy. Musimy być świadomi, że w skokach wszystko jest możliwe. To prawda, niektóre zespoły są bardzo mocne, ale wiemy, jakie błędy powinniśmy wyeliminować, aby skakać dalej.

Goran Janus (trener reprezentacji Słowenii):

- Moi podopieczni spisali się lepiej, niż podczas sesji treningowych. Z wyjątkiem Anze Semenica, który miał problemy z wybiciem, pozostałe próby były solidne. Po pierwszej serii miałem nadzieję na świetny wynik Petera Prevca, lecz w drugiej turze zachował się zbyt agresywnie w powietrzu.

- Do wyników podszedłbym inaczej w przypadku, gdyby któryś z naszych podopiecznych był liderem Pucharu Świata lub plasował się w pierwszej "5" klasyfikacji generalnej. Trudno było liczyć na sukces. Niestety, musimy się w tym momencie pogodzić z taką, a nie inną rzeczywistością.

Simon Ammann (13. miejsce, 133,5 i 130,5 metra)

- Po tym konkursie chcę przekazać ogromne podziękowania wielu osobom. Po pierwsze, mojej żonie, ale także zespołowi, który pozwolił mi na ponowne uczestnictwo w igrzyskach.

- Wielka szkoda, że dwunastu skoczków zostało sklasyfikowanych przede mną. Chciałem zaryzykować w drugim skoku, ale nie do końca się to opłaciło.

- Moja olimpijska historia jest cudowna. Czas spędzony na igrzyskach był zawsze piękny. To wszystko stało się częścią mojego życiowego doświadczenia.

Noriaki Kasai (33. miejsce, 121 metrów)

- Jestem zawiedziony moim ostatnim skokiem. Wszystko wykonałem tak samo, jak podczas piątkowych treningów i kwalifikacji. Po prostu nie trafiłem dobrze z warunkami. Tutaj wszystko się do tego sprowadza – gdyby wiatr był sprzyjający, spisałbym się lepiej.

- Nie zamierzam się bardzo przejmować tym, że nie udało mi się dostać do drugiej serii. Jedyne, co mi przeszkadzało to fakt, że moja rodzina nie mogła zobaczyć dwóch moich prób.

- Po igrzyskach w Soczi wiedziałem, że na następne zmagania olimpijskie wybiorę się wraz z moją rodziną. Przed konkursem spotkałem się z żoną i córką. Dało mi to dużo energii. Ostatnio sporo rywalizuję i trenuję. To jest bardzo wyczerpujące - nie tyle fizycznie, co psychicznie.

- Planowałem odpuszczenie niedzielnych treningów, jednak po wczorajszym konkursie nie pozostało mi nic innego, tylko udać się na skocznię.

Chiharu Saito (sztab szkoleniowy reprezentacji Japonii):

- Przed konkursem drużynowym potrzebujemy doświadczenia trzech naszych olimpijskich weteranów, którzy zdobyli już olimpijskie medale oraz świetnych skoków mocnego tutaj Ryoyu Kobayashiego. Norwegia, Niemcy i Polska mają silne składy. Myślę, że możemy upatrywać naszych szans na medal w tym, że członkowie innych ekip popełnią błędy.