Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Niemieckie zakusy na premierę Grand Prix, Wisła szykuje się do obu inauguracji

Za niespełna trzy miesiące (20-21 lipca) Wisła po raz siódmy w historii będzie gospodarzem konkursów inaugurujących cykl Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Jak się okazuje, tego roku Polacy mogli stracić to miano na rzecz Niemców, który wyszli z propozycją zamiany terminów rozgrywania zawodów omawianej rangi. O kulisach tej sprawy porozmawialiśmy z prezesem Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, Andrzejem Wąsowiczem, który opowiedział nam też o pierwszych ruchach dotyczących listopadowej premiery 41. sezonu Pucharu Świata. 


- Na wiosenny spotkaniu kalendarzowym Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) zaproponowano przesunięcie zmagań w Wiśle o tydzień. Niemcy przyjechali do Zurychu w silnym składzie, aby załatwić Hinterzarten przejęcie naszego terminu i organizację inauguracji, jednak nasze stanowisko było jednoznaczne - podkreśla działacz.

- Nie mogliśmy zgodzić się na ten termin (27-28 lipca), ponieważ w grę wchodzą rezerwacje hotelowe, a także szereg odbywających się w Wiśle remontów, które w tym okresie mają być wstrzymane. Ważnym aspektem były też konsultacje z Telewizją Polską, która nie pokazywałaby wówczas zawodów w programie pierwszym, co oznaczałoby wycofanie się sponsorów. Nie mogliśmy się zgodzić na proponowane rozwiązanie. Oznajmiliśmy FIS, iż zamiana terminu konkursów będzie oznaczała naszą rezygnację z ich przeprowadzenia, skoro dochodzi do takiego mieszania. Na szczęście, zwyciężył rozsądek, a Grand Prix rozpocznie się w dniach 20-21 lipca w Wiśle - zapewnia Wąsowicz.

- Hinterzarten chciało przejąć inaugurację, ponieważ na tamtejszym obiekcie rywalizować będą też kobiety. Przed rokiem, po rozmowach z Agnieszką Baczkowską, zgodziłem się na organizację konkursów pań w Wiśle, natomiast pomysł upadł po stronie FIS. Ich zdaniem był to zbyt duży i zbyt trudny obiekt na początek sezonu - kontynuuje były wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Czy włodarze skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince otrzymali ze strony FIS wytyczne dotyczące naniesienia jakichkolwiek poprawek względem minionych lat? - Wydaje mi się, że wyczerpaliśmy już limit uwag. W Planicy odbyłem krótkie spotkanie z Walterem Hoferem, który sam do mnie podszedł, co przyjąłem bardzo sympatycznie. Za wszystko podziękował, a przy okazji pogratulował zdobycia przez nasz kraj Pucharu Narodów. Dyrektor Pucharu Świata nie zgłosił żadnych uwag. Zamontowaliśmy tory lodowe, pojawiły się siatki chroniące skoczków w pierwszej fazie lotu, a organizowany przez nas hotel jest uznawany za najlepszy w całorocznym kalendarzu.

Jak bardzo Wiśle zależy na utrzymaniu miasta rozpoczynającego sezon zimowy? - Inauguracja sezonu zwyczajnie się opłaca. Początek zimy gwarantuje tłumy kibiców, ale jest walka pomiędzy poszczególnymi lokalizacjami. Niektórzy z niej wypadają. Niewątpliwie pomogła nam porażka kolegów z Niemiec, którzy nieco zawalili przygotowanie zawodów w Titisee-Neustadt. Nam, kilka tygodni wcześniej, udało się przygotować obiekt na czas.

- Mam świadomość tego, że warunki na zeskoku nie były idealne dla zawodników, ale chwalę współpracę z polską firmą, z którą przećwiczyliśmy już produkcję śniegu. Od lat obserwuję pogodę i niewykluczone, że jesienią 2019 roku naśnieżymy obiekt armatkami. Już teraz podjęliśmy kilka decyzji organizacyjnych, jak możliwość wjazdu ratraku na zeskok. Choć koledzy ze Szczyrku wykonywali swoją pracę bardzo dobrze, nie da się doskonale przygotowywać zeskoku przy pomocy samych deptaczy. Maszyna musi mieć możliwość wjazdu, więc zrezygnowaliśmy ze stawiania trybun na utwardzonym placu po prawej stronie skoczni, patrząc z jej szczytu. Dzięki temu, w razie problemów, operator ratraku będzie mógł poczynić poprawki na zeskoku pomiędzy poszczególnymi dniami. W Planicy zaobserwowałem, że deptacze sprzątają choinki, po czym wjeżdża maszyna, która w pół godziny frezuje na nowo zeskok. W Wiśle jeden będzie stał na dole, a drugi na górze zeskoku.

Co było powodem obniżenia cen wejściówek na inauguracje Letniego Grand Prix oraz Pucharu Świata? - Przyznam, że w minionym sezonie przesadziliśmy z cenami, za co biorę pełną odpowiedzialność. Teraz schodzimy, bo był to zbyt duży wydatek dla kibiców. Liczymy na to, że taki ruch spowoduje zapełnienie się trybun po brzegi, co da sumę około 8 tysięcy fanów każdego dnia zawodów.

O zmianach cen i rozpoczęciu spredaży biletów na konkursy w Wiśle informowaliśmy >>>TUTAJ<<<. Prowizoryczne kalendarze na sezon 2019/2020 publikowaliśmy z kolei >>>TUTAJ<<<.