Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot o współpracy z Dolezalem: Musieliśmy coś zmienić, skoro poprzednie rozwiązania nie przynosiły poprawy

Brak powołania na mistrzostwa świata w Seefeld i problemy z regularnym punktowaniem w Pucharze Świata zmotywowały Macieja Kota do wytężonej pracy od początku wiosny. 27-latek, który po sezonie poolimpijskim zmienił stan cywilny, wierzy w owocną współpracę z Michalem Dolezalem, co ma przywrócić jego karierę na właściwą ścieżkę. 


- Wpływ obrączki na wyniki na skoczni? Nie wierzę w takie mity. Takie rzeczy nie mają przełożenia na rezultaty sportowe. Dla mnie to wyłącznie pozytywna zmiana w życiu prywatnym. Wiadomo, że teraz nie odczuwam dużej różnicy. Ta jest bardziej duchowa, ponieważ nadal czekamy na odbiór mieszkania. Po przeprowadzce będziemy mogli rozpocząć układanie sobie życia wedle wspólnych wymagań i pomysłów. Czy uda się to zrobić przed sezonem zimowym? Zobaczymy, wiadomo jak to w budowlance bywa <śmiech>... Deweloperzy często nie oddają mieszkań na czas. Już teraz są pewne opóźnienia, ale nadzieja pozostaje. Nie zamierzamy się jednak na nic nastawiać, bo czeka nas jeszcze wykończenie mieszkania, co też trochę trwa. Teraz trzeba skupić się na treningach, a do przeprowadzki dojdzie w najbliższym możliwym terminie - mówi zakopiańczyk, który w maju poślubił Agnieszkę Lewkowicz.

Większy stres towarzyszył naszemu reprezentantowi na skoczniach całego świata czy przy okazji przygotowań, a także w trakcie ślubu i wesela? - To stres o zupełnie innym podłożu. Bardziej denerwowałem się jednak podczas organizowania wesela, a także w niektórych jego fragmentach, jak np. pierwszy taniec <śmiech>... Wynika to z doświadczenia, które pozwala obniżyć stres w przeżytych już sytuacjach, w moim przypadku np. podczas zawodów. Doświadczenie z poprzednich startów pozwala radzić sobie z nerwami, a także wyluzować się i skoncentrować. Działają automatyzy wyrobione przez lata skakania. Ślub brałem po raz pierwszy, pierwszy raz organizowałem też wesele. To wszystko wiązało się ze stresem, choć  najwięcej w kwestii organizacji robiła i tak Agnieszka. Ja starałem sie być głową na treningach, ale przyszedł czas, gdy trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce i dopiąć wszystko na ostatni guzik. W dniu ślubu wszystko miało wyjść zgodnie z planem. 

- Wyciągnęliśmy wnioski po poprzedniej zimie i rozpoczęliśmy pracę z Michalem Dolezalem. Przygotowaliśmy bardzo dobry plan treningowy i działamy nad poprawą błędów. Do tej pory trenowaliśmy tylko na siłowni i w sali gimnastycznej, a kilka dni temu wróciliśmy do zajęć na skoczni. Przed powrotem na belkę startową szlifowałem technikę przysiadów i odbić, aby cała sekwencja ruchów była wykonywana możliwie najbliżej ideału technicznego. Pierwsze wrażenia są pozytywne, ponieważ obaj obraliśmy wspólny kierunek - opowiada na temat nowego etapu, którym jest współpraca z czeskim szkoleniowcem.

Jakie są różnice w działaniu Michala Dolezala względem metod Stefana Horngachera, które przez całą zimę nie pomogły Kotowi? - Plany są podobne, ale musieliśmy coś zmienić, gdyż nie było sensu trzymania się tych samych rozwiązań, skoro nie przynosiły poprawy. Nie ma jednak mowy o rewolucji, to bardziej kontynuacja dotychczasowej wizji. Koncentrujemy się na innych elementach, w odświeżony sposób. Znajomość Michala bardzo nam pomaga. Zdążyliśmy się poznać przez trzy lata jego asystowania Stefanowi, zatem od razu mogliśmy przejść do konkretnych działań, nie tracąc czasu na wstępny etap zapoznania. To duży plus, dzięki któremu wcześnie zaczęliśmy przygotowania do kolejnej zimy. Michal wie, w którą stronę należy prowadzić każdego z nas. Nie dostrzegam problemów z komunikacją w grupie.

- Pomimo nieudanej zimy, nie było problemów z motywacją do wznowienia treningów. Jestem zawodnikiem, który zawsze utrzymuje ją na wysokim poziomie, niezależnie od przebiegu sezonu. Z każdego można wynieść coś dla siebie, choć łatwiej jest w przypadku sukcesów. Zły sezon to duża nauka, a przy odpowiedniej analizie i nastawieniu można złapać dużo chęci do dalszej pracy - zapewnia dwukrotny zwycięzca zawodów rangi Pucharu Świata.

- Jeżeli zmierza się na szczyt, droga jest pod górę i czasami wyboista, ale nie należy tracić zapału do pracy. Wierzę, że sportową złość po słabym sezonie można przekuć w siłę do dalszego rozwoju - dodaje triumfator Letniego Grand Prix 2016. 

Korespondencja ze Szczyrku, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński