Strona główna • Chińskie Skoki Narciarskie

Primoż Peterka o pracy z młodymi Chinkami - "Robią niewiarygodne postępy"

Primoż Peterka po bardzo krótkiej przygodzie z reprezentacją Turcji podjął się latem kolejnego wyzwania. Został trenerem młodych chińskich skoczkiń, które dopiero zaczynają swoją przygodę z nartami. W rozmowie z portalem Vecer.si opowiedział o kulisach swojej nowej pracy.


Peterka wraz z Jelko Grosem, dyrektorem Nordic Planica Center, udał się wiosną do Państwa Środka, by wyselekcjonować odpowiednie kandydatki na potencjalne skoczkinie. Spośród siedemdziesięciu siedmiu dziewcząt wybrano piętnaście, czternaście udało się do Słowenii. Już na miejscu okazało się, że dwie z nich nie będą mogły uprawiać skoków na wysokim poziomie, ostatecznie więc wraz z Peterką trenuje dwunastka młodych sportsmenek w wieku 12-16 lat. Testy obejmowały dość szeroki wachlarz aspektów psychofizycznych, duży nacisk kładziono na sprawdzenie odwagi kandydatek na skoczkinie. Jednym ze sprawdzianów był skok do wody z bardzo dużej wysokości.

– Dziewczyny mają interesujące osobowości, ich kultura jest interesująca, dużo się przy nich uczę – mówi Peterka. – Czynią bardzo szybkie, wręcz niewiarygodne postępy. Można powiedzieć, że w ciągu pięciu tygodni osiągnęły umiejętności, które normalnie skoczkowie nabywają w ciągu pięciu lat. Mają odpowiedni temperament, bo już wcześniej uprawiały różne dyscypliny sportu – siatkówka, lekkoatletyka, boks, judo czy podnoszenie ciężarów.

Jedenaście dziewcząt oddało już skoki na obiekcie K-40, najlepsze były w stanie przekroczyć 30 metrów. Skoczkinie mają pozostać w Słowenii trzy lata. Nadano im nowe bardziej międzynarodowe "imiona", by uprościć komunikację. Na kompleksie w Planicy trenują więc m.in. Tina, Betty, Molly czy Vivian. Dziewczyny, jak twierdzą, są bardzo zadowolone z pobytu w Słowenii, dokucza im tylko deszczowa pogoda i brak chińskiej kuchni. Peterce w pracy pomagają Andraż i Manja Pograjc, którzy jeszcze nie dawno sami uprawiali skoki. Grupa ma też do dyspozycji fizjoterapeutkę w osobie Nastji Gradisar oraz tłumaczkę, która jednak coraz rzadziej jest potrzebna podczas treningów, bowiem zawodniczki opanowały już podstawowe zwroty potrzebne na skoczni.

– Dziewczyny chciałyby oczywiście wystąpić na igrzyskach w Pekinie, to marzenie każdego sportowca, ale musimy być realistami. Jak na dwa i pół roku wspólnej pracy to bardzo wygórowany cel. Nie do zrealizowania. Można mieć talent, ale by w tak krótkim czasie oddawać skoki dobrej jakości na skoczni K-90... Jestem trenerem, nie mogę sam siebie oszukiwać – tłumaczy były znakomity skoczek.

Peterka cieszy się, że ma do dyspozycji klasową infrastrukturę i wszelkie warunki niezbędne do prowadzenia szkolenia. Sytuacja ta mocno kontrastuje z czasami, w których on sam uczył się skakać: – Słowenia była stosunkowo młodym krajem, nikt do końca nie wiedział, jak stworzyć system szkolenia. Wszyscy uczyliśmy się sami – ja, trenerzy, działacze.

Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli wciąż sam skacze na nartach. Ostatnio oddał skok na 90 metrów, który sprawił mu dużo frajdy. – Wykonuję maksymalnie trzy próby, bo wiem, jak zareaguje mój organizm, kiedy będzie ich więcej. Wszystko mnie potem boli – śmieje się trener młodych Chinek.