Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Camilnet Stochvignon rocznik 1987

Nie jestem wybitnym znawcą wina, właściwie w ogóle wina nie pijam. Zatem nie wiem nawet, czy ponad trzydziestoletnie wino w ogóle można pić. Ale gdyby tak FIS prowadziła oddzielną klasyfikację dla zawodników, którzy wygrywali po trzydziestce, to fiu, fiu... Robert Kranjec robił to pięć razy. Weißflog, Kasai i Ahonen po cztery. Amman, Bardal i Koch - po trzy. A Kamil? Dwanaście. 


Nie jestem wybitnym znawcą wina, jak wspomniałem, ale wiem, że są takie gorsze i takie lepsze. Są też takie, za które ludzie są w stanie zapłacić całkiem spore pieniądze. Rekordowo droga butelka wina (fakt, że sześciolitrowa) - Screaming Eagle Cabernet Sauvignon rocznik 1992 - poszła za pół miliona dolarów. A nawet jeśli coś nie kosztuje pół bańki zielonych, to i tak są takie gatunki czy tam szczepy, które wśród wielbicieli wina uchodzą za klasyki i są szczególnie cenione. Kamil Stoch nie bez powodu uchodzi za klasyk wśród wielbicieli skoków i jest szczególnie ceniony. Wino - wiadomo - im starsze, tym lepsze. Kamilowi wiek też wciąż jeszcze nie odbiera uroku i nie gasi blasku. Od czasu, gdy w sezonie 2010/2011 odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, przydarzyła mu się tylko jedna zima (na 10 - wliczając tą) bez wygranego konkursu. Piękny wynik. Lepsi są tylko Ahonen i Weißflog - jedenaście sezonów, oraz Kasai - dziesięć. Takim samym wynikiem jak Stoch, czyli dziewięcioma sezonami ze zwycięstwami, mogą się pochwalić jeszcze Schlierenzauer (i on ma 9 z rzędu) oraz Małysz. Nykänen miał osiem - też z rzędu.

Stary, dobry Kamil objawił nam się w sobotę w Engelbergu. Jest to dobry znak, tym bardziej, że ten sobotni konkurs był do tej pory najbardziej sprawiedliwym. Wiatr wiał cały czas z tyłu, czasem trochę mocniej, czasem trochę słabiej, ale ewidentnie namieszał najmniej ze wszystkich dotychczasowych konkursów. W zgodnej opinii skoczków, trenerów i dziennikarzy, było niemal idealnie i wyniki zależały niemal wyłącznie od formy sportowej i dyspozycji dnia. Może nie były to warunki laboratoryjne, ale bliskie ideału. Takich konkursów życzymy sobie więcej. Kamil wygrał nie dzięki szczęśliwemu podmuchowi, ale dzięki swoim umiejętnościom. Raz jeszcze pokazał, czym różnią się mężczyźni od chłopców. Stoch ma to do siebie, że gdy warunki są trudne, radzi sobie lepiej, niż rywale. Jeśli wieje w plecy, ale w miare stabilnie, podobnie wszystkim - można na niego liczyć, straci mniej metrów, niż inni. Śnieżyca, deszcz - stawiaj na Stocha. Pokona przeciwności losu łatwiej, niż młokosy, gołowąsy i efemeryczne gwiazdki, które potrzebują podmuchu pod narty, by zalecieć daleko. Inną cechą dojrzałego mężczyzny (panie potwierdzą, że bardzo pożądaną) jest słowność. Kamil powiedział, że w Engelbergu zamierza wreszcie zacząć sezon - no i zaczął.

Engelberg tłumaczy się z niemieckiego na polski jako Wzgórze lub Góra Aniołów. Nie wiadomo dokładnie, od jakich to aniołów wzięło nazwę to piękne miejsce. Pewnie jakieś tam mieszkają lub się ludziskom objawiają. Nie wiem, ile ich tam jest i jak się zwą, ale że Anioł Stróż Kamila tam mieszka - to pewne. Pierwszy raz Zębianin stanął tu na podium w grudniu 2011. Od tego czasu były tylko dwa sezony bez jego obecności w czołowej trójce. Sezon 2014/2015, gdy do Engelbergu nie przyjechał z powodu kontuzji. Oraz rok później - w ostatnim roku pracy trenera Kruczka, gdy tylko trzy razy uplasował się w pierwszej dziesiątce a najwyższym miejscem było szóste - w Niżnym Tagile. Razem z sobotnim zwycięstwem, Kamil ma już tam dziewięć miejsc w czołowej trójce, z czego dwa zwycięstwa. Nic dziwnego, że to właśnie tutaj udało mu się wskoczyć we właściwe tory. Do tej pory skakał w kratkę. Na jeden skok świetny przypadało kilka przeciętnych lub słabych. Tymczasem w czterech sobotnich seriach w Engelbergu był odpowiednio pierwszy, drugi, znów pierwszy i znów drugi. Seria, jak za najlepszych czasów. Jeśli chodzi o niedzielę, nie będę nawet sprawdzał liczb, bo niewiele by to dało.

Bo w niedzielę pogoda wróciła do swego zwykłego, jak na tę jesień, stanu. Lał deszcz, a porywy wiatru ustawiły sporą część klasyfikacji. Po pierwszej serii na dziesiątym miejscu mieliśmy Mackenzie Boyd-Clowesa, na jedenastym Siergieja Tkaczenkę a na dziewiętnastym Andreasa Schulera - zawodników nie mających do tej pory na koncie choćby jednego punktu. Z kolei Kubacki wylądował na miejscu 47., Schmid na 48., a Ammann był ostatni, czyli 63., bo kwalifikacje trzeba było z powodu zbyt mocnego wiatru odwołać. Kamil, sobotni zwycięzca, na półmetku był piąty, ale w drugiej serii dostał taką lufę w plecy, że ostatecznie spadł na dziewiątą lokatę. 

Zanim jednak to nastąpiło, w sobotę znów widzieliśmy takiego Kamila, jakiego go pamiętamy z najlepszych czasów. Piękny, daleki lot, wspaniała, majestatyczna wręcz sylwetka zastygnięta w niemal bezruchu i nienaganne lądowanie w miejscu, gdzie inni klapią na dwie nogi lub ratują się przed upadkiem. W dodatku Doležal poprawił to, co od lat było bolączką Kamila, czyli prędkości najazdowe. A jednocześnie - co udowodnił w Engelbergu - udało się przy tym zachować technikę skoku. Dzięki temu 83. polskie i 34. kamilowe zwycięstwo stało się faktem. To był naprawdę dzień, w którym Kamil mógł świętować, tym bardziej że Liverpool wygrał klubowe mistrzostwa świata. Ale Kamil jest lepszy, niż Liverpool. On do zwycięstwa nie potrzebował dogrywki.

Niestety - o ile Kamil pokazał błysk, to reszta chłopaków przygasła. Widać to było nawet pomimo tego, że wiatr wtrącił swoje 33 grosze. To nie tylko wina warunków, że o ile sobotni konkurs był jak na razie dla nas najlepszy - 147 punktów, o tyle niedzielny - najgorszy - 35. Ta liczba punktów oczywiście nie jest wyznacznikiem formy Polaków, tylko zobrazowaniem wpływu wiatru na zawody. Jednak trzeba się pogodzić z tym, że ten sezon może po prostu tak wyglądać. Wiatr nie wiatr, konkurs się odbył, punkty przyznano, o tyle powiększył się nasz dorobek w Pucharze Narodów i żadne płacze i krzyki nie przekonają nas, że jest inaczej. Ale trudno nie zauważyć, że Dawid, Maciek i Kuba obniżyli loty. Najbardziej martwi postawa Kuby, który ani w sobotę ani w niedzielę nie znalazł się nawet w "50". Co do Piotrka to akurat uważam, że on też się w Engelbergu spisał nieźle, ale w niedzielę przegrał z wiatrem, nie z rywalami. A Klimek zmarnował ostatnią szansę zdobycia punktów. Ostatnią, bo w obliczu słabej, by nie rzec fatalnej postawy Polaków w Pucharze Kontynentalnym, o utrzymaniu limitu siedmiu zawodników nie można było nawet marzyć. Lipa trochę. Biorąc pod uwagę, że zamiast japońskiej kadry A wystąpiła japońska kadra B, liczyłem, że Polacy nie będą mieli żadnego problemu z przejściem kwalifikacji a może nawet w komplecie zapunktują w obu konkursach. W końcu to Engelberg - miejsce dla Polaków szczęśliwe. Tymczasem japońska kadra B pokazała swoje pazury. A niedzielny konkurs, w którym punktowało tylko dwóch Polaków, jest pierwszym takim przypadkiem od marca 2016. 

Posypał się też zupełnie Tande. Trzy konkursy temu był liderem z wyraźną - wydawać by się mogło - przewagą. Teraz spadł na miejsce piąte i ma blisko 170 punktów straty do lidera. Występy w Engelbergu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Pytanie, czy mu się uda? Wygląda to tak, jakby uderzenie nartą na rozbiegu Vogtland Areny uszkodziło coś więcej, niż tylko kostkę mistrza świata w lotach.

Kolejna dyskwalifikacja Słoweńca. Na trzynaście takich przypadków pięć orzeczono wobec podopiecznych Bertoncelja. Norwegowie kombinują albo mniej, albo skuteczniej.

Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca! Wskrzesiciel narodu. Z matki obcej: krew jego dawne bohatery, a imię jego będzie... Władimir Zografski! Wszystko się zgadza. Z matki obcej, bo przecież Bułgar. Zografski na siedem konkursów trzy razy był 44.! W całej karierze - pięć razy. I jeszcze raz w LGP w Zakopanem w tym roku. Był też 44. w TCS 2011/2012 i w PŚ w Lotach dwa lata temu. To on! Mickiewicz nie mógł się pomylić. 

Wiecie, na kogo ostatnio zwróciłem uwagę? Na Piusa Paschke. To był zawsze taki zapchajdziura. Najbardziej mi się kojarzył z tym, że w goglach trochę do Ahonena jest podobny. Horngacher go włączył do kadry po niezłym lecie, ale raczej chyba z braku laku a precyzyjniej Wellingera. Tymczasem Paschke punktuje w każdym konkursie. Po jedenastym miejscu w Niżnym Tagile, które było jego najlepszym wynikiem w karierze, w Engelbergu był dziesiąty i trzynasty. Takiego weekendu jeszcze w karierze nie miał. Ba - we wszystkich swoich poprzednich sezonach uciułał 104 punkty. W tym ma już 101. 

Skok weekendu? Każdy powie - że pierwsza sobotnia próba Kamila. Patriotycznie przytaknę. Ale zwróćcie uwagę na pierwszy niedzielny skok Petera Prevca. Pero miał w plecy 1,92 m/s i dostał 24,3 punkta rekompensaty. 24,3! Gorzej w całym konkursie miał tylko Piotr Żyła - 2,07 m/s i 26,2 punkta rekompensaty. Skończył na 33. miejscu. Ammann w podobnych warunkach skończył na 63. A Pero? Pero po pierwszej serii zajmował drugie miejsce po skoku na 123,5 metra. Które zresztą utrzymał. Nawiasem mówiąc w drugiej serii też go wiatr nie rozpieścił. Choć nie był dla niego tak surowy, jak dla Kamila. Ogólnie Polacy łatwo z wiatrem nie mieli. Piotr miał najgorsze warunki w pierwszej serii, Kamil najgorsze w drugiej. Te jego 118,5 metra z 18. belki przy 1,69 m/s w plecy to też należy szanować. 

Mamy punkty dla USA, Kanady i Kazachstanu. Tym samym liczba krajów z punktami w Pucharze Narodów urosła nam do 14. Kanada wyprzedziła Czechy a Kazachstan Bułgarię. Niemcy w sobotę na chwilę wyprzedziły Słowenię, ale w niedzielę roszadę odwrócono.

Narzekamy na ten wiatr, na to jak bardzo wpływa na wyniki i psuje nam oglądanie skoków. Narzekamy na przeliczniki - że niemiarodajne. Ale warto jednak zauważyć, jak bardzo poprawiło się bezpieczeństwo na skoczni w porównaniu z latami '90 czy nawet poprzednią dekadą. Zwróćmy uwagę na to, że dziś upadki zdarzają się skoczkom głównie przy lądowaniu. Kiedyś znacznie więcej było ich również, gdy skoczkowie z powodu podmuchów wiatru tracili równowagę w powietrzu. Zapewne ma to związek i z przebudową skoczni (lata się niżej nad zeskokiem) i ze stylem V, kóry jest bardziej stabilny. Ale myślę, że lepsze sposoby mierzenia wiatru też mają tu coś do rzeczy. Te siedem czujników na skoczniach dużych i dziesięć na mamutach sprawia też i to, że upadków takich jak Tomasza Pochwały w Planicy jest po prostu mniej.

Karl Geiger przypomina mi w tym swoim kasku szerszenia. A Wam?

Czołówka PŚ 22.12.2019
Lp zawodnik kraj pkt strata1 strata2
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 440 0 0
2 Stefan Kraft Austria 369 71 71
3 Karl Geiger Niemcy 347 93 22
4 Kamil Stoch Polska 275 165 72
5 Daniel-André Tande Norwegia 273 167 2
6 Philipp Aschenwald Austria 272 168 1
7 Peter Prevc Słowenia 217 223 55
8 Anže Lanišek Słowenia 206 234 11
9 Marius Lindvik Norwegia 183 257 23
10 Yukiya Satō Japonia 178 262 5

Smok umocnił się na prowadzeniu. Z dziesiątki wypadł - i to aż na miejsce piętnaste - Dawid Kubacki. Zastąpił go Marius Lindvik. Ostał się, mimo nieobecności, Yukiya Satō. Kamil wskoczył nam aż na czwarte. Raduje się serce, raduje się dusza, gdy biało-czerwony w górę tabelki rusza...

Poczet zwycięzców PŚ 22.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 2 1
2 Daniel-André Tande Norwegia 2 5
3 Stefan Kraft Austria 1 2
4 Kamil Stoch Polska 1 4
5 Yukiya Satō Japonia 1 10

Z sercem przepełnionym radością witamy w poczcie zwycięzców naszego mistrza!

Poczet Podiumowiczów 22.12.2019
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 2 0 1 3 1
2 Daniel-André Tande Norwegia 2 0 0 2 5
3 Stefan Kraft Austria 1 2 0 3 2
4 Kamil Stoch Polska 1 0 1 2 5
5 Yukiya Satō Japonia 1 0 0 1 10
6 Karl Geiger Niemcy 0 1 1 2 3
7 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 6
8 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 8
9 Peter Prevc Słowenia 0 1 0 1 7
10 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 13
11 Marius Lindvik Norwegia 0 0 1 1 9
12 Jan Hörl Austria 0 0 1 1 11

Co tydzień nam ktoś nowy do tableki podiumowiczów wskakuje i to nie tyle nowy w tym sezonie, co zupełny debiutant. Tym razem padło na Hörla. Nie, żeby to był jakiś zupełny przypadek, w końcu Hörl jest w klasgenie tuż poza dziesiątką. Zresztą ex aequo ze swoim rodakiem Huberem. Ciekawe, kto nam się pojawi podczas Turnieju Czterech Skoczni.

Polacy 22.12.2019
Lp zawodnik pkt w PŚ
1 Kamil Stoch 275 4 A
2 Dawid Kubacki 144 15 A
3 Piotr Żyła 88 20 A
4 Maciej Kot 30 33 A
5 Stefan Hula 27 34 A
6 Jakub Wolny 22 36 A
7 Klemens Murańka 4 53 B

Mało ruchu. A jak twierdził Eduard Bernstein - ruch jest wszystkim.

 

Bracia 22.12.2019
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 487
2 Prevc Słowenia 282
3 Huber Austria 162

Mogłoby się wydawać, że Prevce odrobią nieco do Kobayashich, skoro Kobayashi będzie w Engelbergu tylko jeden. Ale za to jaki on jest jest ten jeden! Jeszcze powiększył przewagę.

 

Plastikowa Kulka 22.12.2019
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Maciej Kot Polska 6,3 33
2 Moritz Baer Niemcy 6 36
3 Anders Håre Norwegia 5 n
4 Markus Eisenbichler Niemcy 5 32
5 Constantin Schmid Niemcy 5 23
5 Daiki Itō Japonia 5 23
7 Timi Zajc Słowenia 5 19
8 Thomas Aasen Markeng Norwegia 3,1 22

Zasady dotyczące Plastikowej Kulki można znaleźć w tym felietonie.

Cytat zupełnie na temat: "Podszedł do telemarku trochę nonszalancko. A może mi się tylko wydaje? On jest wysoki, to żeby telemark mu ładnie wyszedł, musi zgiąć się jak paragraf."

Igor Błachut

Cytat zupełnie nie na temat:

No i to by było na tyle z Engelbergu. Kolejne cztery przystanki, to te, które co roku budzą mnóstwo emocji. Przy takiej pogodzie jaką mamy w tym sezonie, nic nie jest pewne, więc zamiast prorokować, złożę Wam i sobie serdeczne życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia, które przecież tuż-tuż.

Niech nam wszystkim Kamil daleko ląduje

Niech wesoło Piotrek po skoku żartuje

Kubackiego żeby za bardzo nie znosiło

Kubie do warunków trochę poszczęściło

Kot niech się nie spina, Stefek wyluzuje

A Doležal niech ich na Turniej przygotuje

Niech wiatr nie przeszkadza, śniegu trochę spadnie

A Polacy niech skaczą daleko i ładnie

Cieszmy się z wyników od Pisar do Hańczy

Tego Autorytet życzy Samozwańczy

P.S Wiem że rymy kiepskie, a wierszyk dziecinny

Temu brak talentu do poezji winny

Kiedy brak natchnienia, problem nawet w tym,

by do słowa ostatniego w wersie znaleźc rym

Wybaczcie, że chciałem mimo to spróbować

Ale skoro (...*) może skoki komentować...

*) W nawias wstawcie sobie nazwisko tego komentatora, którego najbardziej nie lubicie ;-)

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez

poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nie czytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmijcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.