Jeno Farinon z nowym rekordem Belgii

  • 2019-08-06 16:00

W ostatnich dniach lipca na jednym z portali społecznościowych pojawiło się konto Belgium Skijumping Project. Jak informuje opis, celem głównego bohatera zamieszczanych filmików – Jeno Farinona – było pobicie rekordu Belgii w długości skoku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 22-latek jak dotąd skocznię widział jedynie w telewizji, a czas w jakim chciał tego dokonać to zaledwie 11 dni.

Daniel Keil i Jeno FarinonDaniel Keil i Jeno Farinon
fot. Archiwum zawodnika
Daniel Keil i Jeno FarinonDaniel Keil i Jeno Farinon
fot. Archiwum zawodnika
Jeno Farinon i Daniel KeilJeno Farinon i Daniel Keil
fot. Archiwum zawodnika
Daniel Keil i Jeno FarinonDaniel Keil i Jeno Farinon
fot. Archiwum zawodnika
Jeno Farinon z młodymi skoczkamiJeno Farinon z młodymi skoczkami
fot. Archiwum zawodnika

- Jestem Jeno Farinon, pochodzę z Belgii, mam 22 lata i chcę pobić rekord kraju w długości skoku narciarskiego – w ten sposób rozpoczyna się pierwszy filmik zamieszczony na nowo powstałym profilu. Wynik, z którym Farinon ma się zmierzyć to 35-metrowa próba autorstwa narciarza Remberta Nottena.

Inspiracją dla Farinona był aktor Tom Waes, pionier w kwestii belgijskich rekordów w skokach narciarskich. W ramach telewizyjnego show „Tomtesterom”, polegającego na pokonywaniu wyzwań, Waes jako pierwszy Belg w historii oddał oficjalny skok. Miało to miejsce w  2012 roku podczas zawodów w austriackim Worgl. Udało mu się wówczas uzyskać 14 metrów.

22-latek trafił pod skrzydła Daniego Keila, byłego zawodnika, a obecnie trenera w klubie z Bad Ischl, NTS Salzkammergut: - Nie traktowałem tego jak wyzwanie. To był świetny czas spędzony z wesołymi chłopakami. Jeno towarzyszył jego "trener mentalny", Thomas - śmieje się Austriak.

- Tego lata podjąłem pracę na poczcie, więc codziennie do 15 spędzałem tam czas. Następnie wracałem do domu zaledwie na moment, zabierałem Jeno i w ciągu półtorej godziny dojeżdżaliśmy na skocznię. W tym czasie spałem zazwyczaj niecałe 5 godzin na dobę... Ale żyję dla skoków! – kontynuuje Keil.

Farinon oraz Keil trenowali na dziewięciu różnych obiektach w Austrii, Niemczech oraz we Włoszech: - Wydawało mi się, że nie odczuwam dużego strachu siedząc na belce startowej. Nie skakałem od razu na największej skoczni, tylko stopniowo przechodziliśmy na coraz większe obiekty. Kolejny niewiele różnił się od poprzedniego. Oczywiście z każdą skocznią, dostawałem zastrzyki adrenaliny. Dopiero kiedy zdarzył mi się upadek i miałem oddać po nim następny skok, zdałem sobie sprawę, jak bardzo się boję - mówi Farinon.

Wypadek miał miejsce podczas lokalnych zawodów we Włoszech. Na szczęście, Belg nie doznał poważniejszych obrażeń, które przeszkodziły w realizacji projektu: - Byłem przedskoczkiem. Radziłem sobie na K-20 lepiej niż się spodziewano, więc trenerzy orzekli, że jestem gotowy na K-35. Podjąłem wyzwanie, jednak popełniłem błąd i skończyło się upadkiem.

- Zdecydowanie najtrudniejszym elementem była dla mnie praca nad aspektem mentalnym. Kiedy siedzisz na belce, nie możesz zbyt wiele myśleć. Ciągle starałem się mieć w głowie obraz idealnego skoku. Tylko obraz, a nie szczegóły, o które będę musiał podczas próby zadbać - wyjaśnia Belg.

Punktem docelowym przygody rozpoczętej na obiekcie K-15 w Bad Ischl, był Jump & Rock Festival odbywający się w austriackim Höhnhart, gdzie jednym z elementów imprezy są zawody w skokach narciarskich. Przed oficjalnymi próbami konkursowymi, Farinon oddał na skoczni K-50 zaledwie cztery skoki. Obiekt początkowo wzbudzał w nim duży niepokój: - Kiedy podczas pierwszych treningów wszedłem na szczyt skoczni K-50, stwierdziłem, że nie ma szans, żebym kiedykolwiek oddał na niej skok. Nawet schody wydawały się straszne, ale zrobiliśmy to!

Tymczasowy szkoleniowiec przyznaje, że zdarzały mu się momenty zwątpienia, zwłaszcza przed samymi zmaganiami. - Momentami nie wierzyłem, że uda mu się pobić ten rekord. Zwłaszcza podczas serii próbnej przed konkursem, kiedy skoczył 32 metry. Jednak później pokazał wszystkim, co potrafi! - zapewnia trener Belga.

Podopieczny Keila pobił rekord już w pierwszej serii, podczas której skoczył 36 metrów, zaledwie 11 dni po rozpoczęciu uprawiania dyscypliny i po 9 dniach samego treningu. W drugiej części zmagań poprawił swój wynik o jeden metr. – To było niesamowite uczucie, którego nie da się opisać! Jednak wywiozłem z Austrii nie tylko rekord… Poznałem świetnych ludzi, kraj. Mój trener miał wszędzie znajomych, więc udało się poskakać także we Włoszech i w Niemczech, skąd również wywiozłem sporo wspaniałych doświadczeń - mówi Farinon.

Niestety, wyczyn 22-latka nie został jeszcze doceniony przez lokalne media: - Wysłaliśmy wiadomości do mediów narodowych oraz lokalnych, ale liczymy się z tym, że mogły wylądować w folderze ze spamem, więc póki co w Belgii niewielu słyszało o pobitym rekordzie. Dostaję jedynie wiadomości od przedstawicieli innych państw - mówi zawiedziony rekordzista.

- W Belgii nikt nie uprawia skoków profesjonalnie, ale kiedy odbywają się mistrzostwa świata lub ważne turnieje, można znaleźć transmisję w telewizji oraz wzmianki w wiadomościach. Nieliczni oglądają transmisje na Eurosporcie. Trudno czynnie brać udział w sporcie, jeśli nie ma odpowiedniej infrastruktury. Nie mamy ani jednej skoczni na terenie naszego kraju - dodaje.

Jeno Farinon nie wyklucza, że po ukończeniu studiów, być może będzie kontynuował swoją przygodę. A już na pewno ponownie wskoczy w kombinezon, kiedy tylko ktoś pobije ustanowiony przez niego rekord.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

I WANT AGAIN! 🏆 #nationalrecordholder @jenofarinon #nationalrecordholdercoach @danke_83

Post udostępniony przez Belgium Skijumping Project (@belgiumskijumping)


Natalia Żaczek, źródło: informacja własna, belgiumskijumping
oglądalność: (14841) komentarze: (12)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @Oreo

    A dlaczego nie? Rekord to rekord. Rejestracja nie ma nic do rzeczy. Tym bardziej że FIS i tak nie uznaje rekordów choć je notuje. Po za tym nie sądzę żeby rekord Waesa (gdyby FIS chciał go zanotować) dla FIS miał większe znaczenie niż Fariniona. W obu przypadkach to były amatorskie skoki a raczej podskoki na lokalnych, nie-FISowskich zawodach.

  • atalanta doświadczony

    Całkowity amator, który po dwóch tygodniach treningu skacze prawie 40 metrów? To naprawdę wielkie osiągnięcie. Aż żal, że nie urodził się w jakimś "skokowym" kraju, być może byłby niezłym zawodnikiem.

  • kryska stały bywalec
    @Oreo

    Przecież w skokach i tak nie ma oficjalnych rekordów krajów, to nie lekkoatletyka...

  • Oreo profesor
    @Kolos

    Bo nie wiem czy można mieć rekord kraju w dyscyplinie jak nie jest się zarejestrowanym zawodnikiem. Rusz głową

  • Domin10 weteran
    A może by tak

    Przeprowadzić się do Mołdawii,uzyskać obywatelstwo, nauczyć sie skakać, skoczyć z 5 metrów na skoczni dla dzieci i cyk, rekord kraju!

  • Kolos profesor
    @Oreo

    A po kiego amatorowi wpis do bazy FIS-u? To kosztuje przecież. Waes miał zerowe pojęcie to zarejestrował się, przecież najpierw liczył że w parę tygodni nauczy się skakać na skoczni K-120...

  • Oreo profesor

    Nie ma go w bazie FIS... w przeciwieństwie do Toma Waesa, więc trochę lipa, że tego nie dopilnowali

  • Oczy Aignera profesor
    Lata 30-te

    Jeno się po prostu przesunął w czasie do lat 30-tych. Z tego powodu tak macha rękoma w trakcie lotu.

  • Orzeu_Zwisly weteran

    No coś podobnego 2 tyg i już skacze...To chyba Orzeu też niedługo zasiądzie na belce

  • Nowyskoczek5 profesor

    To ja tez tak zrobie . Potrenuje troche ,przeprowadze sie do Nowej Zelandii i poprawie rekord który wynosi chyba 18m .

  • Kolos profesor

    No cóż ciekawa zabawa. 30-kilka metrowy rekord kraju to nie jest zbyt wielkie wyzwanie.

    Oby w końcu pojawił się Belg uprawniający skoki na poważnie.

  • Bałwan Skoczuś początkujący

    Gratulacje Jeno:) Warto podkreślić ze to obiekt na ktorym można skakać ponad 50 metrów.Ale takie postepy w niepełne dwa tydodnie!!! Niemożliwe

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl