Strona główna • Węgierskie Skoki Narciarskie

Eduard Torok: Na pożegnanie usłyszałem, że żałują wsparcia, które mi zagwarantowali

Obiecująca współpraca Eduarda Toroka ze szkoleniowcem Vasją Bajcem pod węgierską flagą trwała zaledwie pół roku. Wydaje się, że treningi ze znanym trenerem były jedynym pozytywnym aspektem kooperacji z Węgierskim Związkiem Narciarskim, o której Rumun opowiedział w rozmowie z naszym portalem.


Eduard Torok, który ostatnio poinformował o zakończeniu sportowej kariery, oficjalnie dołączył do drużyny Madziarów wiosną tego roku. - Od samego początku informowano mnie, że nie ma zbyt wiele pieniędzy. Powiedziałem wówczas, że nie potrzebuję ich dla siebie, ale proszę o wsparcie, ponieważ myślałem, że praca z trenerem Bajcem może przynieść naprawdę dobre efekty. Ustna umowa z Węgierskim Związkiem Narciarskim polegała na tym, że sam będę pokrywał wszelkie wydatki związane ze skokami, dopóki nie będę osiągał odpowiednich rezultatów. Jak później dookreślono, chodziło o zdobycie punktów w zawodach Pucharu Kontynentalnego. Zatem, by dostać jakiekolwiek wsparcie, musiałem osiągnąć poziom, którego nikt w kraju nie prezentował – mówi 22-latek.

Zawodnik skakał tego lata zarówno w zawodach z cyklu Pucharu Kontynentalnego, jak i FIS Cup. Wspomina, że, by zaoszczędzić trochę pieniędzy, wybierał najtańsze opcje podróży, które często trwały ponad dwadzieścia godzin. - Byłem podekscytowany faktem, że być może wreszcie uda mi się coś osiągnąć. Zaoszczędziłem pieniądze, kiedy jeszcze studiowałem i pracowałem, by móc trenować. Po zawiązaniu umowy, zaoferowano mi jeden kombinezon o wartości ok. 400 euro oraz 5 dni treningowych po Pucharze Kontynentalnym w Kranju. Wszystko inne musiałem opłacać sam i mniej więcej tak to wyglądało aż do zawodów w Rasnovie.

Najlepsze występy Torok zanotował właśnie na rodzimych skoczniach w Rumunii: - Zasoby finansowe skończyły mi się tuż przed zawodami w Rasnovie. Poinformowałem federację, że w takiej sytuacji, nie jestem w stanie zapewnić dobrych wyników. Potrzebowałem pełnego wsparcia, nie mogłem skupić się na skakaniu, kiedy musiałem martwić się o pieniądze. Po zajęciu szóstego miejsca w zawodach FIS Cup oraz zdobyciu punktów w Pucharze Kontynentalnym, zgodzili się opłacić moje obozy treningowe, ale wciąż musiałem pokrywać przejazdy do Budapesztu z własnej kieszeni. Zgodziłem się na to, choć umowa przewidywała coś innego.

Vasja Bajc to jedyny szkoleniowiec, który zajmuje się zawodnikami oraz zawodniczkami w węgierskiej kadrze. Zdecydowano jednak, że będzie jeździł na konkursy wraz z kobietami, co skutkowałoby brakiem wsparcia szkoleniowego podczas zawodów mężczyzn. - Problem pojawił się też w momencie, gdy okazało się, że federacja musi zatrudnić drugiego trenera. Poprosiłem, by potraktowano tę kwestię poważnie i zatrudniono kogoś, kto faktycznie pomoże nam osiągać dobre wyniki. Po FIS Camp w Predazzo okazało się, że selekcjonerem zostanie osoba, której kandydatury nie poparł nikt z drużyny. Oczywiście przeszkodą miały być pieniądze, ale kiedy zapytałem, czy prowadzono negocjacje z innymi szkoleniowcami, odpowiedzieli, że to jedyne, co mogą zaoferować i jeśli chcę, mogę wrócić do współpracy z selekcjonerami rumuńskiej kadry.

Gdyby Torok chciał ponownie reprezentować swój kraj, musiałby czekać do wiosny na ewentualną decyzję Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. - Powrót do rumuńskiej kadry zająłby mi kolejny rok. Odszedłem stamtąd z powodu złego zarządzania i niestety nie widzę poprawy.

W przeciwieństwie do współpracy z federacją, 22-latek bardzo dobrze wspomina treningi z Vasją Bajcem. - Jest niesamowitym trenerem i dużo się od niego nauczyłem. Dowiedziałem się wielu rzeczy dotyczących skoków, o których wcześniej nie słyszałem. Był zawsze otwarty i pozytywnie nastawiony, mimo rozczarowujących wyników.

- Na pożegnanie usłyszałem, że żałują wsparcia, które mi zagwarantowali oraz zainwestowanych we mnie pieniędzy. Wedle ich roszczeń, powinienem zwrócić koszty, które ponieśli zapewniając mi kombinezon – zakończył 22-latek.

Problemy finansowe dokuczają także Virag Voros. Zawodniczka będąca niekwestionowanym numerem jeden w węgierskiej kadrze kobiet, opublikowała w mediach społecznościowych informację o poszukiwaniach sponsora. - Po sukcesach odniesionych latem już nie mogę doczekać się zimy. Potrzebuję pomocy kogoś, kto byłby w stanie wesprzeć mnie pieniężnie. Byłoby mi wówczas o wiele lżej. Zakończyłam już naukę w szkole, więc można powiedzieć, że teraz jestem skoczkinią na pełen etat.

Węgierka ma za sobą udany sezon letni. We Frensztacie pod Radhoszczem zdobyła pierwsze punkty w Letnim Grand Prix. Dwukrotnie zajmowała piąte miejsce podczas zawodów z cyklu Pucharu Kontynentalnego w Szczyrku, a podczas konkursów w Stams meldowała się w drugiej dziesiątce. Osiągnięte rezultaty pozwoliły podopiecznej Vasjego Bajca na uplasowanie się na jedenastym miejscu w klasyfikacji generalnej. Voros dobrze radziła sobie także w FIS Cupie. Na sześć konkursów, w których wzięła udział najgorszym rezultatem było dziesiąte miejsce, a podczas zmagań w Rasnovie udało jej się stanąć na podium.

Końcem października w Planicy odbyły się mistrzostwa Węgier, o których pisaliśmy na łamach naszego portalu. Voros zakończyła lato ze złotym medalem, nie mając w swojej kategorii żadnej konkurentki. Jedynakiem w zawodach głównych mężczyzn był także Flórián Molnár, ponieważ zmagania odbyły się już po rezygnacji Eduarda Toroka.