Strona główna • Belgijskie Skoki Narciarskie

Jeno Farinon z nowym rekordem Belgii

W ostatnich dniach lipca na jednym z portali społecznościowych pojawiło się konto Belgium Skijumping Project. Jak informuje opis, celem głównego bohatera zamieszczanych filmików – Jeno Farinona – było pobicie rekordu Belgii w długości skoku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 22-latek jak dotąd skocznię widział jedynie w telewizji, a czas w jakim chciał tego dokonać to zaledwie 11 dni.


- Jestem Jeno Farinon, pochodzę z Belgii, mam 22 lata i chcę pobić rekord kraju w długości skoku narciarskiego – w ten sposób rozpoczyna się pierwszy filmik zamieszczony na nowo powstałym profilu. Wynik, z którym Farinon ma się zmierzyć to 35-metrowa próba autorstwa narciarza Remberta Nottena.

Inspiracją dla Farinona był aktor Tom Waes, pionier w kwestii belgijskich rekordów w skokach narciarskich. W ramach telewizyjnego show „Tomtesterom”, polegającego na pokonywaniu wyzwań, Waes jako pierwszy Belg w historii oddał oficjalny skok. Miało to miejsce w  2012 roku podczas zawodów w austriackim Worgl. Udało mu się wówczas uzyskać 14 metrów.

22-latek trafił pod skrzydła Daniego Keila, byłego zawodnika, a obecnie trenera w klubie z Bad Ischl, NTS Salzkammergut: - Nie traktowałem tego jak wyzwanie. To był świetny czas spędzony z wesołymi chłopakami. Jeno towarzyszył jego "trener mentalny", Thomas - śmieje się Austriak.

- Tego lata podjąłem pracę na poczcie, więc codziennie do 15 spędzałem tam czas. Następnie wracałem do domu zaledwie na moment, zabierałem Jeno i w ciągu półtorej godziny dojeżdżaliśmy na skocznię. W tym czasie spałem zazwyczaj niecałe 5 godzin na dobę... Ale żyję dla skoków! – kontynuuje Keil.

Farinon oraz Keil trenowali na dziewięciu różnych obiektach w Austrii, Niemczech oraz we Włoszech: - Wydawało mi się, że nie odczuwam dużego strachu siedząc na belce startowej. Nie skakałem od razu na największej skoczni, tylko stopniowo przechodziliśmy na coraz większe obiekty. Kolejny niewiele różnił się od poprzedniego. Oczywiście z każdą skocznią, dostawałem zastrzyki adrenaliny. Dopiero kiedy zdarzył mi się upadek i miałem oddać po nim następny skok, zdałem sobie sprawę, jak bardzo się boję - mówi Farinon.

Wypadek miał miejsce podczas lokalnych zawodów we Włoszech. Na szczęście, Belg nie doznał poważniejszych obrażeń, które przeszkodziły w realizacji projektu: - Byłem przedskoczkiem. Radziłem sobie na K-20 lepiej niż się spodziewano, więc trenerzy orzekli, że jestem gotowy na K-35. Podjąłem wyzwanie, jednak popełniłem błąd i skończyło się upadkiem.

- Zdecydowanie najtrudniejszym elementem była dla mnie praca nad aspektem mentalnym. Kiedy siedzisz na belce, nie możesz zbyt wiele myśleć. Ciągle starałem się mieć w głowie obraz idealnego skoku. Tylko obraz, a nie szczegóły, o które będę musiał podczas próby zadbać - wyjaśnia Belg.

Punktem docelowym przygody rozpoczętej na obiekcie K-15 w Bad Ischl, był Jump & Rock Festival odbywający się w austriackim Höhnhart, gdzie jednym z elementów imprezy są zawody w skokach narciarskich. Przed oficjalnymi próbami konkursowymi, Farinon oddał na skoczni K-50 zaledwie cztery skoki. Obiekt początkowo wzbudzał w nim duży niepokój: - Kiedy podczas pierwszych treningów wszedłem na szczyt skoczni K-50, stwierdziłem, że nie ma szans, żebym kiedykolwiek oddał na niej skok. Nawet schody wydawały się straszne, ale zrobiliśmy to!

Tymczasowy szkoleniowiec przyznaje, że zdarzały mu się momenty zwątpienia, zwłaszcza przed samymi zmaganiami. - Momentami nie wierzyłem, że uda mu się pobić ten rekord. Zwłaszcza podczas serii próbnej przed konkursem, kiedy skoczył 32 metry. Jednak później pokazał wszystkim, co potrafi! - zapewnia trener Belga.

Podopieczny Keila pobił rekord już w pierwszej serii, podczas której skoczył 36 metrów, zaledwie 11 dni po rozpoczęciu uprawiania dyscypliny i po 9 dniach samego treningu. W drugiej części zmagań poprawił swój wynik o jeden metr. – To było niesamowite uczucie, którego nie da się opisać! Jednak wywiozłem z Austrii nie tylko rekord… Poznałem świetnych ludzi, kraj. Mój trener miał wszędzie znajomych, więc udało się poskakać także we Włoszech i w Niemczech, skąd również wywiozłem sporo wspaniałych doświadczeń - mówi Farinon.

Niestety, wyczyn 22-latka nie został jeszcze doceniony przez lokalne media: - Wysłaliśmy wiadomości do mediów narodowych oraz lokalnych, ale liczymy się z tym, że mogły wylądować w folderze ze spamem, więc póki co w Belgii niewielu słyszało o pobitym rekordzie. Dostaję jedynie wiadomości od przedstawicieli innych państw - mówi zawiedziony rekordzista.

- W Belgii nikt nie uprawia skoków profesjonalnie, ale kiedy odbywają się mistrzostwa świata lub ważne turnieje, można znaleźć transmisję w telewizji oraz wzmianki w wiadomościach. Nieliczni oglądają transmisje na Eurosporcie. Trudno czynnie brać udział w sporcie, jeśli nie ma odpowiedniej infrastruktury. Nie mamy ani jednej skoczni na terenie naszego kraju - dodaje.

Jeno Farinon nie wyklucza, że po ukończeniu studiów, być może będzie kontynuował swoją przygodę. A już na pewno ponownie wskoczy w kombinezon, kiedy tylko ktoś pobije ustanowiony przez niego rekord.