Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Sven Hannawald: Kamil ciężko pracował na to, co osiągnął

Po szesnastu latach doczekał się zawodnika, który wyrównał jego wyczyn. Sven Hannawald, bo o nim mowa, od 6 stycznia nie jest już jedynym skoczkiem, który wygrał wszystkie konkursy jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni.


- Inna liga, brutalny nokaut i deklasacja rywali - tego typu słowa najczęściej padały z ust Niemca, który miał okazję komentować występy Kamila Stocha m.in. przy okazji wygranego przez niego turnieju Raw Air. Wcześniej, bo na przełomie 2017 i 2018 roku, Hannawald osobiście pogratulował w Bischofshofen Polakowi, który wyrównał jego osiągnięcie z sezonu 2001/2002. Tamta sytuacja została nagrodzona przez sympatyków sportu z całego świata w specjalnym głosowaniu, o czym informowaliśmy >>>TUTAJ<<<.

- Chciałem utrzymać swój rekord, jako jedyny, możliwie najdłużej. Rokrocznie napięcie rosło, ale spadało, kiedy w Garmisch-Partenkirchen wygrywał inny skoczek niż w Oberstdorfie. Mimo wszystko, chcę dzielić to z Kamilem Stochem. To nie jest człowiek, który przypadkowo znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Ciężko zapracował na to, co osiągnął. Ja w pamięci kibiców pozostanę zapewne tym, który dokonał tego jako pierwszy w historii - mówi Hannawald.

- Osiągałem sukcesy, byłem dobry, miałem talent i pewnie przewagę nad rywalami. Pod żadnym pozorem nie chciałem tego stracić i być gorszym od kogoś. Każdą sportową porażkę starałem się nadrobić jeszcze większym wysiłkiem. Sięgałem po rezerwy mojego organizmu do tego stopnia, że w końcu ich zabrakło. Musiałem udać się do kliniki specjalizującej się w syndromach wypalenia. Bez profesjonalnej pomocy nie stanąłbym na nogach - opowiada dwukrotny mistrz świata w lotach narciarskich.

Dlaczego były przedstawiciel klubu z Hinterzarten ukrywał, nawet przed rodzicami, współpracę z trenerem mentalnym podczas "złotych lat"? - Tego właśnie chciałem. Jako indywidualny sportowiec straciłbym przewagę nad rywalami, kiedy nasze metody ujrzałyby światło dzienne. Z perspektywy czasu, była to właściwa decyzja. Trener mentalny był ostatnim elementem układanki, która pozwoliła mi osiągać sukcesy na skoczniach.

Z jakiego powodu Hannawald postanowił dzielić się swoimi doświadczeniami podczas wykładów czy seminariów dotyczących problemów, które dotknęły go w przeszłości? - Kiedyś byłem czymś w rodzaju klauna. Lepiej było mówić dziesięć razy nonsens niż trzykrotnie coś głębszego. Dziś, kiedy na własnej skórze znam syndrom wypalenia, chcę dzielić się nabytą wiedzą. W rozmowach grupowych czy indywidualnych ludzie otwierają się, bo wiedzą, co przeszedłem. Nie jestem jednak terapeutą, więc każdorazowo doradzam profesjonalną pomoc. Na szczęście, w Niemczech jest coraz więcej ośrodków dotyczących tego typu chorób.

- Czy mając taką możliwość, zmieniłbym coś w przeszłości? Trudno powiedzieć. Kiedy jesteś nastolatkiem, chcesz się bawić tym, co robisz. Będąc profesjonalną, liczy się zarabianie pieniędzy na życie. Da się to zrobić tylko poprzez dojście do sukcesu. Dla jego osiągnięcia poświęciłem wszystko. Zyskałem przewagę nad pozostałymi. Być może powinienem robić sobie więcej przerw, ale koniec końców, wolę dzielić sukcesy z wszystkimi przeżytymi doświadczeniami niż gdybym miał pokonać inną drogę, która kończy się niepowodzeniami.

- Bycie ekspertem niemieckiego Eurosportu, choćby podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu, jest świetnym doświadczeniem. Jako były skoczek, będący teraz po drugiej stronie, mogę się nauczyć wielu nowych rzeczy. M.in. nieprzerywania drugiej osobie... W tym przypadku Matthiasowi Bielekowi, z którym komentuję zawody. Mogę cieszyć się podążaniem za karuzelą Pucharu Świata - twierdzi 43-latek w rozmowie z Akselem Schmidtem z serwisu augsburger-allgemeine.de.