Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

W Calgary wciąż marzą o reaktywacji skoczni olimpijskich

Raport z 2017 roku przygotowany przez Komitet Ekspertyzy Oferty Calgary rozpatrywał trzy opcje w związku z rozegraniem konkursu skoków na igrzyskach w 2026 roku, o które ubiega sie kanadyjskie miasto. Pierwsza zakładała budowę zupełnie nowego kompleksu w Canmore, którego budowa miała kosztować 100 milinów dolarów, druga remont skoczni w Calgary (szacowany wówczas koszt to 70 milionów dolarów), a trzecia wykorzystanie obiektów w Whistler, co miałoby się wiązać z koniecznością przeznaczenia na ten cel 35 milionów dolarów.


Były to prowizoryczne i wstępne wyliczenia, jednak na ich podstawie podjęto konkretne decyzje. Pierwsza z opcji, z uwagi na koszt, odpadła w przedbiegach. Ostatecznie zdecydowano o wykorzystaniu skoczni w Whistler, które były areną zmagań olimpijskich w 2010 roku. Nie wszyscy jednak nadal chcą się z tym pogodzić.

Zdaniem Dyrektor Generalnej kandydatury Calgary, Mary Moran koszt odnowienia skoczni w Calgary byłby aż pięć razy wyższy niż zaadaptowanie na potrzeby imprezy obiektów w Whistler: - Jeżeli mamy w zanadrzu skocznie, których wykorzystanie będzie pięciokrotnie tańsze, to musimy skorzystać z tej możliwości. Jesteśmy w ten sposób w stanie zaoszczędzić 40 milinów dolarów. Naprawdę powinniśmy być odpowiedzialni w tworzeniu naszego planu.

Społeczność skupiona wokół skoków narciarskich w Calgary nie zgadza się z wyliczeniami pani Moran i uważa je za mocno przeszacowane. – Jestem przekonany, że te obiekty można zmodernizować i dostosować do międzynarodowych standardów za kwotę znacznie niższą niż ta, o której aktualnie się mówi – twierdzi Mike Bodnarczuk, odpowiedzialny za skoki narciarskie w prowincji Alberta.

Joe Magliocca, radny Calgary dodaje : - Za organizację igrzysk koszty głównie pownosić będą mieszkańcy Alberty, dlatego to oni powinni mieć u siebie wszystkie konkurencje.

Barry Heck, prezes organizacji WinSport odpowiedzialnej za skocznie w Calgary zwraca uwagę jednak na nierentowność planu wskrzeszenia skoków w Calgary. - Kompleks musiałby zostać całkowicie przebudowany, w zasadzie byłoby to równoznaczne z jego budową od zera. To tak jakby kupić stary, zniszczony dom. Po gruntownym remoncie okazuje się, że koszt jego remontu jest prawie taki sam jak budowa nowego. Kolejną kwestią byłaby konieczność utrzymania skoczni. Wiązałoby się to z kosztem około 500 000 dolarów rocznie.

W międzyczasie pojawiła się nawet propozycja, by w celu zminimalizowania kosztów rozebrać skocznie w Whistler, poszczególne elementy przetransportować do Calagry i tam je zainstalować. Roger Soane z organizacji opiekującej się olimpijskimi obiektami z 2010 roku nie widzi sensu takiego rozwiązania: - Demontaż, transport i ponowny montaż poszczególnych elementów to też droga inwestycja, poza tym nie sądzę, żeby materiały były najdroższą częścią takiej konstrukcji. Bardzo droga byłaby przede wszystkim zmiana profilu zeskoku.

Wielu lokalnych działaczy z Bodnarczukiem na czele nie zamierza jednak rezygnować z walki o przebudowę swoich skoczni. Przypomnijmy, że w tym roku postawiono krzyżyk również na mniejszych skoczniach kompleksu w Calgary, które mają zostać zdemontowane

- Bez odnowienia i przywrócenia do użytku kompleksu skoczni w Calgary ta dyscyplina w końcu umrze. Ciężko będzie ją opierać tylko na kompleksie w Whistler – uważa Abigail Strate, czołowa kanadyjska skoczkini.

13 listopada mieszkańcy Calgary wypowiedzą się w referendum na temat dalszych starań kanadyjskiego miasta o przeprowadzenie igrzysk. Negatywny oddźwięk lokalnej społeczności wyrażony w referendum definitywnie zakończy jakiekolwiek dyskusję nad reaktywacją Calgary jako ośrodka skoków narciarskich.