Strona główna • Kobiece Skoki Narciarskie

Od Ziętkiewicz do Karpiel i Rajdy - historia kobiecych skoków narciarskich w Polsce

Gdzie i kiedy Polka pierwszy raz skoczyła na nartach? Tego nie możemy być pewni, w końcu nikt nie stał przy pierwszych polskich skoczniach w Sławsku, Lwowie czy Zakopanem i nie notował, kto danego dnia przyszedł spróbować tam skoczyć.


Jednak przechodząc z gdybań do faktów, pierwszą polską, potwierdzoną historycznie skoczkinią była Elżbieta Ziętkiewicz, która oddała ten skok na jednej z austriackich skoczni ok. 1912. Była ona narciarką wszechstronną, twardo walczącą w zawodach zarówno z mężczyznami, jak i kobietami. Skupiała się głównie na narciarstwie alpejskim i biegowym, gdyż tam były organizowane zawody dla kobiet, a w przypadku kobiecych skoków nigdy nie doczekała się zorganizowanej formy rywalizacji. Po wojnie wróciła do Polski i zmierzyła się z krajowymi skoczkami w III Mistrzostwach Polski, oddając najlepsze i najładniejsze skoki w kategorii seniorów II klasy, będąc w stanie konkurować z mężczyznami. Trzykrotnie zdobywała mistrzostwo Polski kobiet w biegach. Mimo tego, że wyjechała z reprezentacją Polski na Igrzyska w Chamonix, nigdy nie została olimpijką, gdyż jako kobieta nie została dopuszczona do zawodów. Po drugiej wojnie światowej wyjechała z Polski. Jej dalsze losy nie są znane.

Za duchową następczynię Ziętkiewicz można uznać Janinę Loteczkową. Uznana narciarka, trzykrotna mistrzyni Polski w biegach narciarskich, która hobbystycznie uprawiała również skoki narciarskie. Jednakże jej główną pasją obok biegów narciarskich były sporty motorowe. Regularnie rywalizowała z mężczyznami dosiadając motocykli. To oczywiście nie koniec jej zainteresowań, zajmowała się też lotnictwem, szybownictwem, baloniarstwem... Jak można się domyślić, pani Loteczkowa kochała adrenalinę.

Logicznie rzecz biorąc, tu powinna się pojawić kolejna następczyni. Jakaś skoczkini epoki Marusarza, potem rówieśnica Gąsienicy-Gronia, następnie koleżanka z klubu Antoniego Łaciaka, dziewczyna przeskakująca Fortunę na treningach, zawodniczka z naszego złotego mikstu w Sarajewie czy w końcu “Małysz w spódnicy". Jednakże nic takiego nie miało miejsca. Wkraczamy w wieki ciemne dla kobiecych skoków aż do MŚJ w Sankt Moritz w 1998, kiedy rozegrano testowy konkurs juniorek. W Polsce te wieki ciemne trwały trochę dłużej, gdyż nasze zawodniczki zadebiutowały w kobiecym Pucharze Kontynentalnym dopiero 9 sierpnia 2006.

Dlaczego doszło do wieków ciemnych? Dlaczego w innych dyscyplinach obie płcie mogły konkurować równolegle, a skoki zdominowali mężczyźni? Po pierwsze - seksizm, po drugie - pseudonauka (skoczkinie miały się stawać bezpłodne na skutek skoków - oczywiście nie dowiedziono tego naukowo, tylko przyjęto “na chłopski rozum"), po trzecie - efekt św. Mateusza (dyscyplina uprawiana przez tysiące, będzie uprawiana przez kolejne tysiące, dyscyplina uprawiana przez 5 zawodniczek straci i te 5 zawodniczek).

Oczywiście w wiekach ciemnych pojawiały się dziewczyny, które chciały sprawdzić się na skoczni (ostatecznie pojawiło się ich na tyle dużo, by przekonać FIS o konieczności organizacji zawodów). Nasi zawodnicy spotykali je czasami na zawodach międzynarodowych. Anita Wold, skoczkini z Norwegii pojawiła się w 1974 na Pucharze Tatr w Szczyrbskim Jeziorze, dwukrotnie ustanawiając rekord świata kobiet. Natknęli się tam na nią Józef Tajner, Stanisław Bobak i paru innych reprezentantów Polski. Niestety, nie możemy porównać skoków Anity z szeroką stawką Pucharu Tatr, ponieważ nie ma jej w tabeli wyników tych zawodów.

Czy Polki w owym czasie również skakały? Tak. Żadna z nich nie weszła jednak na poziom, który pozwalałby na zapisanie się na kartach historii. Kazimierz Bafia w wypowiedzi dla "Wysokich Obcasów" opowiadał o tym, jak za jego młodości, w latach 80., przez jedną zimę skakały z nim w klubie dwie Magdy z Cyrhli. Podobno polska biegaczka narciarska, Jadwiga Guzik, w młodości także próbowała swoich sił na skoczniach na Kowańcu. Grażyna Pytel z Olimpii Goleszów oddawała skoki na goleszowskich obiektach na przełomie lat 70. i 80.

I tu dochodzimy do początku lat dwutysięcznych. Podczas gdy w Polsce rozprzestrzeniała się Małyszomania, do świata skoków wchodziły kobiety. Adam Małysz wyraził wówczas w wywiadzie swój sceptycyzm wobec kobiet w skokach, mówiąc, że to sport nie dla kobiet. Na szczęście zawodniczki patrzyły na jego czyny, a nie słowa. Na skutek Małyszomanii do skoków trafiła pierwsza fala dziewczyn, w klubie Wisła Ustronianka powstała sekcja dziewczęca, którą prowadził Jan Szturc. To dosyć nietypowa grupa, bo należały do niej zawodniczki starsze, niż byśmy się spodziewali: mianowicie 15-letnia Aneta Rosner oraz 13-letnie siostry Magdalena i Małgorzata Kędzior. Swoich sił na skoczni próbowały także Magdalena Szturc (trzynastoletnia kuzynka Adama Małysza) i Dorota Żyła (siedemnastoletnia siostra Piotra). Daria Śliwka, czternastoletnia wówczas siostra polskiego skoczka Grzegorza, była zainteresowana skokami, ale nie chciała czuć się osamotniona w dyscyplinie. Namawiała koleżanki, one nie chciały, ostatecznie została przy biegach. 21 i 22 września 2002 odbyły się pierwsze w Polsce konkursy z kategorią dziewczęcą, w obu triumfowała Aneta Rosner, a podium uzupełniły siostry Kędzior. Tak jak szybko ta fala przybyła, tak szybko odpłynęła. Magdalena Szturc skupiła się na biegach, Dorota Żyła na snowboardzie, Aneta Rosner i siostry Kędzior wsadziły dyplomy do teczek i odeszły ze sportu.

Nadeszła druga fala zainspirowana Małyszomanią. Tym razem nie były to już nastolatki, ale dzieci. Pierwsza była Gabrysia Buńda ze Skrzypnego w 2004. Kilka miesięcy później, w 2005, dołączyła do niej Joasia Gawron z Odrowąża Podhalańskiego. Obie dziewczyny były prowadzone przez trenera Kazimierza Bafię. Z czasem dołączały do grupy treningowej kolejne. Na linii Polski Związek Narciarski - rodzice skoczkiń pojawiły się spięcia. PZN odmawiał powołania kadry, nie chciał dofinansowywać wyjazdów zawodniczek na zagraniczne konkursy. Powstało Wolne Towarzystwo Wspierające Skakajki, czyli grupa ludzi finansująca wyjazdy dla dziewczyn. Joasia i Gabrysia dzięki wsparciu WTWS wzięły udział w zawodach z cyklu Pucharu Kontynentalnego w Niemczech. W Poehli i Meinerzhagen Joasia uplasowała się na 49. i 55. lokacie, a Gabrysia ukończyła te zawody na 53. i 57. miejscu. Niemniej, 9 sierpnia 2006 jest datą pierwszego, historycznego występu Polek w tego typu zawodach.

W 2006 trener Bafia zebrał grupę 7 dziewcząt z Chochołowa. Na najmniejszej skoczni chętnie oddawały skoki, jednak gdy stanęła przed nimi opcja przejścia na obiekt K-30, kolejno rezygnowały i przechodziły do biathlonu. Została jedna, która przy skokach trwa do dziś – Joanna Szwab. W sierpniu 2007 Asia Gawron i Gabrysia ponownie udały się na PK do Niemiec. Zamknęły tam stawkę, nie było widać postępu. Skoki zaczęła trenować Magda Pałasz. Pod koniec 2007 upadł na skoczni starszy brat Gabrysi, Michał Buńda. Upadek był poważny, Michał stracił nerkę i zakończył swoją przygodę ze skokami. Gabrysia również zrezygnowała ze skoków narciarskich. Następne lata były dla polskich skoków kobiecych chude. PZN wciąż odmawiał powołania kadry tłumacząc się brakiem wyników ze strony zawodniczek. A brak wyników zawodniczek był częściowo konsekwencją braku wsparcia związkowego.

Przez następne lata Asia Gawron startowała jako samotna reprezentantka. Na Mistrzostwach Świata Juniorów w Zakopanem zajęła ostatnie miejsce. 2009, Puchar Kontynentalny w Zakopanem - również ostatnie miejsce. W 2009 na skoczni w Libercu kobiety po raz pierwszy walczyły o mistrzostwo świata, a nasza najlepsza zawodniczka w tamtym roku była przedskoczkinią na Pucharze Crunchips. Organizatorzy zawodów krajowych ciągle unikali wyodrębnienia kategorii kobiecych w zawodach.

Sezon 2009/2010 przyniósł zmiany. Zawodniczki w zimie w ogóle nie startowały w zawodach FIS, skupiając się na kluczowym cyklu, czyli Lidze Szkolnej. Rok 2011 okazał się dla polskich zawodniczek przełomowy. Puchar Kontynentalny Kobiet powrócił do Zakopanego. O ile Joasia Gawron po półtorej roku treningów trafiła na zawody PK, o tyle Asia Szwab musiała na debiut czekać 5 lat. Rezultaty dziewczyn nie zachwycały, ale nareszcie zaczęły brać udział w zawodach. PZN w końcu powołał kadrę dziewcząt. Uczynił to w maju. Kadra zaczęła funkcjonować w sierpniu i została rozwiązana w grudniu z uwagi na brak wyników. W 2011 osoby obserwujące wyniki zawodów dziecięcych mogły poznać nazwiska Kingi Rajdy, Kamili Karpiel i Ani Twardosz.

Na początku 2012 Magda Pałasz wzięła udział w Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Innsbrucku, zajmując ostatnie miejsce. Zastanawiała się wówczas nad zakończeniem kariery, lecz postanowiła przeć naprzód. Gdy Pałasz skakała w Seefeld, 20 stycznia 2012 w Zakopanem odbył się konkurs Pucharu Kontynentalnego Pań. Asia Gawron i Asia Szwab zdobyły pierwsze punkty dla Polski w historii. Jednakże po sezonie 2011/2012 przygodę ze skokami zakończyła Joasia Gawron. Decyzja nie mogła dziwić, biorąc pod uwagę rozwiązanie kadry i małe postępy zawodniczki - zarówno w czasie współpracy z trenerem Kazimierzem Bafią, jak i trenerem Mikeską. W sezonie 2012/2013 PZN ponownie uznał, że wyjazdy na zawody FIS są czymś niepotrzebnym. Przez całą zimę w zawodach pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej wzięła udział wyłącznie Joasia Szwab. Był to Zimowy Europejski Festiwal Młodzieży w rumuńsim Rasnovie, gdzie zajęła 16. miejsce na 22 startujące.

W sezonie 2013/2014 Szwab i Pałasz zostały włączone do narodowej kadry kobiet, trenerem został Sławomir Hankus. 6 grudnia 2013 Szwab i Pałasz zadebiutowały w Pucharze Świata. W konkursie drużyn mieszanych, wraz z Kamilem Stochem i Maciejem Kotem, reprezentacja Polski zajęła 14. miejsce. 1 lutego 2014 w Hinzenbach Magdalena Pałasz jako pierwsza Polka w historii zdobyła punkty Pucharu Świata, zajmując 28. lokatę.

11 października 2014 odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski w skokach kobiet, które wygrała Magdalena Pałasz, za swoimi plecami pozostawiając Joannę Szwab i Kingę Rajdę. Widać, że powoli wkraczała normalność. Kadra kobiet już istniała, dziewczyny jeździły na zagraniczne zawody. Oczywiście problemy były nadal widoczne, a sytuacja była daleka od ideału. W sezonie 2014/2015 kadra kobiet funkcjonowała w tym samym składzie osobowym, większych sukcesów brakowało. W sezonie 2015/2016 do kadry kobiet dołączyła Kinga Rajda. 30 stycznia 2016 jako druga Polka w historii zdobyła punkty PŚ w skokach, zajmując 30. miejsce w Oberstdorfie. Uplasowała się na 12. lokacie na MŚJ w Rasnovie, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich występów polskich skoczkiń. W sezonie 2016/2017 Joanna Szwab znalazła się poza kadrą, a na jej miejsce wskoczyła Anna Twardosz. 1 lutego 2017 Magda Pałasz zajęła 6. miejsce na Uniwersjadzie. W sezonie 2017/2018 do kadry dołączyły Kamila Karpiel i Joanna Kil. Karpiel w 2017 wygrała cykl Letniego Pucharu Kontynentalnego.

Te trzy sezony łączy podobne zjawisko: pojawiała się zawodniczka, która jest na fali wznoszącej, trafiała do kadry, wygrywała letnie mistrzostwo Polski (kolejno Kinga Rajda, Anna Twardosz i Kamila Karpiel), rozwijała się jeszcze przez jakiś czas... i uderzała w mur, nie będąc w stanie przebić granicy, jaką jest regularne punktowanie w Pucharze Świata.

W sezonie 2018/2019 głównym szkoleniowcem kadry został Marcin Bachleda, a poza kadrą znalazła się Magdalena Pałasz. Jak na razie widać postęp u Kamili Karpiel i Kingi Rajdy. Obie zapunktowały w zawodach Pucharu Świata w Ljubnie, a Kamili udało się zająć 2. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego.

W tym tygodniu, 10 lat po tym, gdy kobiety po raz pierwszy oddały skoki na Mistrzostwach Świata, będziemy mogli na tym czempionacie nareszcie zobaczyć Polki. W tym roku nasze zawodniczki już nie będą przedskoczkiniami na Pucharze Crunchips, tylko staną do rywalizacji z najlepszymi. Pozostaje tylko kibicować. Wynik i tak będzie najlepszy w historii.