Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stefan Horngacher: Kamil w kwalifikacjach nie miał szans

Pięciu spośród siedmiu reprezentantów Polski wywalczyło awans do piątkowych zawodów na skoczni Bergisel (HS130) w Innsbrucku. Awansu do trzeciego konkursu 67. Turnieju Czterech Skoczni nie wywalczyli Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł. Jak trener naszej kadry narodowej, Stefan Horngacher, podsumował pierwszy dzień wydarzeń w Tyrolu.


- To był dość trudny dzień, ponieważ warunki wietrzne często się zmieniały. Do tego naprawdę nisko ustawione belki startowe i wynikający z tego krótki najazd nie ułatwiały osiągania wysokich prędkości najazdowych - podkreśla Austriak.

- Widzę jednak pozytywne akcenty tego dnia dla naszego zespołu. Swoje skoki poprawił Stefan Hula. Podobnie Jakub Wolny. Nie spisywał się może perfekcyjnie, ale oddawał niezłe próby. Progresu dokonuje też Piotr Żyła, w przypadku którego najlepiej wyszła ostatnia próba. Dawid Kubacki skakał dość standardowo, jak na niego - dodaje 49-latek.

- Kamil Stoch? Jestem usatysfakcjonowany z jego skoków. W kwalifikacjach wyglądał dobrze, ale nie miał szans uzyskać dobrej odległości, ponieważ trafił na niesprzyjające podmuchy. Mamy nadzieję, że jutro szczęście będzie już po naszej stronie - mówi Horngacher.

- Delikatna złość czy rozczarowanie Kamila są oczywiste, ponieważ z jego odczuć wynikało, że wszystko zrobił w porządku, ale 114-metrowa odległość tego nie odzwierciedlała. Dla zawodnika to trudna sytuacja do przyjęcia. Nie rozmawiałem z nim jeszcze, ale na spokojnie przeanalizujemy jeszcze jego czwartkowe skoki. Myślę, że po zobaczeniu wideo zrozumie, że to była udana próba - kontynuuje szkoleniowiec.

Czy wczesny numer startowy Stocha, już w drugiej parze dnia, to dobra sytuacja wobec zapowiadanych śnieżyc? – To nie będzie miało większego znaczenia. Jego zadaniem będzie oddanie normalnego skoku, jak podczas każdych zawodów. W piątek faktycznie może pojawić się śnieg, a do tego zmienny wiatr, ale wszystko okaże się jutro. Gdy dostanie zielone światło na belce startowej, będzie musiał zrobić swoje.

Korespondencja z Innsbrucka, Dominik Formela