Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Maren Lundby dorówna Adamowi Małyszowi?

- Kiedy dorastałam, był chyba najlepszym skoczkiem narciarskim. Oglądałam zawody w telewizji i widziałam w nich Adama Małysza. Jest moim idolem - nie ukrywa Maren Lundby, aktualna mistrzyni olimpijska oraz mistrzyni świata w skokach kobiet. 25-latka, która tej zimy rozpoczęła marsz po trzecią Kryształową Kulę z rzędu, co dotąd udało się tylko Małyszowi, opowiedziała nam o swoich kolejnych celach i rosnącej popularności tej dyscypliny sportu w Norwegii.


Skijumping.pl: Jest Pani zadowolona z inauguracji Pucharu Świata 2019/20? W Lillehammer nie miała sobie Pani równych.

Maren Lundby: Tak, nie mogłam sobie wymyślić lepszej premiery sezonu. Poprzedni sezon był trudną walką, natomiast bieżący rozpoczął się dla mnie bardzo dobrze i mam nadzieję, że uda mi się to kontynuować.

Przeczytaliśmy, iż jednym z Pani celów jest zbliżenie się poziomem do skoczków narciarskich. Czy Pani zdaniem jest to możliwe?

Tak mi się wydaje. Przynajmniej staramy się odnaleźć na to sposób. Przez samą pracę nad tym, a także próbę wyłapania różnic, możemy wprowadzać różne ulepszenia i poprawiać moje wyniki. Mam na myśli udoskonalanie pierwszej fazy lotu i tym podobne aspekty. Cały czas się rozwijam i mam nadzieję, iż wkrótce będę reprezentować podobny poziom, co panowie.

Dużo mówi się też o Pani marzeniu, którym jest spróbowanie swoich sił na skoczni do lotów narciarskich. 

Zgadza się, to prawda. Uważam, że dużo kobiet poradziłoby sobie na takim obiekcie. Stale walczymy o to, aby dostać taką szansę. W przyszłym roku, bądź podczas mistrzostw świata w lotach narciarskich, które w 2022 roku zorganizuje Vikersund. Jak to będzie? Przekonamy się, ale dla mnie to istotny cel i motywacja do pracy.

To prawda, że Adam Małysz był dla Pani inspiracją i sportowym idolem?

Dokładnie. Kiedy dorastałam, był chyba najlepszym skoczkiem narciarskim. Oglądałam zawody w telewizji i widziałam w nich Adama Małysza. Jest moim idolem. Widziałam niejeden jego skok i sporo z nich wyniosłam.

Myśli Pani, iż jest Pani w stanie powtórzyć jego sukcesy i odnieść równie dużo zwycięstw?

To będzie trudne do osiągnięcia. Aktualnie staram się poprawiać z dnia na dzień, ale myślę, że nie będzie to łatwe zadanie. Skupiam się na rozwoju własnej kariery, bo to dla mnie najważniejsze.

Mając takiego idola, jak Adam Małysz, można wzorować się na jego technice czy innych aspektach?

Raczej nie dorobię się takiego zarostu <śmiech>... Ale jeśli chodzi o resztę, technika jego skoków zdezaktualizowała się przez ostatnie lata. Sprzęt znacząco zmienił się od czasów jego świetności. Myślę jednak, że stabilność jego skoków jest przykładem, z którego należy dużo czerpać. 

Pani życie w Norwegii wygląda imponująco. Często spotyka Pani znanych ludzi, a jak wygląda rozpoznawalność Pani osoby?

Odnoszę wrażenie, że nie jestem bardzo popularna. Dostrzegam jednak, iż częstsza obecność w telewizji, a także występy w imprezach rangi mistrzowskiej, zwiększa zainteresowanie skoczkiniami. Ludzie zwracają na nas uwagę, ale to bardzo miłe. Umożliwia mi to poznawanie znanych ludzi i opowiadanie im o kobiecych skokach narciarskich. To bardzo ważne. Nie tylko dla mnie, ale i dla rozwoju całej dyscypliny.

Niedawno poznała Pani norweską parę królewską. Na spotkaniu obecny był też Bjoern Einar Romoeren. Jak było?

Było naprawdę miło. To sympatyczni ludzie, których poznałam jeszcze podczas mistrzostw świata w Seefeld. Przyjeżdżają na nasze zawody, bądź śledzą nas przed telewizorami i kibicują nam. To bardzo fajne!

A jakie wrażenia towarzyszyły Pani podczas wizyty Chucka Norrisa w Norwegii?

Przyznam, że takiego spotkania się nie spodziewałam... Nie oglądałam filmów, w których występował, natomiast słyszałam o nim i jestem pod ogromnym wrażeniem. Możliwość poznania go okazała się wartościowym doświadczeniem. Z uwagą przysłuchiwał się temu, co miałam mu do opowiedzenia na temat historii skoków na Holmenkollen. To było udane spotkanie.

Jak popularne są teraz skoki kobiet w Norwegii? Porównując je do innych dyscyplin, na przykład biegów narciarskich?

Trudno porównywać te dyscypliny, ale skoki wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Podam przykład ostatnich mistrzostw świata w Seefeld, kiedy konkurs kobiet miał w norweskiej telewizji lepszą oglądalność od zawodów mężczyzn. Popularność rośnie, a ludzie zwracają coraz większa uwagę na tę dyscyplinę. To dobrze. Czasami zdarzy się, że ktoś rozpozna mnie na ulicy, ale nie przeszkadza mi to. Dobrze wiedzieć, iż ludzie ci kibicują. 

Latem miała Pani sporego pecha. Najpierw upadła Pani w Trondheim, a następnie przydarzył się wypadek na skoczni w Lillehammer. Na pewno wpłynęło to na przygotowania do zimy. Czy aktualnie wszystko jest w porządku?

Tak, miałam pecha, ale po części ponoszę za to winę. Teraz czuję, iż wszystko jest w porządku. W Lillehammer miałam sporo szczęścia. Straciłam równowagę przed skokiem, zsunęłam się po rozbiegu i spadłam na bulę. Bardzo mocno uderzyłam się w kolano i głowę, ale na szczęście miałam na sobie kask. Byłam bardzo wystraszona, bo mogło dojść do tragedii. Miałam naprawdę dużo szczęścia, że wyszłam z tego bez żadnej poważnej kontuzji... Grunt, że teraz czuję się dobrze.

Za nami kilka lat dominacji Sary Takanashi. Myśli Pani, że teraz nadszedł czas Maren Lundby?

Oczywiście, mam taką nadzieję! Jednak jak widzimy, w skokach wszystko szybko się zmienia. Dużo dziewczyn jest teraz w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. W tej dyscyplinie każdy kolejny weekend znacząco różni się od poprzedniego, więc nigdy nie można być pewnym wyniku. Niemniej, zawsze daję z siebie wszystko. Moim celem jest bycie wśród najlepszych na świecie, kiedy zakończę karierę. 

Tej zimy, kiedy kobiety nie wezmą udziału w żadnej imprezie rangi mistrzowskiej, jest Pani tak samo zmotywowana jak rok czy dwa lata temu, gdy sięgała Pani po złote medale w Seefeld i Pjongczangu?

Staram sobie wyznaczać inne cele, na przykład zbliżyć się poziomem do mężczyzn. Chcę też zdobyć trzy Kryształowe Kule z rzędu, czego dotąd dokonał tylko wspomniany Adam Małysz. Próbuję szukać motywacji w innych rzeczach, ponieważ dobrze to na mnie działa. W każdym razie, nie mogę się już doczekać następnej zimy ze światowym czempionatem w Oberstdorfie. Zawsze szukam nowych bodźców.

Śledzi Pani męski Puchar Świata?

Tak, cały czas! Każdy skok, nawet treningowy, w relacjach live dostarczanych przez FIS. Szukam ich skoków na YouTube, oglądam wszystko. Staram się uczyć.

Zapytamy w takim razie Panią, jako ekspertkę. W Polsce panuje delikatne rozczarowanie wynikające ze startu sezonu w wykonaniu polskich skoczków, którzy mają nowego trenera. Jaka jest Pani opinia? To kwestia pecha do warunków czy słabszej dyspozycji?

Jak mówiłam, w skokach wszystko potrafi zmienić się błyskawicznie, z dnia na dzień. Wydaje mi się, że nawet po słabszym początku zimy, wszystko i tak może wydarzyć się w styczniu, lutym czy marcu. Trzeba pozostać skupionym na tym, na co ma się wpływ. Polski zespół jest bardzo dobry. Zawodnicy mają dużo doświadczenia, z Kamilem Stochem na czele. Uważam, że trudno będzie z nimi konkursować na niektórych obiektach.

W norweskim zespole widzimy kilka nowych twarzy. Co sądzi Pani o ekipie Alexandra Stoeckla?

Jak na razie, wszystko wygląda dobrze. Norwegowie mają teraz bardzo silną drużynę. Jak to będzie wyglądało w dalszej części sezonu? Przekonamy się. Dobrze widzieć jednak nowe twarze w reprezentacji.

Z Maren Lundby rozmawiał Tadeusz Mieczyński