Strona główna • Artykuły

Polskie lato 2004 - podsumowanie

I po lecie. O letniej części sezonu skoków można powiedzieć - Teatr jednego aktora z Mateją w tle -. a tak poważnie mówiąc należy się cieszyć z wyraźnej poprawy skoków Roberta Matei. Potencjał i możliwości w nim drzemiące pozwoliły na chwilową ucieczkę spod brzytwy przystawionej mu przez PZN. Co prawda zwycięstwo starego repa w rywalizacji z narybkiem skoków narciarskich nie jest tym co powala z nóg, zawsze jednak lepszy rydz niż nic.

Zimą Pan Robert będzie miał komfort udziału w ośmiu kolejnych kwalifikacjach do konkursów skoków - jest bowiem z imienia i nazwiska wymieniony w limitach FIS. Od niego więc zależy, czy wykorzysta wywalczony przywilej.

W Formule 1 niepodzielnie rządzi Schumacher, a na skoczniach Adam Małysz. Zostawmy naszego skoczka w spokoju. To, co wyprawia na skoczniach, broni się samo. Bije nie tylko kolejne rekordy, w dodatku ustanawia własne standardy, którym mało, kto będzie mógł sprostać. Mamy obecnie trójkę wielkich sportowców: Roberta Korzeniowskiego, Otylię Jędrzejczak i skoczka z Wisły. Oj chciałoby się, chciało, żeby ta grupa rozrastała się - tym bardziej, że mistrz chodu zapowiada rozbrat z czynnym uprawianiem sportu. Zapewne wymieniona trójca znajdzie się wśród laureatów kolejnego plebiscytu „Przeglądu Sportowego".

Wyniki uzyskane przez Wojciechów - Skupnia i Tajnera - nie rokują zbyt dobrze na zimową część sezonu. Ich skoki nie dość, że są krótkie, to w dodatku poniżej jakichkolwiek standardów przyzwoitości (proszę p. redaktorów z TVP nie pytajcie tych zawodników o ocenę własnych skoków po każdej próbie).

Tomisław Tajner i Marcin Bachleda - ciągle na swoim (czytaj niskim) poziomie, choć, jeśli idzie o „Tonia, to zaskoczył on postawą w ostatnich konkursach Pucharu Kontynentalnego w Lillehammer. Za to Marcin najwyraźniej przeżywa kryzys formy, zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie jego dobre skoki za wielką wodą w poprzednim sezonie.

Tomasz Pochwała skakał zbyt rzadko, by poddawać go jakiekolwiek ocenie. Podobnie rzecz się ma z Krystianem Długopolskim (w jego przypadku punkty GP zdobyte po wielu latach - to jakiś pozytyw) i liczną grupą młodzieży. Jedno, co o nich wiadomo, to fakt, że jeszcze trenują. Dobre i tyle, póki co!

Na koniec pozostawiłem „skandalistę" Rutkowskiego. Młody zawodnik najwyraźniej odreagowuje nagły przypływ zainteresowania mediów. Zapomina jednak, że jeśli chce coś osiągnąć, to powinien wykonywać profesję z należytą starannością. Trenerzy i działacze starają się mu to uświadomić, nie zmienia to w niczym faktu, że w "pierwszoligowych" zawodach międzynarodowych jest drugim, po Małyszu, zawodnikiem, który regularnie zdobywa punkty do rankingów. Ma chłopak potencjał, gorzej jednak z samoświadomością. Za eufemizmem braku profesjonalnego podejścia do sportu (tajemnicą poliszynela są skłonności zawodnika do mocnych trunków) stoją jego poza sportowe wybryki. Jestem zdania, że Heinz Kuttin popełnił kardynalny błąd w karaniu zawodnika. Jaką karą było odsunięcie go od zawodów w Zakopanem i niemal natychmiastowe powołanie do kadry na zawody w Predazzo i Innsbrucku. Nie mój to cyrk i małpy, ale osobiście nie zabrałbym młodziana na kolejne wojaże zagraniczne i w to miejsce wstawił innego ze srebrnej drużyny ze Stryn-u. Pozbawienie stypendium przez PZN też jest kuriozalną karą, gdy weźmie się pod uwagę pieniądze od sponsorów młodego skoczka.

Szczerze mówiąc, do konkursu w Innsbrucku moja ocena startów polskich skoczków była dość pochlebna, rozsierdzili mnie jednak swym występem i poza nielicznymi wyjątkami stracili wątły kredyt zaufania.

Na dowód, że nie jest to pustosłowie, proponuję spojrzeć na starty naszych zawodników przez pryzmat poniższego zestawienia.

Plany zespołu trenerskiego o zwiększeniu limitów startowych zakończyły się połowicznym (w mojej ocenie) sukcesem, zwłaszcza w Pucharze Kontynentalnym była realna szansa na więcej, ale to nie plany skakały, tylko zawodnicy z krwi i kości. Niestety nie zawsze robili to zgodnie z oczekiwaniami swoich trenerów. Pięć miejsc w Pucharze Kontynentalnym i cztery w Pucharze Świata to bilans otwarcia na zimową część sezonu, w którym, poza codziennym kieratem zawodów, rozegrane zostaną imprezy mistrzowskie, poczynając od mistrzostw świata w Oberstdorfie przez Uniwersjadę w Innsbrucku i kończąc na Mistrzostwach Juniorów w Rovaniemi.

Zakopane, po udanym debiucie jako organizator zawodów Grand Prix, stało się kolejnym powodem do chluby i okazji do wypinania piersi przez działaczy PZN. Dobrze, że przynajmniej organizatorzy zawodów w Zakopanem potrafią dostosować się do mistrzowskiej formy polskiego asa atutowego w skokach narciarskich. Tak przy okazji, co ze skocznią w Wiśle. Plany poszły ad calendas grecas?

Całe szczęście, że panowie M.S i P.W nie mieli zbyt wielu okazji pokazywania się w TVP.

W skokach po rocznym "interregum" zapowiada się wielki powrót króla z Wisły.

W stawce zawodników, tak naprawdę, zmian niewiele, choć trzeba podkreślić znakomitą postawę Austriaków. Hoellwarth, Morgenstern, Widhoelzl i Schwarzenberger pod wodzą Alexandra Pointnera byli pierwszoplanowymi zawodnikami letniej części sezonu 2004/2005. Florian Liegl wskazuje symptomy powrotu dobrej dyspozycji z sezonu zabawy z "trokami od kalesonów", co do formy Goldiego, trzeba z przykrościa stwierdzić, że sezon letni może być ostatnim, w którym widzieliśmy czołowego zawodnika światowych skoczni w roli zawodnika (na każdego przychodzi kres możliwości). Tak słabego sezonu letniego Andreas nie miał od lata 1998.

Skoczkom norweskim doszedł do licznej grupy kolejny zawodnik, myślę o Danielu Forfangu. Rekordzista (igielitowy) Wielkiej Krokwi, w Innsbrucku udowodnił, że dobra postawa na Wielkiej Krokwi nie wynikała li tylko z dobrej znajomości obiektu (dwa zwycięstwa w Pucharze Kontynentalnym).

Odrodzony Noriaki Kasai przewodzi stawce skoczków Nipponu, w sukurs idą mu ITO Daiki, który zadebiutował w Grand Prix (całkiem udanie). Miyahira i Funaki też skakali całkiem nieźle.

Nie chciałbym być złym prorokiem, ale jak tak dalej pójdzie, to z posadą trenera może pożegnać się Steiert. Zawodnicy Niemiec znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Po okresie sukcesów Martina Schmitta i Svena Hannawalda, trzeba wypełnić lukę po obu tuzach przeżywających spore problemy ze sportową formą. Spaeth, Neumayer, Uhrmann, Herr i Mechler (który w porównaniu z ubiegłym sezonem skacze wręcz tragicznie) stoją więc przed ogromnym wyzwaniem. Nie pomoże im w tym dziele Julek Musiol.

Wśród skoczków fińskich zupełnie nie widać zmian może z wyjątkiem Veli-Mattiego Linstroema, który prezentował katastrofalną formę. Może zima zmieni ten obraz?

Słoweńcy prezentowali się na dość przeciętnym poziomie i niczym nie zachwycili. Za pewną zmianę trzeba uznać próby wprowadzenia do zespołu Damjana Jerneja. Peter Zonta jak zwykle latem myśli o czym innym niż skakaniu. Nie zmienia to jednak mojej opinii, że zimą będzie wśród liczących się skoczków.

U Szwajcarów pierwsze skrzypce gra Andreas Kuettel, tuż za nim plasuje się "odzyskany" Moellinger. "Simi" ciągle poniżej oczekiwań w stosunku do podwójnego mistrza olimpijskiego.

Jakub Janda prezentuje się na poziomie z ubiegłego sezonu, oby tylko zimą zachował taka dyspozycję i stał się tym, który nawiąże do bogatych tradycji czeskich i czechosłowackich skoczków.

Wśród "egzotycznego planktonu" narciarskiego niewiele ciekawego i trzeba czekać do Kuusamo oraz bacznie przyglądać się rozwojowi sytuacji.

Do miłego zobaczenia zimą!

Ranking Punktowy Polskich Skoczków w sezonie letnim 2004/2005
ZawodnikCoC FISGP FISPZNRAZEM
ABABABC
Małysz Adam 200 424 100 724
Mateja Robert 480 1 40 521
Tajner Tomisław 87 0 26 113
Tajner Wojciech 48 0 60 108
Bachleda Marcin 64 0 36 100
Skupień Wojciech 17 0 80 97
Długopolski Krystian 27 3 50 80
Rutkowski Mateusz 22 45 67
Pochwała Tomasz 46 0 20 66
Ciapała Jan 24 24
Śliż Rafał 18 18
Stoch Kamil 0 16 16
Żyła Piotr 14 14
Topór Wojciech 13 13
Świder Stanisław 12 12
Styrczula Krzysztof 10 10
Wantulok Mateusz 9 9
Hula Stefan 6 6
Urbański Paweł 4 4
Razem 329 640 446 4 327 179 77 2002