Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Bardzo Niżny Tagił

„To przytłaczające miejsce, jadę tam, bo muszę” – mówił w Ruce Kamil Stoch o wyprawie do Niżnego Tagiłu. Myślę, że wielu zapalonych fanów skoków powiedziałoby o tych zawodach „to przytłaczające konkursy, oglądałem, bo musiałem”. Przeciętny kibic po drugim sobotnim skoku Piotra Żyły pewnie przełączył kanał i już do skoków w ten weekend nie wrócił.

To był dla Polaków bardzo niżny Tagił. 85 punktów w sobotę i 58 w niedzielę. Przez cały weekend 143 punkty – to dorobek polskiej reprezentacji w Pucharze Narodów. Dla porównania Austria zdobyła 340 (156 tylko w niedzielę), a Norwegia 222 (150 tylko w niedzielę). Wyniki są słabe i co więcej – można już zacząć twierdzić, że forma też nie jest zbyt dobra. Bo to wcale nie jest jeszcze takie oczywiste. W każdym razie, po dwóch konkursach indywidualnych i jednym drużynowym nie można było tego z całą odpowiedzialnością powiedzieć.  


Trzeci weekend z rzędu w którym wiatr rozdaje karty. Dlatego też jeszcze z pewną taką nieśmiałością skłaniam się ku temu, by wyniki przekładać na dyspozycję. Ale jednak po trzech, nawet najbardziej loteryjnych weekendach, jakaś mediana sprawiedliwości powinna się zarysować. A to, co się nam zarysowuje, jest trochę niewyraźne, ale niefajne. Nawet biorąc poprawkę na to, że skocznia Bocian w większości naszym skoczkom nie leży. W każdym razie, oglądanie takich skoków jak tej jesieni, to jest męka. Przyszłość dyscypliny rysuje się w czarnych barwach. Kiedyś, gdy skocznie były mniejsze, a technologia jeszcze nie poszła tak bardzo do przodu, skoczkowie stawiali bardziej na siłę odbicia. Dziś faza lotu ma decydujące znaczenie.

Tymczasem naukowcy donoszą, że w ostatniej dekadzie z roku na rok wieje na świecie coraz bardziej i coraz mocniej. Zjawisko to oczywiście nie omija Euroazji, gdzie głównie rozgrywane są zawody w skokach. Średnia siła wiatru rosła w tej dekadzie o około 6% rocznie. Tymczasem sprzęt skoczków i sposób skakania coraz bardziej uzależniał ich wynik właśnie od wpływu wiatru. Skutki takiego sprzężenia widzimy gołym okiem. A już ten weekend był tego bardzo dobitna ilustracją. Nie będę się nawet silił na przykłady. Każdy kto oglądał, wie o czym mówię. Oglądanie takich zawodów po prostu irytuje. Jedyni kibice, którzy mogą coś takiego przełknąć to ci, których ulubieniec stanie na podium. A i to nie wszyscy.

Być może trend się zmieni. Być może w następnej dekadzie będzie mniej wietrznie. Bo naukowcy ustalili też, że na przykład od lat 80. przez trzy dekady siła wiatru na świecie spadała, choć trzy razy wolniej, niż teraz rośnie. Więc jakaś nadzieja może na to jest. Z drugiej strony większość klimatologów przekonuje, że globalne ocieplenie oznacza coraz bardziej gwałtowne i coraz mniej przewidywalne warunki pogodowe. W każdym razie jeśli skoki się nie zmienią, to i tak coraz rzadziej będziemy oglądali sprawiedliwe konkursy. Może czas coś z tym zrobić? Na przykład zaostrzyć przepisy odnośnie przepuszczalności kombinezonów? Innej sensownej możliwości nie widzę, bo przecież nie można zakazać skoczkom skakać stylem V, ani nakazać zwężenia i skrócenia nart. Przenieść skoki do hal? Fantasmagoria. Ot zagwozdka. Tak czy owak, Tagił był przytłaczający. Dla mnie też. Jedynym promyczkiem była muzyka na skoczni. O tak, z tym DJ’em to bym się dogadał.

Piątek - Trzech Jakubów i jeden Johann

W studiu Eurosport powitało nas trzech Jakubów. Wesołym żartom i dokazywaniom nie było z tej okazji końca. Kwalifikacje wygrał Johann André Forfang. Potem wygrał też i niedzielne, ale na konkursy nijak się to nie przełożyło. Bo i jak miało… Bażenow został zdyskwalifikowany za kombinezon, Bickner za narty, a Markeng za paszport. Tym samym, aby w piątek się zakwalifikować, wystarczyło pokonać 11 zawodników. Niestety, trzeba było pokonać też wiatr. A jakie to trudne, przekonał się chociażby Timi Zajc.

Noriaki. Dziadziu, jak ja Cię szanuję. Jak malarstwo Pietera Bruegela Starszego i kasztanki z Wawelu. Jakbyś znał polski, to byś doskonale o tym wiedział. Nie raz moje felietony były panegirykami na Twoją cześć. I właśnie dlatego, że Cię szanuję – pozwolę sobie dać Ci radę – zamień już narty na fotel bujany. Nie rozmieniaj swojej legendy na drobne, jak tylu przed Tobą.  Jak bardzo Dziadzio odstaje od kolegów, pokazuje fakt, że jako jedynemu Japończykowi udało się zakwalifikować do zawodów tylko raz na cztery, podczas gdy wszystkim pozostałym przedstawicielom Kraju Kwitnącej Wiśni - 4/4.

Sobota – taki mały, a taki wielki

W sobotę było tak samo sprawiedliwie jak i w Wiśle czy w Ruce. Kto by się spodziewał, że konkurs wygra akurat Yukiya Satō. Czyli ten z Japończyków, który przed zawodami w Rosji sklasyfikowany był w PŚ najniżej. Swoją drogą, jak myślicie – czy jak Satō wkłada kask, to ściąga perukę, czy jakoś ją tam wciska? Satō ma 1.61 metra wzrostu (z peruką), więc jak to pięknie ujął Michał Korościel – taki mały, a taki wielki. No bo szczęście do wiatru też trzeba umieć wykorzystać. Yukiya to piętnasty Japończyk i drugi Satō po Akirze, któremu udało się wygrać konkurs PŚ. Czy ktoś wie, czy panowie są spokrewnieni? Podobno Satō to po japońsku „Nowak”, w każdym razie u nich odsetek Satō w społeczeństwie jest podobny, co u nas Nowaków. Ej! No właśnie! Jak to możliwe, że wśród polskich skoczków startujących na najwyższym poziomie nie ma żadnych Nowaków, ani Kowalskich? Żadnych Wiśniewskich, Wójcików, Kowalczyków, Kamińskich, Zielińskich, Lewandowskich… Pewnie te nazwiska są bardziej popularne w centralnej Polsce niż w górach, ale kaman, trochę to dziwne. Coś z tym trzeba zrobić. Może by któryś z Kotów zmienił nazwisko na Nowak? I tak ich jest w środowisku aż trzech…

Niedziela – Le cabaret

Podobnie jak podczas wszystkich innych dotychczas rozgrywanych serii, wiatr rzucał skoczkami w górę lub w dół klasyfikacji jak suchymi liśćmi. Ale do tego już wszyscy przywykli, więc punktem zapalnym znów okazały się przeliczniki. Punkty za wiatr dla Smoka w niedzielnym konkursie wywołały ożywioną dyskusję. Różni ludzie używali różnych wyrazów i wykrzykników. Rozmowę z Borkiem Sedlakiem na te temat zapowiedział nawet Dodo. Po niedzielnych zawodach w studiu Eurosportu Jakub Kot zwrócił uwagę na pewną frapująca rzecz. Otóż najniższy z umiejscowionych na skoczni czujników mierzy wiatr jeszcze przez dwie lub trzy sekundy po tym, jak skoczek wylądował. Jeśli podane przez niego informacje są precyzyjne, to mamy do czynienia z prawdziwym idiotyzmem. Trudno znaleźć jakikolwiek sensowny powód takiego stanu rzeczy. Nikt mnie nie przekona, że wiatr może mieć wpływy na długość skoku w momencie, gdy ten skok już się skończył. Natomiast jeśli już po skoku ten wiatr się zmieni, to fakt ten ewidentnie wypacza wynik. To naprawdę szokujące, że po dekadzie stosowania przeliczników za wiatr, wciąż jeszcze mamy do czynienia z tego typu niedopatrzeniami. Ten, kto tego nie dopilnował, zapomniał oblicza swego ojca. Ten czujnik powinien być wyłączany w momencie, gdy skoczek uderza nartami w zeskok i niech nikt mi nie mówi, że w 2019 roku nie da się tego zrobić. Pewnie połowa smartfonów na tej planecie nie tylko ma odpowiednią moc obliczeniową, ale też dysponuje już odpowiednią apką. Żebyscie wiedzieli, ludzie wymyslają takie apki, że głowa mała...

Jeśli ktoś ma uratować zainteresowanie skokami narciarskimi, to tylko Thomas Markeng. Co za koleś! Jeszcze nie skończył 20 lat, a już przykuwa uwagę publiki nie gorzej, niż czołowi zawodnicy. Co prawda póki co, to wszystko z roztargnienia, ale jakie efekty. A to zapomni wyhamować na przeciwstoku i testuje własnym kręgosłupem twardość austriackich barierek, a to nie sprawdzi ważności paszportu i pędzi trzy razy przez pół Europy i kawałek Azji, żeby rzutem na taśmę zająć najwyższe miejsce w karierze. Markeng miał kwalifikacjach prawie najwyższą prędkość na progu. Co się dziwić, skoro rozbieg do skoku zaczynał w rosyjskiej ambasadzie w Oslo… Ciekawe, co jeszcze nawywija podczas swojej kariery. Jakbym siedział w branży filmowej, już bym z nim się ugadywał na wyłączność praw do jego biografii pod kątem scenariusza.

Poza wiatrowymi mamy też i inne paradoksy. Jedyny Fin, który przed rosyjskimi zawodami miał punkty PŚ, nie mógł w Rosji wystąpić, bo nie miał wizy. Szansę, by pokazać się przed własną publicznością dostało 9 Rosjan. Pięciu odpadło w piątkowych kwalifikacjach, czterech uplasowało się w ostatniej dziesiątce sobotnich zawodów. W niedzielę niewiele lepiej – kwalifikacje odsiały znów pięciu. Klimow – który zeszłej zimy brylował – był ostatni, a punkty zdobył tylko weteran Dima. Całe pięć. Niemcy (dwaj) dalej skaczą w tych śmiesznych kaskach. Ciekawe, kiedy im się znudzi. Zeszłej zimy znudziło im się dość szybko, dziwne trochę, że w tym roku do tego wrócili. Przecież już blisko 20 lat temu Włodzimierz Szaranowicz mówił, ze samymi kaskami wojny się nie wygra. A jak już jesteśmy przy Włodzimierzu Szaranowiczu, to znalazłem prawdziwą perełkę.

Zostańmy przy komentatorach TVP. Przemysław Babiarz, jak wiadomo, znany jest bardziej z komentowania łyżwiarstwa figurowego, niż skoków narciarskich. W Wiśle byłem osobiście, nie oglądałem zatem transmisji, ale zgaduję, że czuł się podczas komentowania jak ryba w wodzie – żarcik taki, hehe. Ale do rzeczy. Pod wpływem przyzwyczajenia zapewne, przyszedł mu do głowy pomysł, który początkowo uznałem za średnio sensowny, ale po jakimś czasie jednak mnie zaintrygował. Ot, taka ciekawostka: a co by był gdy zestawić najlepszych w Pucharze Świata skoczków w pary narodowe? Chodzi o skoczków, którzy w historii wygrali najwięcej konkursów. I oto, co mi wyszło:

Pary
Lp kraj para suma
1 Finlandia Nykänen (46) i Ahonen (36) 82
2 Austria Schlierenzauer (53) i Felder (25) 78
3 Polska Małysz (39) i Stoch (33) 72
4 Niemcy Weißflog (33) i Schmitt (28) 61
5 Słowenia P.Prevc (22) i Peterka (15) 37
6 Japonia Kasai (17) i Funaki (15) 32
7 Szwajcaria Ammann (23) i Küttel (5) 28
8 Norwegia Ljøkelsøy (11) i Jacobsen (10) 21
9 Czechosłowacja i Czechy Ploc (10) i Janda (6) 16
10 Kanada Bulau (13) i Collins (1) 14

Żadnemu prawdziwemu fanowi skoków nie trzeba oczywiście przypominać, że najwięcej indywidualnych konkursów w historii PŚ wygrała oczywiście Austria (252). Po niej mamy kolejne trzy potęgi należące do historycznej wielkiej czwórki – Finlandia (151), Niemcy (wraz z NRD 144) i Norwegia (114). Dalej Polska (82), Japonia (77) i Słowenia (z Jugosławią 68). Tymczasem w powyższej tabelce nastąpiły pewne przetasowania. Najwięcej straciła Norwegia, znana z tego, że w erze Pucharu Świata dochowała się bardzo dużej liczby znakomitych skoczków, ale niewielu wybitnych. Dość powiedzieć, że te 114 konkursów wygrywało w sumie 29 skoczków, podczas gdy 251 austriackich konkursów wygrało „zaledwie” 28 zawodników. Z perspektywy dzisiejszego kibica wydaje się wręcz szokujące, że taki Kanadyjczyk Bulau wygrał więcej konkursów PŚ, niż najlepszy z Norwegów – Ljøkelsøy. W końcu mówimy o ojczyźnie skoków! Zyskała za to Polska. A to oczywiście dlatego, że lwia część polskich zwycięstw została odniesiona przez naszych dwóch superskoczków. W tym dość dziwnym zestawieniu pokonujemy naszych zachodnich sąsiadów i choćby ku takiemu pokrzepieniu serc warto było tę tabelkę zmajstrować. Myślę, że Pan Przemysław to propsuje.

Czołówka PŚ 09.12.2019
Lp zawodnik kraj pkt strata1 strata2
1 Daniel-Andre Tande Norwegia 260 0 0
2 Stefan Kraft Austria 196 64 64
3 Karl Geiger Niemcy 192 68 4
4 Ryoyu Kobayashi Japonia 190 70 2
5 Philipp Aschenwald Austria 164 96 26
6 Anže Lanišek Słowenia 161 99 3
7 Yukiya Sato Japonia 138 122 23
8 Kamil Stoch Polska 120 140 18
9 Dawid Kubacki Polska 117 143 3
10 Killian Peier Szwajcaria 106 154 11

W pierwszej dziesiątce mamy przedstawicielu siedmiu narodów. W dodatku po Tagile cezurą wejścia do tego ekskluzywnego klubu jest 100 punktów. Bo jedenasty - Timi Zajc - ma ich 98. Timi Zajc. Dziwne, imię Timi zawsze mi się kojarzyło z barankiem, nie zajączkiem...

Poczet Zwycięzców 09.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPS
1 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 1
2 Stefan Kraft Austria 1 2
3 Yukiya Satō Japonia 1 7

W historii PŚ Japończycy mają juz 77 zwycięstw, tylko o pięć mniej od Polski. Orły Doda, to roboty!

Poczet Podiumowiczów 09.12.2019
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 0 0 2 1
2 Stefan Kraft Austria 1 0 0 1 2
3 Yukiya Satō Japonia 1 0 0 1 7
4 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 5
5 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 6
6 Karl Geiger Niemcy 0 1 0 1 3
7 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 10
8 Ryōyū Kobayashi Japonia 0 0 1 1 4
9 Kamil Stoch Polska 0 0 1 1 8

Na podium tych czterech konkursów stawało już w sumie dziewięciu różnych zawodników. Takie przeciągi mamy w tym sezonie.

 

Polacy 09.12.2019
Lp zawodnik pkt wPŚ kadra
1 Kamil Stoch 120 8 A
2 Dawid Kubacki 117 9 A
3 Maciej Kot 30 28 A
4 Piotr Żyła 27 30 A
5 Jakub Wolny 19 33 A
6 Stefan Hula 15 35 A

Maciej Kot ma więcej punktów od Piotra Żyły. Nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić. Pogratuluję po prostu. Zgódźmy się, że na tę okoliczność to nie on powinien zmieniać nazwisko na Nowak.

Bracia 09.12.2019
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 237
2 Prevc Słowenia 115
3 Huber Austria 81

 

W tabelce braterskiej Prevcowie wyprzedzili Huberów. I weźcie mi tu nie marudźcie, że Stefan nie skacze w PŚ. Skakał w LGP, dobrze mu idzie w kontynentalu, na pewno dostanie szansę na TCS. Antycypuję po prostu. Nawet, jeśli niektórzy tego nie lubią.

 

Plastikowa Kulka 09.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Markus Eisenbichler Niemcy 5 37
2 Moritz Baer Niemcy 5 34
3 Constantin Schmid Niemcy 5 21
4 Daiki Itō Japonia 5 16

Plastikową Kulkę zdominowali nam Niemcy, nie wpuszczając do tabelki nikogo przez trzy pierwsze konkursy. Ale od niedzieli Daiki Itō jest japońskim rodzynkiem. Z kolei Polacy ulubili sobie miejsca 51., bo Klimek był 51. w Wiśle, a Stefan w Niżnym Tagile. 

Przypominam, że zasady Plastikowej Kulki, można znaleźć w tym felietonie.

 

Cytat zupełnie na temat: „Troszeczkę loteryjny”

Kacper Merk

Odrobinkę katastrofalny. Ostrożnie radykalny. Malutki gigant.

Cytat zupełnie nie na temat:

Madeleine Swann: Nie powinieneś się gapić.

James Bond: Nie powinnaś tak wyglądać.

Tu Bocian, tu Bocian, bez odbioru. Za tydzień nadawanie przejmuje radiostacja Wójt z Klingenthal. A tam tylko dwie rzeczy są pewne: Döbra i Zwota.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nie czytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.