Strona główna • Fińskie Skoki Narciarskie

Tommi Nikunen o kryzysie fińskich skoków: Potrzeba nam co najmniej pięciu lat

Tommi Nikunen - w przeszłości ojciec sukcesów fińskich kombinatorów norweskich oraz skoczków narciarskich, z Janne Ahonenenm na czele, a dziś dyrektor zarządzający polem golfowym w Lahti, a także ekspert telewizji YLE. 45-latek - tuż przed startem Pucharu Świata w Ruce - opowiedział nam o bolączkach fińskiej reprezentacji, a także nadziejach na jej wyjście z głębokiego kryzysu. 


- Przykro mi, patrząc na dzisiejszą kondycję fińskich skoków. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Nie mam pewności. Myślę, że dziesięć lat temu mieliśmy dużo większą wiedzę na temat skoków narciarskich. Wiedzieliśmy, co to znaczy mieć swoich skoczków w światowej czołówce. Być może zatraciliśmy kulturę skoków narciarskich? - zastanawia się szkoleniowiec, pod okiem którego Janne Ahonen czterokrotnie wygrywał Turniej Czterech Skoczni. 

W ostatnich dniach sporo mówiło się o piłkarskiej reprezentacji Finlandii, która wywalczyła historyczny awans na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Sporo uwagi poświęca się też kierowcom Formuły 1, Kimiemu Raikkonenowi oraz Valtteriemu Bottasowi. Gdzie, zdaniem Nikunena, znajdują się fińskie skoki? - Skoczkowie muszą rywalizować z przedstawicielami tych dyscyplin. Mam na myśli wspomnianych piłkarzy, kierowców, ale też fińskich hokeistów. Musimy zrobić dużo, jako dyscyplina, aby wrócić do światowej czołówki.

- Potrzeba nam nowych skoczni narciarskich. Musimy zachęcić dzieci do tego, aby ponownie zainteresowały się skokami i podjęły treningi. Aktualnie to piłka czy hokej odbierają nam większość talentów - zauważa absolwent uniwersytetu w Jyväskylä.

- Liderem zespołu, bez wątpienia, jest Antti Aalto. Drzemią w nim spore możliwości. Najpierw musi jednak popracować nad aspektami fizycznymi i motoryką, aby na stałe trafić do czołówki. Co z innymi? Trudno powiedzieć... Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć dobrą drużynę, ale moim zdaniem musimy na to zaczekać przynajmniej pięć lat - kontynuuje Nikunen.

- Latem sytuacja wyglądała nieco lepiej niż zimą, więc liczę na rozwój. Z zaciekawieniem przyglądałem się zawodom w Wiśle, ale wiemy, jak to tam wyglądało. Nie sprawiało to wrażenia kroku naprzód. Mam jednak nadzieję, że doczekamy się pozytywów - dostrzega 45-latek, mając na myśli weekend w Beskidzie Śląskim, podczas którego żaden Fin nie zdobył punktu do klasyfikacji generalnej sezonu 2019/20.

Czy były trener Finów nie tęskni za swoim niegdysiejszym zajęciem? - Oczywiście, że tęsknię za szkoleniem skoczków. To była wspaniała praca, którą miałem przyjemność wykonywać ze świetnymi zawodnikami i resztą sztabu. Dziś jednak nie skupiam się na tym i nie myślę o tym. Teraz mam nowe obowiązki związane z prowadzeniem pola golfowego w Finlandii i dobrze mi z tym. 

Co Nikunen sądzi na temat pomysłu przywrócenia Ruce prawa inauguracji sezonu zimowego? - Cóż... W Polsce jest ogromne zainteresowanie skokami. Na wszystkich konkursach pojawiają się tłumy kibiców, którzy chcą obserwować zawody. To wystarczający powód, aby zaczynać sezon w Polsce. Dotąd obiekt nie był przygotowany najlepiej i sprawiał trudności skoczkom, ale jeśli uda się to poprawić, wówczas Wisła to dobre miejsce do otwierania sezonu.

- Popularność skoków w Finlandii maleje. Jest mniejsze niż choćby dziesięć lat temu. Potrzeba nam choć jednego skoczka, który będzie w stanie rywalizować o najwyższe laury. Poza tym, większość Finów uwielbia skoki narciarskie - kończy były trener.

Korespondencja z Ruki, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela