Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Ewolucja czy rewolucja? Łukasz Kruczek o początkach pracy z Polkami

Powrót Łukasza Kruczka do struktur Polskiego Związku Narciarskiego był jednym z najczęściej komentowanych transferów przed nadchodzącym sezonem na łamach polskich mediów. 44-letni szkoleniowiec, na kilka tygodni przed startem Pucharu Świata pań 2019/20, udzielił wywiadów przedstawicielom rodzimych mediów, w których opowiada o realiach pracy z naszą kadrą kobiet.


Po najlepszym sezonie w karierze Kamili Karpiel i Kingi Rajdy, kiedy duet pod wodzą trenera Marcina Bachledy udanie zadebiutował na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym i notował życiowe wyniki w zawodach rangi Pucharu Świata, polska federacja postanowiła przeorganizować kadrę narodową kobiet. Wiosną na czele grupy stanął Łukasz Kruczek, były trener polskich oraz włoskich skoczków, a jego asystentem został wspomniany Bachleda.

- Początkowo ten pomysł wydawał się szalony, jednak efektem kilkumiesięcznych rozmów i przekomarzań, głównie z Adamem Małyszem, było osiągnięcie porozumienia. Powoli zbieramy grupę i wszystko zaczyna dobrze funkcjonować, choć nie chodzi tylko o dziewczyny. Mowa również o osobach, które będą nas wspierać, czyli trenerach w szkołach mistrzostwa sportowego i klubach. Nie chcemy ciągnięcia wozu w różne strony, lecz wspólnego kierunku - mówił Kruczek naszemu serwisowi w czerwcu tego roku, gdy jego podopieczne rozpoczynały przygotowania do nadchodzącej wielkimi krokami zimy.

Powołanie do młodzieżowej kadry narodowej na sezon 2019/20 otrzymały cztery juniorki - Kamila Karpiel, Nicole Konderla, Kinga Rajda i Anna Twardosz - oraz jedna seniorka. Mowa o 22-letniej Joannie Szwab, która do struktur PZN powraca po trzech latach nieobecności. 

- Nie zapominajmy o grupie rezerwowej, która będzie działać przy okręgowych związkach narciarskich, w oparciu o szkoły mistrzostwa sportowego. Stale będziemy ją obserwować i w przypadku dobrej formy którejś z jej członkiń, będzie możliwość wciągnięcia jej do grupy szkoleniowej - zaznaczał przed sezonem letnim szkoleniowiec, mając na myśli Joannę Kil, Marcelinę Bełtowską, Wiktorię Polanowską, Wiktorię Przybyłę i Paulinę Cieślar. 

Tego lata zespół postawił na regularne występy na arenie międzynarodowej, które miały pozwolić zebrać naszym rodaczkom cenne doświadczenie i obyć się z różnymi obiektami jeszcze przed zimą. Ważną zmianą było też włączenie do zespołu fizjoterapeutki - Pauliny Węgrzyn-Gębuś. Drużyna współpracuje także z dietetykiem czy psychologiem.

- Kamila Karpiel i Kinga Rajda miały okazję zasmakować startów pucharowych, ale nadal nie były to regularne starty. Dotąd nie obciążone wieloma podróżami i częstymi skokami na dużych obiektach, to wszystko dopiero przed nimi - zapowiadał trener.

Pomimo dwóch podejść, Kinga Rajda i pozostałe Polki nie zdołały zdobyć choćby punktu do klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix pań 2019. Biało-Czerwonym lepiej wiodło się w Letnim Pucharze Kontynentalnym i cyklu FIS Cup, gdzie Rajda wskakiwała na podium, a Nicole Konderla uzyskała prawo startów w zawodach najwyższej rangi. Pierwsze szlify na drugim i trzecim szczeblu zmagań FIS zbierały też wymienione juniorki. Cały okres przygotowawczy straciła z kolei Kamila Karpiel, która wiosną przeszła zabieg kontuzjowanego kolana.

- Jeśli chodzi o jej rehabilitację, wszystko idzie zgodnie z planem. Nie chcę się wypowiadać od strony medycznej, natomiast wydaje mi się, że rekonwalescencja przebiega zgodnie z założeniami, a nawet nieco szybciej. Istnieje szansa, że zobaczymy ją zimą na skoczni - zapowiadał Kruczek podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego pań w Szczyrku.

W październiku, również w Szczyrku, przeprowadzono konkurs o tytuł mistrzyni kraju na igelicie, który bez większych problemów padł łupem Rajdy. Po srebro sięgnęła Szwab, a skład podium na beskidzkim kompleksie Skalite uzupełniła Konderla.

Co zmieniło się w życiu Łukasza Kruczka po trzyletniej przygodzie we Włoszech, gdzie prowadził tamtejszą kadrę mężczyzn? O tym trener opowiedział Antoniemu Cichemu ze sport.tvp.pl. - Pracując w Polsce, częściej jestem poza domem. Zawodniczki mam na miejscu, codziennie trening. A za granicą między zgrupowaniami zawodnicy trenowali z trenerami klubowymi. 

- To był ciekawy etap. Przyniósł wiele doświadczeń, których pracując w kraju, w naszym systemie organizacyjno-szkoleniowym, nigdy bym nie zdobył. W Polsce skoki to motor napędowy dla sportów zimowych, kwestie organizacyjne, zapotrzebowania na sprzęt, są załatwiane z dnia na dzień. Nie ma z tym żadnych problemów. We Włoszech trzeba było zwracać się z prośbą kilka razy, długo czekać na odpowiedź - kontynuuje 44-latek z Buczkowic.

Jakie są pierwsze wnioski Kruczka z pracy z kobietami? - Niektóre dziewczyny są jeszcze bardzo młode, mają swoje problemy, troski i zmartwienia. Wszystko dzieje się u nich szybko, bywają roztrzepane, ale to wszystko ma swój urok - zauważa w rozmowie z Michałem Chmielewskim z Przeglądu Sportowego.

- Wyssanie z tej grupy - a właściwie z jej części - pesymizmu było dla mnie priorytetem. Chciałem pokazać im, że nie są w niczym innym słabsze od zagranicznych rywalek, że też mają możliwości i prawo mieć marzenia. W naszej wciąż młodej kadrze dochodzi jednak kwestia dojrzewania, gdzie czymś normalnym są burze hormonalne. Z pomocą dietetyczki staramy się nie dopuszczać do nagłych skoków masy ciała. Waga jest w tym sporcie decydującym czynnikiem - zaznacza trener, pod wodzą którego Kamil Stoch sięgnął po dwa tytuły mistrza olimpijskiego w Soczi.

- W styczniu bardzo zależy mi na starcie w drużynówce w Zao, a także w kolejnych takich zawodach w Ljubnie. Z pieniędzmi na wyjazd do Japonii nie będzie problemu. Budżet mamy zabezpieczony - zdradza Kruczek. Dla Polek byłby to pierwszy start nie tylko w Japonii, ale i w konkursie drużynowym rangi Pucharu Świata. Zawody najwyższej rangi, na tym etapie pracy, nie ma być jednak celem za wszelką cenę. Nasze rodaczki równie często będą pojawiać się pośród kobiet rywalizujących w Pucharze Kontynentalnym czy cyklu FIS Cup.