Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Kubackiego i Kota po prologu w Oslo

Piątkowe kwalifikacje w Oslo w odmiennych nastrojach zakończyli Dawid Kubacki i Maciej Kot. Pierwszy z tej dwójki finiszował na 5. pozycji, natomiast drugi uplasował się dopiero na 56. miejscu. Choć Kot nie uzyskał awansu do zawodów indywidualnych, Stefan Horngacher znalazł dla niego miejsce w składzie na sobotnie zmagania zespołowe.


Dawid Kubacki (5. miejsce w prologu):

- Ten skok, który miał dziś wyjść, był dobry. Druga seria treningowa rzeczywiście była słabsza w moim wykonaniu, ale próbowałem coś zmienić. Nie do końca udało mi się to wykonać należycie, więc ta jedna próba poszła na straty, ale z prologu jestem zadowolony. Lądowanie odbiegało od klasycznego, ale to jest jeszcze element, nad którym muszę popracować.

- Do Lahti przyjechałem po tygodniowym leżeniu w łóżku spowodowanym chorobą, ale teraz jest już w porządku i nabieram prawidłowego rytmu. Fizycznie jest okej. Szykowaliśmy się do sezonu jako całości, więc jesteśmy przygotowani, aby zimę wytrzymać do samego jej końca.

- Gofry są dla skoczków, ale nie do końca <śmiech>... Na stołówce mamy w miarę normalne jedzenie, dopóki nie rzucą renifera. Hotele, w których mieszkamy podczas Raw Air, przygotowują jedzenie na dobrym poziomie. Czasem nawet na zbyt dobrym, bo jest za dużo słodkości, na które trzeba uważać <śmiech>. Przesada przy stole może zaowocować zbyt dużym przyciąganiem do zeskoku...

Maciej Kot (56. miejsce w prologu):

- Brakuje mi, w dalszym ciągu, jasnego pomysłu na skoki. Na kwalifikacje miałem nowe zadania i pomysł wyeliminowania błędu za progiem, ale jak wszyscy widzieli, poszło to w drugą stronę. Skrzywiło mnie w locie jeszcze bardziej, co spowodowało brak awansu do zawodów. Jest to porażka, ale nic z tym nie zrobię. Jedyne, co mogę zrobić, to poprawić się w Lillehammer - mówił zakopiańczyk, który jeszcze nie wiedział o powołaniu na sobotni konkurs drużynowy.

- W tym sezonie jestem niczym mnich tybetański. Cały czas mam trochę cierpliwości i chęć walki, choć sezon się już kończy i był fatalny. Próbuję coś zmieniać i nie zadowalam się 15. miejscem, bo na takie mogę skakać cały czas stabilnie, ale nie o to chodzi. Raz są wzloty, raz upadki, a dziś był upadek. Teraz trzeba przygotować plan odbicia się od dna.

- Ja cały czas chcę być najlepszy. Nie osiągnę tego w tym sezonie, ale praca, którą wykonuję każdego dnia, przybliża mnie do osiągnięcia swojego celu. Jeśli nie w tym roku, to w kolejnym. Nie ma mowy o odpuszczaniu, bo myślę przyszłościowo. Jest chęć do walki o każdy punkt. Nie brakuje mi motywacji, bo mam ogromne wsparcie ze strony kibiców i bliskich mi osób.

- Na Raw Air czy Turniej Czterech Skoczni mamy taki sam plan. Każdy konkurs traktujemy osobno. Aktualnie koncentrujemy się na Oslo, a o Lillehammer pomyślimy, kiedy tam pojedziemy. Nie ma mowy o przytłoczeniu intensywnością turnieju, bo bardzo ważna jest regeneracja i cała logistyka przy poruszaniu się pomiędzy miastami. Każdą chwilę trzeba wykorzystać na odpoczynek i odpowiednio zarządzać rozgrzewką, bo tam można stracić sporo sił. Te wszystkie detale procentują na końcu i mogą przynieść sukces.

- Kamil skacze jak maszyna. Jego próby są bardzo dobre, ale przede wszystkim są wykonywane na luzie, co widać. To świetna informacja dla kibiców. Kiedy ten luz pojawia się u Kamila, mimo drobnych błędów, ze skoku na skok jest w stanie skakać daleko. Myślę, że fani mogą być spokojni.

Korespondencja z Oslo, Dominik Formela