Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stefan Horngacher po Lahti: Wellinger będzie najgroźniejszym rywalem Kamila

Polska kadra narodowa A zaliczyła udany powrót do Pucharu Świata po przerwie związanej z XXIII Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi. Kamil Stoch w Lahti zdeklasował rywali, a blisko podium finiszował Dawid Kubacki. Warto dodać, że na Salpausselce punktowali wszyscy podopieczni Stefana Horngachera. Jak weekend nad jeziorem Vesijaervi podsumował, w rozmowie z portalem Skijumping.pl, austriacki szkoleniowiec?


- Kamil był najlepszym skoczkiem serii treningowych, ale trudno było się spodziewać aż tak dużej przewagi nad resztą stawki konkursu indywidualnego. To były niesamowite skoki, z których muszę być usatysfakcjonowany. Były naprawdę dobre. W Pucharze Świata Kamil czekał na kolejny triumf od Bischofshofen, ale po drodze zgarnął złoto olimpijskie, co jest ważniejszym osiągnięciem. Blisko był m.in. w Willingen, gdzie był drugi. Nie można wygrywać wszystkich konkursów, ale w tę niedzielę Kamil zrobił coś niewiarygodnego. Jego próby oglądało się z ogromną przyjemnością. Chcę wspomnieć też o Dawidzie Kubackim, który zaliczył udany występ, plasując się tuż za podium.

- Wydaje się, że Piotrek Żyła znów wraca do dobrej formy. Maciej Kot oraz Stefan Hula też pokazali solidny poziom. Mieli pewne problemy w Lahti, ale wyglądało to przyzwoicie. Cieszy też powrót Jakuba Wolnego na punktowane lokaty. Podczas tego weekendu dostrzegłem wiele pozytywów. Rywalizacja w Finlandii przyniosła wyniki, które muszą nas cieszyć. Zwłaszcza po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich ważne jest, aby na dobrym pułapie wrócić do rytmu startowego.

- Po sobotnich zawodach drużynowych byłem szczęśliwy, szczególnie z powodu końcowego wyniku. Skoki nie były optymalne. Stefan miał nieco problemów, a i pierwszy skok Dawida nie należał do najlepszych. Podobnie w przypadku Kamila. W premierowej rundzie było go stać na nieco więcej. Strata do Niemców nie była duża, więc mogliśmy nawet wygrać. Akceptujemy drugą pozycję, bo to naprawdę dobry wynik.

- Zawody w Lahti przybrały dobry scenariusz pod kątem walki o Kryształową Kulę, ponieważ Andreas Wellinger oraz Richard Freitag stracili sporo punktów (Niemcy zajęli kolejno 8. i 15. miejsce - przyp. red.). To znaczne ułatwienie dla Kamila, który powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej. Musimy jednak mieć na uwadze, że przed nami jeszcze sześć konkursów indywidualnych, więc musimy utrzymać pełną koncentrację. Najważniejsze są same skoki. Wygranie Pucharu Świata przez Kamila jest realne. Moim zdaniem to Wellinger będzie najgroźniejszym rywalem. Freitag od dłuższego czasu nie nawiązuje do swoich najlepszych prób, a Wellingerowi, m.in. w Korei Południowej, zdarzały się kapitalne skoki. Podczas turnieju Raw Air będzie bardzo mocnym graczem.

- W kontekście Kamila brzmi to zdumiewająco, ale w Lahti nie spóźnił ani jednego skoku. Zazwyczaj miewa z tym problemy, ale w Finlandii trafiał bardzo dobrze w próg. Dobry timing przy wybiciu, a do tego odpowiednie ułożenie w trakcie lotu dały takie rezultaty. Kamil bardzo lubi tę skocznię, więc szkoda, że nie będzie to arena pozostałych konkursów tego sezonu <śmiech>...

- Następnym przystankiem jest Oslo Holmenkollen. Obiekt w stolicy Norwegii też jest bardzo dobry, więc przygotowujemy się do kolejnego wyzwania. Nie ma czasu i możliwości eksperymentowania w kwestiach sprzętowych. Wszystko, co najlepsze, przygotowaliśmy na Pjongczang. Z tych rozwiązań chcemy korzystać do końca marca. Być może przetestujemy jeszcze kilka detali, ale nie będzie tego dużo. Kuba Wolny korzystał w Lahti z kombinezonu przygotowanego pod ostatnie starty w Pucharze Kontynentalnym.

- Nie boję się o to, że moim podopiecznym mogłoby zabraknąć sił na końcówkę sezonu. Wszyscy są na dobrym poziomie przygotowania fizycznego i każdy nie może doczekać się Raw Air. To dość specyficzne wydarzenie z dużą ilością podróży i skokami dzień w dzień. Nie możemy się już doczekać tych zmagań. Przed wylotem do Norwegii nie planujemy treningu na skoczni.

Korespondencja z Lahti, Tadeusz Mieczyński