Strona główna • Puchar Świata

Zawody w Oslo imprezą podwyższonego ryzyka

Organizatorzy konkursów w Norwegii po raz kolejny są pełni obaw o bezpieczeństwo fanów dopingujących biegaczy oraz skoczków narciarskich podczas dorocznego Holmenkollen Skifestival. W ubiegłym roku nie obyło się bez przykrych incydentów, dlatego przed nadchodzącą edycją służby mundurowe planują jeszcze skuteczniej zabezpieczyć całe wydarzenie, aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji.


Po zakończeniu zeszłorocznej edycji festiwalu siedem osób zostało porażonych prądem na torach metra niedaleko Holmenkollbaken. Odnotowano również przypadki wielu omdleń w wielotysięcznych tłumach oczekujących na niekursujące metro. Według świadków tych zdarzeń, winę ponoszą organizatorzy, którzy nie zabezpieczyli w odpowiedni sposób całej imprezy. Według danych zebranych przez organizatorów, rok temu nieopodal wzgórza Holmenkollen zgromadziło się ponad 100 tysięcy fanów.

Pierwsze kroki w celu ograniczenia ryzyka zostały już podjęte. Zmieniono terminarz zawodów – główny bieg mężczyzn na 50 kilometrów ze startu wspólnego odbędzie się o godzinie 10, natomiast drużynowy konkurs skoków w ramach cyklu Raw Air o 14:30. Rok temu bieg ruszał o 14:30, zaś skoczkowie rozpoczynali zmagania o 17. Pomimo zmiany godzin rywalizacji sportowej, zawody zostały zakwalifikowane jako wydarzenie bardzo wysokiego ryzyka.

Tor Strand, komendant policji odpowiedzialny za bezpieczeństwo podczas zawodów w Oslo, ma nadzieję, że w tym roku nie dojdzie do niebezpiecznych incydentów. – Festiwal narciarski przerodził się w święto pijaństwa, które kompletnie wymknęło się spod kontroli. Wcześniejsze godziny sprawią, że ludzie będą spożywać mniej alkoholu i wcześniej wrócą do domów. Przynajmniej taką mamy nadzieję, lecz będzie nas więcej i będziemy bardziej stanowczy niż rok temu.

Dantejskie sceny rozgrywały się w minionym roku na trasie biegu narciarskiego. Kibice już od piątku urządzali tam ogniska oraz imprezy, które dawały się we znaki nie tylko organizatorom. Punkt kulminacyjny nadchodził w niedzielę, gdy kompletnie pijanemu tłumowi zdarzało się nawet atakować policję oraz wolontariuszy pracujących przy zabezpieczeniu imprezy. Problem zauważyli mieszkańcy okolic skoczni oraz tras biegowych. – To poziom spożycia alkoholu, którego jeszcze nie widzieliśmy – mówił jeden z nich.

Na zachowanie fanów narzekali również sportowcy. Była biegaczka, Marit Bjoergen, nazwała wydarzenie jako "apogeum pijaństwa i zdziczenia". Już podczas sobotniego treningu zauważyła, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. – Już wtedy widziałam, że przy ogniskach i namiotach pije się dużo alkoholu. Słyszałam bełkotliwe krzyki, więc szybko zakończyłam trening – spuentowała wielokrotna mistrzyni olimpijska. Biorący udział w biegu Szwed, Daniel Richardsson, był bliski zakończenia udziału w zmaganiach po kilkukrotnym obrzuceniu go puszkami i butelkami po piwie. – Przy celnym trafieniu tłum wył z radości – przyznał 36-latek. Pełen niepokoju był również norweski skoczek, Johann Andre Forfang, który będąc na szczycie skoczni zauważył wiele migających lamp policyjnych. – Zaniepokoiłem się. Czułem, że na dole coś się dzieje, ale na skoczni było w miarę spokojnie.

Policja przyznała po zeszłorocznych zmaganiach, że nie spotkała się nigdy wcześniej z tak wielkim tłumem nietrzeźwych fanów w trakcie jednego wydarzenia sportowego. Zwrócono uwagę również na fakt, że podejrzenia o spożywanie alkoholu głównie przez polskich kibiców okazały się niesłuszne. – To norwescy kibice przesadzili z ilością spożywanego alkoholu. Norweskie prawo zakazuje picia go na obiektach takich, jak skocznie, jednak w lesie ten zakaz już nie obowiązuje – powiedział inspektor, Johan Fredriksen.