Strona główna • Kanadyjskie Skoki Narciarskie

Oficjalnie - małe skocznie w Calgary do rozbiórki!

Zapadły ostateczne decyzje dotyczące kompleksu skoczni narciarskich Alberta Ski Jump Area w kanadyjskim Calgary. Trzy najmniejsze obiekty K-63, K-38 oraz K-15 zostaną wyburzone do marca przyszłego roku. Konkretna data nie jest jeszcze znana. Utrata sportowej infrastruktury stawia w niebezpieczeństwie przyszłość młodych zawodników z Kraju Klonowego Liścia, którzy w celach treningowych będą musieli wyjeżdżać za granicę.


Sprawa związana z utrzymaniem kompleksu ciągnie się od kilku lat, a jego pogłębienie nastąpiło w 2015 roku, kiedy to po raz pierwszy WinSport, czyli organizacja zajmująca się administracją obiektu, poruszyła temat zamknięcia mniejszych skoczni. Na przestrzeni trzech lat podejmowano działania mające na celu pozyskanie sponsorów czy inwestorów, którzy odroczyliby zapadające na niekorzyść decyzje. Niewiele udało się zrobić, a największy problem stanowi finansowanie skoczni. WinSport twierdzi, że wysokie roczne koszty utrzymania, w wysokości ponad 400 000 $, nie mają uzasadnienia. Tym bardziej, że firma nie czerpie z zarządzania żadnych korzyści. Trzy lata temu Kanadyjska Fundacja Olimpijska przekazała 225 000 $ na pokrycie części kosztów związanych z prowadzeniem obiektu, ale ostatecznie pieniądze nie pomogły w uratowaniu małych skoczni. – Zrobiliśmy tyle, ile byliśmy w stanie, z finansowego punktu widzenia, aby te obiekty były otwarte przez ponad 30 lat – komentuje Dale Oviatt z WinSport.

Kompleks zbudowany specjalnie na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Calgary w 1988 r. jest o tyle kluczowy, że stanowi centrum szkoleniowe kanadyjskiej reprezentacji narodowej, na którym kształcą się młodzi adepci skoków narciarskich. Ten w Whistler, oddalony o blisko 900 km, posiada tylko skocznie o rozmiarach K-40 i K-90, co stanowić będzie ogromny problem w momencie wyburzenia omawianej infrastruktury. – 60-metrowa skocznia to kluczowy krok pośredni dla dzieci, które zaczynają przygodę z większymi obiektami. Jeśli nie masz 60-metrowej skoczni, prawie niemożliwe jest rozwijanie się, ponieważ następnym krokiem jest 90-metrowy obiekt – tłumaczy Mike Bodnarchuk, przewodniczący Alberta Ski Jumping and Nordic Combination. Problem dostrzegła także członkini tamtejszego klubu - Taylor Henrich, która otwarcie krytykuje podejmowane działania. – Operatorzy tych obiektów łamią mi serce i wzbudzają we mnie niepokój dotyczący młodszych pokoleń. Tego typu plany uderzą w najmłodszych i mogą na zawsze zamknąć drogę do ich marzeń o występie na igrzyskach olimpijskich. Utrata tych skoczni może oznaczać koniec tego sportu w Kanadzie. Moim zdaniem to błędna decyzja. Osoby za nie odpowiedzialne powinny się wstydzić! – grzmi olimpijka z Soczi i Pjongczangu. Pozostałe skocznie, K-89 i K-114, przez lata stanowiły arenę zmagań w Pucharze Kontynentalnym kobiet czy mężczyzn.

Altius Nordic Ski Club, który funkcjonuje w Calgary, jest ośrodkiem macierzystym wszystkich kanadyjskich zawodniczek startujących w FIS Cup. Te w ostatnim konkursie w Park City zajęły 4 czołowe lokaty. Klub liczy 70 członków, a większość z nich to dzieci rozpoczynające dopiero przygodę ze sportami zimowymi. 16 zawodników jest w drużynie prowincjonalnej, a 10 kwalifikuje się do kadry narodowej. Najlepsi kanadyjscy zawodnicy już teraz większość okresu przygotowawczego spędzają poza granicami kraju, a niedługo taki los czekać będzie również młodszych, którzy nie zawsze będą mogli pozwolić sobie na dalekie wyjazdy.

W listopadzie mieszkańcy Calgary podjęli również decyzję o braku zainteresowania organizowaniem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2026 roku. Zawody w skokach narciarskich miały się jednak odbyć na kompleksie w Whistler, gdzie o krążki olimpijskie rywalizowano w 2010 roku.

Oficjalne zamknięcie małych obiektów to nie koniec problemów, z jakimi zmagają się skoki narciarskie w Calgary. Podjęta decyzja zbiegła się z usunięciem biura Stowarzyszenia Alberta Ski Jumping and Nordic Combination działającego przy organizacji WinSport, które musi opuścić pomieszczenia do 20 stycznia przyszłego roku. Grupa zostanie eksmitowana, a jej działacze nazywają sprawę wprost – "zostaliśmy wyrzuceni". – WinSport udowodnił, że nie gramy do jednej bramki. Zamierzają przekształcić Kanadyjski Park Olimpijski w park rozrywki i negują to, co uważamy za ich cel i ich obowiązek, czyli wspieranie sportu o wysokiej wydajności w Calgary – komentuje Bodnarchuk.

WinSport widzi jednak sprawę zupełnie inaczej i tłumaczy, że ich obowiązkiem nie było dbanie o popularyzację dyscypliny sportu w Kanadzie, co stanowić miało problem, a finansowe wspieranie obiektów. Stowarzyszenie odpiera zarzuty dotyczące braku zainteresowania sportem. – Żaden z największych klubów skoków narciarskich na świecie nie ma więcej niż 100 członków. W tej chwili mamy 70-80 zawodników w naszym klubie, więc zbliżamy się do rzeczywistej wydajności tego, co możemy zrobić – tłumaczy.

Konflikt między stronami trwa już jakiś czas i jest szeroko komentowany przez lokalne media, które co rusz wymieniają się kontrargumentami. Stowarzyszenie Alberta Ski Jumping and Nordic Combination ma za złe WinSport, że rozpowszechnia według nich nieprawdziwe informacje dotyczące zaniedbania skoków, co utarło się już w opinii publicznej, a poglądy powielają nawet politycy. – Z czasem zostały one zaniedbane, a teraz zamierzają je zamknąć, ponieważ nie warto płacić więcej pieniędzy. Możesz to zobaczyć, kiedy tam pójdziesz – wyjawia Sean Chu, radny miejski. Z takim stanem rzeczy oczywiście nie zgadza się grupa, która w dość prosty sposób wyjaśnia jak sprawa wygląda naprawdę. – Każdego roku odwiedza nas delegat techniczny z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, który kontroluje te obiekty i przyznaje im homologację, co oznacza, że są bezpieczne i możemy ich używać w konkursach – informuje Bodnarchuk.

W kuluarach mówi się również o tym, że WinSport chce sprzedać ziemie, na której znajdują się mniejsze obiekty, za dużą kwotę i rozpocząć tam nową działalność. Stowarzyszenie szuka pomocy wśród władz, na razie z marnym skutkiem. – Kontynuujemy angażowanie wszystkich poziomów rządu. Mamy nadzieję, że zobaczą światło, ponieważ, szczerze mówiąc, byliśmy bardzo rozczarowani kompletnym i całkowitym brakiem informacji zwrotnych ze strony rządu federalnego. Porzucili nas na pastwę rekinów – rekinów z WinSportu – powiedział Bodnarchuk. Sytuacja wygląda źle, gdyż grupa musi opuścić budynek przed końcem stycznia, a póki co nie wiadomo dokąd miałaby się przenieść. Zapowiada jednak ciągłą walkę w mediach społecznościowych o samą organizację, a także przyszłość skoków narciarskich w Kanadzie.