Strona główna • Japońskie Skoki Narciarskie

Noriaki Kasai: Nie mogłem spać, wracając do domu. Jestem sfrustrowany

Obserwując nagłówki artykułów pojawiających się w internecie w ostatnich dniach można się "dowiedzieć", że Noriaki Kasai podjął trudną decyzję i zrezygnował z udziału w Turnieju Czterech Skoczni. Tymczasem nawet dla niedzielnego kibica jasnym jest to, że Japończyk z niczego nie zrezygnował i gdyby tylko mógł, na pewno na starcie narciarskiego szlema by się pojawił. Nie spełnił jednak precyzyjnych kryteriów ustalonych przez japońską federację. Faktem jest natomiast to, że wybitnego skoczka zabraknie na starcie niemiecko-austriackiej imprezy z powodów czysto sportowych po raz pierwszy od sezonu 1991/92. Zimą 1994/95 z udziału w niej wykluczyła go kontuzja.


- To była dla mnie ciężka walka - powiedział rozczarowany 47-latek japońskim mediom po powrocie do Azji tuż po zawodach w Klingenthal - Trudno pogodzić się ze świadomością, że nie wystartuję w imprezie, w której byłem obecny przez tyle lat. Moje czucie na skoczni nie jest właściwe, nie potrafiłem uzyskać odpowiedniej prędkości najazdowej. W momencie, kiedy myśli się o wszystkich problemach naraz, trudno walczyć o dobry wynik. Fizycznie wszystko jest ze mną w porządku, tym bardziej jestem sfrustrowany i nie mogłem spać w nocy, wracając do domu - żalił się v-ce mistrz olimpijski z Soczi, dodając jednocześnie, że nie zamierza się poddawać

To oczywiście nie pierwszy duży kryzys w niezwykle długiej karierze Japończyka. Całkiem niedawno fiński dziennik Itla-Sanomat przypomniał mało znaną historię Kasaiego i fińskiego trenera, który wyciągnął go z dołka na zakręcie kariery blisko dwie dekady temu. Jak się okazuje, niezwykle istotną rolę w sportowym życiu Japończyka odegrał Pekka Niemelae, dziś asystent Miki Kojonkoskiego pomagający mu w projekcie szkolenia młodych skoczków z Chin. Wcześniej był m.in. szkoleniowcem reprezentacji Francji, Finlandii i Turcji.  W  2001 roku zakończył współpracę z kadrą B swojego kraju, a rok później wyruszył do Japonii, gdzie pracował przez trzy lata. Można powiedzieć, że w tamtym czasie spadł z nieba kilku japońskim skoczkom, wśród których był Noriaki Kasai. W sezonie 2001/02 Noriaki przechodził jeden z największych kryzysów formy w swojej karierze. Konkursy indywidualne podczas igrzysk w Salt Lake City kończył w... piątej dziesiątce. W zmaganiach zespołowych już nie wystartował. Przyszłość jego kariery jawiła się wtedy jako mocno niepewna. Otrzymał wówczas impuls, który uratował jego sportowe życie i szybko przyniósł efekty, w postaci trzech medali mistrzostw świata w Predazzo w 2003 roku.

Początki współpracy fińsko-japońskiego duetu bywały jednak trudne. Kasai był sceptyczny wobec trenera z niewielkim doświadczeniem, który objął funkcję jednego ze szkoleniowców w klubie Team Tsuchiya. - Przyjechałem do Japonii jako młody człowiek. W tamtejszej tradycji panuje głęboki szacunek do osób starszych. Zaufanie takiemu trenerskiemu młokosowi nie było takie proste - wspomina po latach Niemelae.

Sfrustrowanemu Noriakiemu żaden z jego starszych rodaków nie był w stanie jednak  pomóc. W końcu ten, nie mając już w zasadzie nic do stracenia,  zastukał do drzwi Fina, prosząc o wsparcie. Kluczową rolę w relacji między nimi odegrało zgrupowanie w Ruce latem 2002 roku. Dla trenera obserwującego męczącego się na skoczni Japończyka jasnym stało się, że największy problem tkwi w pozycji najazdowej. Nie bez znaczenia było też ułożenie ciała podczas lotu. - Przedstawiłem Noriakiemu swoją wizję, a następnego dnia poszliśmy na skocznię - opowiada Niemelae - W pierwszym skoku Kasai wylądował na 50 metrze. Pomyślałem, że nic z tego nie będzie. On wtedy powiedział: "Pekka, poczekaj, spróbuję jeszcze raz, ja rozumiem, o co Ci chodzi, teraz się uda". W następnym skoku osiągnął 151 metrów. Bardzo się ucieszyliśmy.

Sam Kasai nie raz wspominał, że okres współpracy z Finem bardzo mu pomógł w kolejnych latach kariery, również po zakończeniu pracy z aktualnym szkoleniowcem młodych Chińczyków. Niemelae uważa z kolei, że sam wyniósł z niej sporo korzyści procentującej w jego trenerskiej pracy: - Tamta współpraca była też punktem zwrotnym w mojej karierze jako trenera. Dużo się dowiedziałem i nauczyłem. Doceniam, że Noriaki nigdy nie zapomina, o tych którzy mu kiedyś pomogli. Od tamtego czasu łączy nas zażyła przyjaźń. Kasai często odwiedzał mój dom, będąc w Kuopio. Nawet, gdy byłem nieobecny, przyszedł, by przywitać się z moimi dziećmi. 

Według obecnego asystenta Miki Kojnkoskiego sekret długowieczności samuraja z Sapporo tkwi między innymi w przemyślanej wieloletniej pracy z fizjoterapeutami. Niemelae uważa, że gdyby ów ponownie doprowadził do perfekcji swoją technikę, mógłby nadal plasować się w światowej czołówce.