Strona główna • Koreańskie Skoki Narciarskie

Choi Heung-chul - koreański weteran wciąż wierzy w sukcesy

Trwający od czwartku do niedzieli skokowy maraton na nowo otwartych skoczniach w Szczuczyńsku z racji nieszczególnie licznej i mocnej obsady przyniósł kilka niespodziewanych rezultatów. Jednym z nich było wczorajsze trzecie miejsce blisko 38-letniego reprezentanta Korei Południowej, Choia Heung-chula, który zapowiada, że na skoczniach świata nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Uważany w latach 90. za jednego z najlepszych młodych zawodników świata skoczek z Półwyspu Koreańskiego na podium zawodów rangi PK wskoczył po ponad 14 latach przerwy, kiedy to 29.01.2005 r. zajął trzecie miejsce w niemieckiej miejscowości Lauscha. - Cieszę się, bo to moje pierwsze podium od czasu Zimowych Igrzysk Azjatyckich w Sapporo w 2017 roku, kiedy zajęliśmy trzecie miejsce w drużynie - powiedział w rozmowie z koreańskimi mediami - Cały czas wierzę, że stać mnie na osiąganie dobrych wyników na dużych imprezach takich jak mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. Muszę jednak nieustannie pracować nad techniką moich skoków, która cały czas pozostawia sporo do życzenia. W każdym razie będę robił co w mojej mocy, by pokazywać się jeszcze z dobrej strony na skoczniach.


- Największym atutem Choia jest jego ogromne doświadczenie. Cały czas trzyma swój reżim treningowy. Młodsi zawodnicy wciąż mocno odstają poziomem, więc niezmiennie na niego mocno liczę - mówi trener koreańskiej kadry i zarazem były kolega Heung-chula z reprezentacji Kang Chil-ku, który dodał, że następnym przystankiem jego podpiecznych będą zawody Letniego Grand Prix w Hinterzarten, a potem będą się przygotowywać do domowych konkursów Fis Cup w Pjongczangu, które zaplanowano na 17 i 18 sierpnia. Będzie to pierwsza międzynarodowa rywalizacja na olimpijskim obiekcie od czasu igrzysk z 2018 roku.

Choi jeszcze przed dwiema dekadami był postrzegany jako talent najczystszej wody. W 1998 roku zajął bardzo wysokie, piąte miejsce podczas Mistrzostw Świata Juniorów, wyprzedzając takich skoczków jak: Simon Ammann, Robert Kranjec, Martin Koch czy Bjoern Einar Romoroen. W 1997 roku, jako zaledwie 16-latek zadebiutował w Pucharze Świata i od razu zdobył punkty, plasując się na 25 miejscu w Engelbergu tuż przed Loitzlem i Małyszem. Pięć lat póżniej na tej samej skoczni doznał makabrycznie wyglądającego upadku, z którego wyszedł jednak bez poważnej kontuzji (upadek można zobaczyć >>>TUTAJ<<<). W kolejnych latach zamiast robić systematyczne postępy, notował stały regres, w najlepszym wypadku stabilizował formę na mocno przeciętnym poziomie. Wysokie lokaty, podobnie jak jego koledzy z drużyny, zajmował tylko w zawodach niższej rangi. Imprezą na którą szczególnie  mobilizowali się koreańscy skoczkowie była Zimowa Uniwersjada. W latach 2001-2009 z akademickiej imprezy przywieźli łącznie aż 11 medali. Najlepszym osiągnięciem Choia w Pucharze Świata  pozostaje 11. miejsce wywalczone w nieco kuriozalnym konkursie w 2000 roku w Iron Mountain.

Po igrzyskach w Pjongczangu dwaj przedstawiciele żelaznej koreańskiej czwórki, Choi Seou i Choi Heung-chul, zaskoczyli kibiców deklaracją, że zamierzają pojawić się na starcie kolejnej olimpiady, którą w 2022 roku zorganizuje Pekin. Będą liczyli sobie wówczas rocznikowo 40 i 41 lat. Wpływ na ich decyzję miały mieć nowinki techniczne, które według koreańskich naukowców zapewnią skoczkom możliwość uzyskiwania znacznie lepszych rezultatów. Do tej pory progresu wyników nie udało się jednak zauważyć. Swoją teorię na temat długowieczności najstarszych koreańskich skoczków ma Słoweniec Jure Radelj, obecny trener reprezentacji Chin, a w przeszłości kadry Korei. W  jednym z wywiadów udzielonych w ubiegłym roku poddał w wątpliwość zaangażowanie i chęci do rozwoju swoich byłych podopiecznych, twierdząc, że najważniejsze dla nich jest stałe wynagrodzenie i możliwość podróżowania po świecie, a nie osiąganie satysfakcjonujących wyników.