Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: Potrzebowałem dnia, który uderzy mnie w twarz

Kamil Stoch wygrał drugi z rzędu indywidualny konkurs z cyklu Pucharu Świata! Po zeszłotygodniowym triumfie podczas lotów narciarskich w Oberstdorfie, dziś 31-latek nie miał sobie równych na obiekcie HS130 w Lahti. Dla Stocha jest to 33. zwycięstwo w karierze, co sytuuje go na piątej pozycji w klasyfikacji wszechczasów - ex aequo z Jensem Weissflogiem. Zawodnik w rozmowie z serwisem Skijumping.pl podsumował weekend w Finlandii, ocenił warunki mieszkalne w Lahti, a także odniósł się do udanego występu Polek w Ljubnie.


- Po konkursie drużynowym musiałem kilka kwestii przemyśleć i omówić z trenerem. Musiałem coś z siebie wyrzucić, co sami widzieliście w sobotę. Być może potrzebowałem dnia, który uderzy mnie w twarz i sprowadzi na ziemię. Wczoraj nic wielkiego się nie stało, bo skakałem nieźle, ale czułem, że coś jest bardzo nie tak. Coś, co mnie bardzo denerwowało. W pierwszej kolejności porozmawiałem o tym z trenerem. Dziś na spokojnie przeanalizowaliśmy moje skoki i znaleźliśmy pewne rozwiązanie, które mogłoby mi pomóc. I pomogło - mówi trzykrotny mistrz olimpijski.

- Moja reakcja na sobotnie wydarzenia była wynikiem różnych czynników, które zbierały się we mnie. Taki już mam charakter. Moja żona nazywa go bliźniaczym <śmiech>… Kiedy dążę do czegoś i myślę, że to już to, a okazuje się, iż jest do tego daleko, wówczas chce mnie rozerwać od środka. Do tego miałem świadomość, że Dawid Kubacki otworzył nam pewną szansę, którą można było wykorzystać, a ja temu nie sprostałem. Coś we mnie wczoraj pękło, ale to nie jest coś, co mnie załamało. Było wręcz odwrotnie, bo zmobilizowało mnie to do działania. Chciałem odnaleźć to, o co chodzi w skokach narciarskich, czyli uspokoić trochę nerwy, odgonić myśli o wygrywaniu i czerpać radość oraz pozytywną energię z tego, co robię.

- W niedzielę potrzebowałem dobrego skoku próbnego, żeby sprawdzić czy wszystko działa i jest w porządku. To upewniło mnie w kwestii słuszności obranego kierunku. Później najprostsze, a zarazem najtrudniejsze, było robienie tego samego. Nie mogłem nic kombinować i dać się ponieść emocjom oraz nerwom. Uważam, że to mi się dało.

- Ten sezon jest w pewnym sensie niczym przejażdżka kolejką górską, ale gdyby nie końcówka poprzedniej zimy, to niczym nie różniłby się od sezonu olimpijskiego. Podczas niego również były wzloty i upadki, ale taki jest sport. Codziennie trzeba się z czymś mierzyć, również będąc w wysokiej dyspozycji. Nawet podczas seryjnych zwycięstw. A to z sobą, a to z dziennikarzami <śmiech>… Najważniejsze, aby odnaleźć dobry system. Mam nadzieję, że nie popadnę znowu w taką skrajność, że wszystko jest źle. Chciałbym trzymać się pozytywów i czerpać radość z tego, co robię.

- Wszystkie dni rywalizacji w Lahti, pod kątem warunków wietrznych, były bardzo podobne. Nie było bardzo mocnych podmuchów z jednej czy drugiej strony. Wiatr zacinał w siatki chroniące zeskok, ale przez to tworzyły się drobne zawirowania. Przy tym poziomie, przy niskiej belce startowej, różnica między odjętym a dodanym punktem za wiatr jest ogromna. Czasami w metrach jest to nawet 10-15 metrów.

- Pokoje hotelowe, które przydzielono nam w Lahti, są tak małe, że po wstawieniu dwóch walizek ze sprzętem nie ma możliwości minięcia się w nich. Ale co mamy zrobić? Im więcej zaczniemy szczekać, tym będzie gorzej. Nikt nie wymieni nam hotelu, bo nie ma takiej możliwości. Najbliższy wolny znajduje się w Helsinkach… Najważniejsze to skupić się na skokach, a nie na myśleniu o tym, co mogłoby być. Daliśmy sygnał i liczymy na to, że w przyszłym sezonie coś się zmieni. W tych czasach można było pokusić się o coś lepszego. Da się jednak żyć. Grunt, że jest łóżko, prysznic i… może nie jedzenie, bo z tym jest najgorzej. Uważam, że zawodnicy pod koniec sezonu, kiedy mamy już wymęczone organizmy i jesteśmy bardziej podatni na łapanie chorób, nie powinni być stołowani w szpitalach. Coś jest chyba nie halo…

- Nie śledzę bez przerwy Pucharu Świata kobiet, ale dziś udało mi się zobaczyć skok Kingi Rajdy w telefonie. Dzisiejszy dzień w ich wykonaniu to duży pozytyw. Cieszę się, że coś ruszyło się w tym temacie, a dziewczyny prezentują coraz wyższy poziom, bo tego w Polsce brakuje. Kiedyś byłem przeciwny wprowadzeniu mikstu na mistrzostwach świata, ale po czasie mogę stwierdzić, że każdy chętny powinien mieć szansę skakania i rywalizacji. Nie można nikomu tego odbierać. Widzę, że poziom skoków kobiet rośnie z roku na rok. Z wielką chęcią wziąłbym udział w konkursie drużyn mieszanych!

Korespondencja z Lahti, Dominik Formela