Strona główna • Mistrzostwa Świata

Skoki nie są popularnym sportem, czyli polityczne zamieszanie wokół organizacji MŚ w Trondheim

Jeszcze niedawno wszystko wskazywało na to, iż Trondheim otrzyma miano organizatora mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w 2025 roku. Norweska miejscowość, która gościła już tego typu imprezę w 1997 roku, jako jedyna wyraziła chęć przeprowadzenia tych zawodów. W kraju pojawiły się jednak głosy polityków, iż koszty organizacji są zbyt wysokie i miasto powinno wycofać swoją kandydaturę. Jako jeden z głównych powodów podaje się wysokie koszty modernizacji skoczni narciarskich.


Organizatora mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym 2025 poznamy oficjalnie podczas przyszłorocznego Kongresu FIS. Nieoficjalnie wiadomo jednak, iż Trondheim jako jedyne złożyło kandydaturę do organizacji tych zawodów. Fakt niemal pewnej roli gospodarza tej imprezy wywołał dyskusje, czy aby na pewno potencjalne zyski z mistrzostw są warte ogromnych kosztów ich przygotowań.

- Koszty imprezy są zbyt wysokie i ktoś musi powiedzieć "Stop!" - twierdzi Torbjoern Bratt, członek Rady Miasta Trondheim, który był także zaangażowany w organizację mistrzostw świata w 1997 roku.

- Mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w 1997 roku były sukcesem w dużej mierze dzięki pogodzie. Nigdy wcześniej ani później nie widziałem tak dobrych warunków pogodowych w Trondheim - przyznaje Bratt, który twierdzi, iż obecnie przeprowadzenie tej imprezy wygeneruje znacznie większe koszty niż zyski.

- Narciarstwo biegowe w 1997 było marginalnym sportem z zawodnikami z Norwegii i Szwecji, z dodatkiem byłych republik radzieckich. Ówczesne zyski z imprezy są nieporównywalne z obecnymi kosztami przeprowadzenia mistrzostw - zapewnia norweski polityk.

Jego zdania nie podziela Erling Moe, członek Rady Miasta i lider Norweskiej Partii Liberalnej w Trondheim.

- Wierzę, iż organizacja mistrzostw świata w Trondheim jest dobrym pomysłem. Wielu mieszkańców korzysta z tras biegowych w obszarze miejskim, zatem odnowienie tych szlaków to sensowna inwestycja - zauważa Moe.

Bratt kontruje jednak jego wypowiedź i wskazuje, na co powinny zostać przeznaczone fundusze: - Wydanie miliarda norweskich koron na organizację mistrzostw świata jest bezcelowe. Jedyną rozsądną decyzją jest wycofanie kandydatury i przeznaczenie tych pieniędzy na szkolnictwo oraz opiekę senioralną i społeczną.

Pesymistyczny wobec organizacji mistrzostw w 2025 roku jest także Harry Arne Solberg, profesor ekonomii sportu na Norweskim Uniwersytecie Nauki i Technologii (NTNU): - Zgodnie z najnowszymi obliczeniami, przebudowa obiektów pochłonie 1,25 miliarda koron norweskich, z czego 650 milionów zostanie przeznaczonych na skocznie narciarskie. Z ilu hal sportowych, pływalni oraz boisk piłkarskich musimy zrezygnować kosztem nowej imprezy folklorystycznej w naszym mieście?

Solberg wątpi również w nieprzekroczenie zapowiadanego budżetu 1,25 miliarda koron: - Niestety, przekroczenie zakładanych kosztów staje się czymś powszechnym w organizacji wielkich imprez sportowych. Kiedy Bergen postanowiło zorganizować mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym w 2017 roku, wydatki na przeprowadzenie tych zawodów szacowano na 85 milionów koron. W ostatecznym rozrachunku koszty przekroczyły 400 milionów koron.

Erling Moe jest świadomy wyzwania z gospodarowaniem budżetu imprezy, ale jednocześnie wierzy, iż miasto zachowa całą organizację zawodów pod kontrolą.

- Najważniejsza jest dobra kontrola projektu. To zadanie Rady Miasta. Wyznaczono silne wytyczne dotyczące kwestii finansowych oraz utrzymania budżetu w ryzach - zapewnia polityk.

- W przypadku Trondheim największym obciążeniem będzie przebudowa skoczni, ale i pod tym względem mamy już przypadki inwestycji, które okazały się znacznie droższe niż zakładano. Przebudowa Holmenkollbakken na mistrzostwa świata w 2011 roku ostatecznie była 17-krotnie droższa niż planowano w zatwierdzonym budżecie imprezy - przypomina Solberg.

- To prawda, najważniejsze to nie wydać zbyt dużej kwoty na skocznie. To będą obiekty, które mają być w użytkowaniu także przez kilka najbliższych lat po mistrzostwach. Jednocześnie przyjdzie nam się zmierzyć z decyzją czy po organizacji mistrzostw będziemy chcieli gościć Puchar Świata i podobne tego typu imprezy w kolejnych latach - przyznaje Moe.

- Przykładowo FIS wymaga osobnego zeskoku na dwóch skoczniach - dużej oraz normalnej. Prowadzimy jednak dialog ze światową federacją i uważamy, iż wystarczy jeden, wspólny zeskok dla obu aren. To pozwoliłoby na oszczędności w budżecie - dodaje polityk.

Zdaniem Solberga, jedną z przyczyn nagłego wzrostu kosztów mistrzostw świata są wymagania światowych federacji: - W Trondheim mamy miejsce z tym samym, co dotyczyło Oslo w 2011 roku. Skocznie, które kilka lat temu były jeszcze bez zarzutu, teraz nie spełniają już wymaganych przepisów.

- Jednocześnie musimy sobie postawić pytanie jak wielu skoczni tak naprawdę potrzebujemy w Norwegii. W Szwecji korzystają z jednego kompleksu, kiedy u nas mamy w użytku aż trzy tego typu areny dla sportu, który posiada mniej niż 200 zawodników z licencją FIS - zauważa Solberg.

Na uwagę dotyczącą kosztów budowy skoczni zwraca uwagę Torbjoern Bratt: - Fakt, musimy wydać 700 milionów koron na arenę dla dwustu zawodników. To stanowcza przesada. W dodatku to nie jest popularny sport.

- Mistrzostwa świata z pewnością będą tak samym wielkim świętem jak w 1997 roku i doprowadzą do przybycia turystów na okres dziesięciu dni. Jednakże nie będzie to miało żadnego wpływu na turystykę w kolejnych latach. Podobnie jak Oslo, Trondheim nigdy nie będzie takim ośrodkiem narciarkim jak Are. Nikt nie przyjedzie tutaj na narty. Jednakże o ile Holmenkollbakken jest zarówno skocznią jak i największą atrakcją turystyczną stolicy, o tyle Granasen pozostanie tylko w roli skoczni. Nawet spektakularny wygląd obiektu tego nie zmieni - kończy Solberg.