Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

Damjan obawia się o stan wiślańskiej skoczni, Naglic w składzie

Zaledwie trzy dni dzielą nas od oficjalnego treningu i kwalifikacji inaugurujących sezon 2018/2019. Start 40. edycji Pucharu Świata zaplanowano na rekordowo wcześny termin, bo już na 17 listopada. Oznacza to, iż zmagania na śniegu rozpoczną się dzień wcześniej niż przed rokiem, co było dotychczasowym rekordem. Obaw z tego tytułu nie kryje Jernej Damjan, który wspomina zeszłoroczne problemy z przygotowaniem zeskoku polskiej skoczni.


35-latek pochodzący z Lublany, który rok temu starty w elicie rozpoczął od Pucharu Świata w Ruce, gdzie nie miał sobie równych, wraca myślami do 2017 roku, gdy na obiekcie im. Adama Małysza w Wiśle-Malince boleśnie poturbowało się kilku skoczków narciarskich. Choć pierwotnie perspektywa podziwiania inauguracji sprzed telewizora nie jawiła się atrakcyjnie, z perspektywy czasu Damjan cieszy się, że nie pojawił się wówczas w Polsce.

- Skoro w telewizji stan zeskoku wyglądał tak źle, na miejscu musiało być trzy razy gorzej. To, co w zeszłym roku działo się na obiekcie w Wiśle, nie było walką o wyniki, lecz bojem o przetrwanie. Nie powinniśmy więcej pozwolić, aby działy się takie rzeczy - mówi aktualny wicemistrz świata w lotach narciarskich w konkursie drużynowym w rozmowie z serwisem siol.net.

Damjan, mający za sobą pierwsze kursy do roli delegata technicznego, z którą wiąże swoją przyszłość, na miejscu jury nie pozwoliłby na rywalizację w takich warunkach. - To właśnie delegat techniczny powinien wziąć na swoje barki odpowiedzialność za tę sytuację. Dla osób pełniących tę rolę bezpieczeństwo skoczków powinny być zawsze sprawą priorytetową. Ja nie pozwoliłbym chłopakom lądować na takim zeskoku. Należy zauważyć, iż większość stawki właśnie tam oddaje pierwsze próby na śniegu. Przyzwyczajenie się do warunków zimowych zajmuje trochę czasu, więc stan obiektu jest tym bardziej istotny.

- Uważam jednak, że organizatorzy Pucharu Świata w Wiśle wyciągnęli wnioski z zeszłorocznych zawodów, dzięki czemu w tym tygodniu będzie inaczej. Zazwyczaj takie sytuacje już się nie powtarzają - podkreśla najstarszy członek słoweńskiej kadry A na sezon 2018/2019.

Oprócz Damjana, trener Gorazd Bertoncelj na swój debiut w roli głównego szkoleniowca słoweńskiej reprezentacji powołał Anze Semenica, Timiego Zajca, Bora Pavlovcica, Anze Laniska i Zaka Mogela. Ostatnie, wolne miejsce, zajął dziś Tomaz Naglic. Członek kadry B wskoczył do składu na pierwszy weekend sezonu kosztem m.in. Domena Prevca, Roberta Kranjca czy Jurija Tepesa.