Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Trzeci Król

Można jak Nieminen lub Diethart - pojawić się znikąd jak meteoryt i wprawić świat w osłupienie. A potem zniknąć. Można jak Schlierenzauer lub Stoch - dołożyć kolejną perłę do długiej i bogatej kolekcji. Można, jak Kobayashi - jechać jako faworyt i zgarnąć jak swoje. A można jak Dawid Kubacki - ciężką pracą powoli wspinać się na szczyt i wreszcie go osiągnąć. Dawid Kubacki jest dziś na szczycie skokowego świata. 

Ten triumf zaskoczył wielu. Mnie również. Nie żebym uważał, że Dawida na to nie stać. Mówimy przecież o aktualnym mistrzu świata. Mianowicie dlatego, że wydawało się, że forma Dawida lekko spada. W sprawiedliwym i miarodajnym sobotnim konkursie w Engelbergu zajął najniższe miejsce w sezonie. Następnego dnia po raz pierwszy nie awansował do finału, choć akurat ten incydent nic nie mówił o jego formie a wszystko o warunkach na skoczni. Ale mimo wszystko na jednego z faworytów wyrósł po Szwajcarii Kamil Stoch. A tu proszę.



Powtórzę zasłyszany w Internecie dowcip: Jeśli jeszcze wątpicie w globalne ocieplenie - spójrzcie na wyniki Dawida Kubackiego. Mamy styczeń, a on skacze jak w Letniej Grand Prix. Dowcip już nieco z brodą. W końcu już zeszłej zimy Dawid pokazał, że jednak potrafi przekuć letnią formę na zimową i udowodnił, że należy do ścisłej światowej czołówki. Ale to, że ten dowcip krąży, że ktoś go odświeżył, wiele nam pokazuje. Mówi nam coś o nas samych. Nauczyliśmy się traktować Dawida, jako tego solidnego, czwartego do drużyny. Co to latem może wygrywać, ale zimą jest częścią tła dla tych najlepszych. Statystą, w najlepszym razie ciekawą postacią drugoplanową. Indywidualne trofea mieli zdobywać ci utalelentowani, którymi zachwycano się za młodu - Rutkowski, Stoch, Byrt, Kot, Murańka, Zniszczoł, Biegun, Kłusek, Wolny, ewentualnie Żyła. Niektórzy faktycznie zdobywali, na innych wciąż czekamy, inni przepadli jak kamfora. A Dawid ma już na koncie mistrzostwo świata i wygraną w Turnieju Czterech Skoczni. Dwa trofea w przeciągu niespełna 12 miesięcy. Niektórych triumf w Seefeld nie przekonał, bo zdobyty był w doprawdy kuriozalnych warunkach. I na nic były tłumaczenia, że Dawid był przecież faworytem do medalu, bo na skoczni Toniego Seelosa skakał koncertowo. Czy przekona ich zwycięstwo w Turnieju? Jeśli nie, to nic już ich nie przekona. Bo przecież jest to zwycięstwo niezwykle okazałe. Dawid zdobył w Turnieju 1131,6 pkt. co jest drugim wynikiem w historii. Większy dorobek miał tylko Peter Prevc trzy lata temu. A na jak wysokim poziomie stał 68. Turniej Czterech Skoczni, niech świadczy nota Lindvika. Jego 1111 pkt. to piąty najlepszy wynik w historii. 



Znów powtórzę czyjś koncept, ale trudno w erze twittera i facebooka wymyślić felietoniście coś nowego. Jak się pisze duży artykuł podsumowujący trzy dni po jakimś wydarzeniu, to wszystko już zostało powiedziane, napisane, zaćwierkane i zmemowane. Doczekaliśmy się w Święto Trzech Króli naszego polskiego trzeciego króla czterech skoczni. Adam, Kamil, Dawid. Tamci trzej, jak chce chrześcijańska tradycja, przywieźli dzieciątku Jezus dary symboliczne. Nasi trzej obdarowali nas emocjami, radością i poczuciem tyleż przyjemnej, co nieco przecież nieuzasadnionej dumy. Ale taka już rola i dola sportowców. Pierwszy był królem romantycznym. Po latach posuchy nie tylko w skokach, ale w ogóle w sporcie, dał nam nagle eksplozję pozytywnych przeżyć; radości, dumy, satysfakcji. Pozwalał odreagowywać kompleksy wobec Zachodu. Wydawał się postacią niemal magiczną, wielu wierzyło, że trenować go może nawet pani Wiesia z pralni - taki miał talent.



Drugi był królem pozytywistycznym. Wyrastał i obrastał w trofea już w nieco innej rzeczywistości. Stały za nim pieniądze, technologia i know-how, bo gdy święcił swoje największe sukcesy, nie byliśmy już ubogim krewnym świata a dopingowało go w coraz większym stopniu pokolenie urodzone w normalności i nie mające kompleksów demoludów. Jego powtórzenie wyczynu Hannawalda było ostatecznym przypieczętowaniem naszego oczekiwania na spełnienie się magicznej przepowiedni z 1999 roku. Tej przepowiedni o cudownym chłopcu, który w wieku 12 lat skoczył na Wielkiej Krokwi 128 metrów i miał być "następcą Małysza". Ale i on miał nieprzeciętny talent. I mamy teraz króla Dawida. Temu królowi Czterech Skoczni odmawiano talentu zawsze. Tak jakby bez talentu do skoków można było skakać w Pucharze Świata i odnosić z roku na rok coraz większe sukcesy. Podobnie jak wielu innych polskich skoczków był krytykowany i wyśmiewany. Tak jak krytykowani byli trenerzy, którzy w Dawidzie (podobnie jak w Maćku Kocie) widzieli talent czekający na ociosanie i wozili na konkursy, choć rzeczeni zawodnicy wciąż nie zachwycali. Bo polski kibic nie słynie z cierpliwości. Nie lubi czekać. Sukces ma być już, natychmiast. Teraz i tutaj. W Polsce nie cieszą się dużą popularnością zawodnicy którzy ciężką pracą i wytrwałością krok po kroczku pną się do góry. Metoda małych kroczków jest wyśmiewana, wykpiwana, dezauowana. My wolimy magię, deus ex machina, cudy nad Wisłą i na Wielkiej Krokwi. I również z tego powodu (choć oczywiście są i inne) Dawid nigdy nie będzie takim idolem, jakim byli i są królowie Adam i Kamil.
 


Zapewne też Dawid nigdy nie dorówna ilością sukcesów dwóm pozostałym. Na to już po prostu zabraknie czasu. Co wcale nie oznacza, że nie sprawi nam już żadnej radości. Skoki zmieniają się na naszych oczach. Coraz mniej Nykänenów, Nieminenów, Bulaów, Morgensternów i Schlierenzauerów. Coraz więcej Jandów, Bardali, Stochów i Kubackich. Skoczkowie się starzeją, wystarczy porównać ilość juniorów startujących i odnoszących sukcesy w Pucharze Świata dziś i dwie, trzy dekady temu. 
Więc oprócz wartości ciężkiej pracy i wytrwałości, casus Dawida uczy nas też czegoś innego. Nie skreślajmy Kota, Murańki, Zniszczoła. Nie wysyłajmy ich na emeryturę. Oni też jeszcze mogą odpalić. Warto wierzyć. W ludzi, w polskich sportowców i trenerów. Wielu się bało czarnej dziury, gdy Małysz kończył karierę. Bo młodzi następcy wciąż zawodzili. Tymczasem po Małyszu polscy skoczkowie zdobyli już dwa Puchary Świata, Puchar Narodów, wygrali trzy Turnieje Czterech Skoczni, zgarnęli naręcza medali wszystkich kolorów na czempionatach. 



Ten Turniej miał swoją dramaturgię i napięcie rosło z konkursu na konkurs. Dawid jako jedyny zawodnik uplasował się we wszystkich zawodach na podium. Poprawiał się ze skoczni na skocznię - trzeci na inaugurację, trzeci w Nowy Rok, drugi na Bergisel i w końcu przypieczętował  swoje zwycięstwo w Turnieju zwycięstwem w Bischofshofen. (I tu taka ciekawostka - wszytkie swoje trzecie miejsca indywidualne, a było ich sześć, Dawid zajmował w Niemczech.) Pierwsze podium w Oberstorfie przyjąłem z umiarkowaną ekscytacją - w końcu tak samo zaczął się Turniej Czterech Skoczni dwa lata temu, gdy Dawid skończył ostatecznie na szóstym miejscu. Drugie podium w Garmisch-Partenkirchen sprawiło, że Dawid znalazł się w czteroosobowym gronie faworytów. Ale w końcu wszyscy pamiętaliśmy, co było rok temu - dwa podia w Turnieju i dwa słabsze występy, które zaowocowały spadkiem z wirtualnego podium. Potem przyszedł konkurs w Innsbrucku i słabsze skoki głównych rywali oddane w pechowych warunkach. Dawid został liderem. Chyba każdy z nas miał obawy, czy wytrzyma presję, czy nie przydarzy mu się słabszy dzień. Przecież Lindvik szedł jak burza i żadnego błędu by nie wybaczył. Ale w końcu Mustaf przybił stempel w Bischofschofen - najdłuższy skok w pierwszej serii, najdłuższy w drugiej. Pozbawił rywali złudzeń w zasadzie już w pierwszym skoku. Druga była formalnością. Tu już nikt nie ma prawa mówić, że Polak zwycięstwo zawdzięcza szczęściu. Ostatecznie przewaga nad rywalami okazała się większa, niż ich straty punktowe z racji gorszych warunków na Bergisel. Dawid Kubacki znów na szczycie. Warto zauważyć, że dwa trofea Wielkiego Szlema w ostatnich latach zdobywali tylko najlepsi. Dominatorzy. Giganci. Czy właśnie kończy się era Smoka i zaczyna era Dawida? Skoczek z Szaflar już jest trzecim najwybitniejszym Polakiem po Małyszu i Stochu. Jego dwa sukcesy przebijają jeden złoty medal Fortuny z Sapporo. Czy to jednak szczyt jego możliwości? Czy właśnie rozpoczął się jego marsz po Kryształową Kulę? Trudno na razie wyrokować. Ale skoro po Puchar Świata mogli sięgnąć Jakub Janda czy Anders Bardal, to czemu nie miałby tego zrobić Dawid Kubacki?


Żeby sięgnąć po Kulę, trzeba trochę powygrywać. Choćby ze trzy konkursy, jak Małysz w sezonie 2002/2003. Czy rzeczony Bardal dziewięć lat później. Na razie Dawid jest właśnie takim niezwykle ekonomicznie skaczącym zawodnikiem. W elicie na śniegu wygrał zaledwie trzy konkursy. Z czego drugi dał mu złoty medal w Seefeld a trzecim przypieczętował triumf w prestiżowym Turnieju.

Trzynastka jest pechowa? Możecie to mówić różnym zabobonnym głuptaskom, ale nie rozsądnemu, inteligentnemu facetowi, jakim niewątpliwie jest Dawid. Z trzynastką na plastronie zaczynał ten Turniej w Oberstdorfie. I z trzynastką kończył w Bischofshofen, gdy ciążyła mu już presja lidera i faworyta. Dlatego jestem o niego spokojny. Ten sukces - podobnie jak poprzednie - nie zawróci mu w głowie. On wie, co ma robić. Niestraszni mu namolni fani, dziennikarze-dyletanci, którzy ze sportem mają niewiele wspólnego, a próbują się ogrzać w blasku sukcesu, więc wyskakują z żenującymi pytaniami. Niestraszna presja oczekiwań czy obowiązki wobec sponsorów. Niestraszne pokemony, konferencje prasowe, sesje fotograficzne, memy, komentarze i całe to dobrodziejstwo i złodziejstwo inwentarza, które przychodzi po sukcesie jak po nocy dzień, po burzy spokój i po świętach nadwaga. On ma wszystko poukładane. 


Dlaczego jeszcze ten sukces był dla mnie zaskoczeniem? Biorąc pod uwagę, ile sukcesów osiagnęliśmy przez ostatnie trzy lata, nie miałem tej zimy zbyt wyostrzonego apetytu. Zakładałem, że musi nastąpić sezon słabszy. Tak to już w skokach jest. A tu proszę. Pierwsza poważna impreza i mamy zwycięstwo. Przecież dla wielu TCS jest tej zimy imprezą sezonu. Ja akurat stawiam prestiż Mistrzostw Świata w Lotach wyżej, niż Turnieju Czterech Skoczni. Ale i tak mówimy w najgorszym wypadku o drugim najważniejszym wydarzeniu zimy. Oczywiście najważniejszym tofeum pozostaje Puchar. Tak czy owak dla mnie Doležal już osiagnąl więcej, niż się po nim spodziewałem w pierwszym sezonie. Teraz każde zdobyte trofeum będzie już tylko wartością dodaną. 

Marius Lindvik. Ten to się nam rozskakał. Mistrz świata juniorów sprzed dwóch lat wszedł w nowy rok z drzwiami, przytupem i tą zuchwałą pewnością siebie, która emanuje z człowieka gdy ma się te dwadzieścia jeden lat. Gdyby nie Oberstdorf, poszłoby z Dawidem na żyletki. Jednak na starcie młody Norweg stracił trochę punktów i swój pościg zakończył na drugiej pozycji. Zresztą on już od początku sezonu jest w wyśmienitej formie. Co do niego, jestem przekonany, że to nie żaden młodzieńczy wyskok. Lindvik już jest i do końca zimy pozostanie pierwszoplanową postacią pucharowej karuzeli.

Karl Geiger. Pięć razy na podium i wciąż bez zwycięstwa. On się w końcu przełamie, pytanie tylko kiedy. Dzięki świetnej postawie doskoczył już prawie do Smoka w klasgenie. Neojapończyk prowadzi o krótki pysk. A Szerszeń wciąż się rozkręca. Na jego nieszczęscie na trzecim turniejowym wirażu dał się wyprzedzić Lindvikowi. Skończyło się na trzecim miejscu. Ale i tak uważam, że on i Kraft mają największe szanse, by pokonać tej zimy Smoka.

Tym samym Niemcy czekają na swojego zwycięzcę TCS chyba już dłużej niż Mietek Szcześniak na ciepło dusz i ciał. Jak w Polsce po triumfie Hannawalda nad Małyszem jakiś wściekły kibic kogoś ze złości zamordował, to nawet biorąc pod uwagę opieszałość polskich sądów, pewnie już dawno wyszedł na wolność.  W międzyczasie Turniej wygrywało sześciu Austriaków, po dwóch Norwegów i Polaków, Fin, Czech, Słoweniec i Japończyk. To już jest w ogóle jakas klątwa z tym TCSem. Przecież nie tak dawno Freund wywalczył szklaną kulę, Niemcy zdobywali złote medale indywidualnie i drużynowo. Wygrali sporo konkursów PŚ. Tymczasem  od ostatniego konkursu TCS wygranego przez Svena Hannawalda tylko dwukrotnie zawody padły łupem Niemców. W tym czasie Szwajcarzy wygrywali konkursy czterokrotnie, Słoweńcy i japoński smok pięć, Polacy sześć a Finowie dziewięć razy. Zwycięstw norweskich i austriackich nawet mi się nie chciało liczyć.

Taka ciekawostka: w Ga-Pa na Nowy Rok po raz piewszy od dawna bez żadngo Fina w konkursie! Ostatnio taki przypadek - w Planicy 2018. A wiecie u kogo Dawid ma teraz najbardziej przechlapane? U Simona Ammanna. Przecież Szwajcar zapowiedział, że nie zakończy kariery, dopóki nie wygra TCS. Tej perełki brakuje w jego koronie. Już mam taką wizję: rok 2048, dwóch stewardów pomaga wgramolić się na belkę Simonowi, Dominik Peter ciężko wzdycha i macha chorągiewką, jeden ze stewardów lekko popycha Szwajcara i odwraca się w kierunku wspierającego się na balkoniku Noriakiego Kasai... Co się śmiejecie, pisałem, że skoki się starzeją...

Zanim zaczniemy tabelkowanie, chciałem skorzystać z okazji. Po Seefeld jakoś zapomniałem, ale przecież ta teraz też jest doskonała. Serdecznie pozdrawiam pana Wojciecha Kuczoka. Widzi Pan? Nie warto być człowiekiem małej wiary. (I kultury). Bo jak to się po waszymu godo - można wyjść na ciula. 

Czołówka PŚ 07.01.2020
Lp zawodnik kraj pkt strata1 strata2
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 644 0 0
2 Karl Geiger Niemcy 619 25 25
3 Stefan Kraft Austria 539 105 80
4 Marius Lindvik Norwegia 469 175 70
5 Dawid Kubacki Polska 444 200 25
6 Daniel-André Tande Norwegia 374 270 70
7 Philipp Aschenwald Austria 364 280 10
8 Kamil Stoch Polska 335 309 29
9 Peter Prevc Słowenia 323 321 12
10 Johann André Forfang Norwegia 256 388 67

Tak jak pisałem - przewaga Smoka stopniała jak śnieg w maju. Lindvik katapultował się na czwarte miejsce a Dawid na piąte. Anže Lanišek zaliczył słaby Turniej i wypadł z dziesiątki.

Poczet Zwycięzców 07.01.2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 1
2 Marius Lindvik Norwegia 2 4
3 Daniel-André Tande Norwegia 2 6
4 Stefan Kraft Austria 1 3
5 Dawid Kubacki Polska 1 5
6 Kamil Stoch Polska 1 8
7 Yukiya Satō Japonia 1 12

W tabelce zwycięzców mamy zatem dwóch Polaków! Jest również dwóch Japończyków, dwóch Norwegów i Austriak. Fajnie, że Dawid wchodzi na wysokie obroty, bo za sprawą wysokiej formy Kobayashiego Japonia goni nas w ilości zwycięstw. W tej chwili jest 84-80 dla nas. 

Poczet Podiumowiczów 07.01.2020
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 0 1 4 1
2 Marius Lindvik Norwegia 2 0 2 4 4
3 Daniel-André Tande Norwegia 2 0 1 3 6
4 Stefan Kraft Austria 1 2 0 3 3
5 Dawid Kubacki Polska 1 1 2 4 5
6 Kamil Stoch Polska 1 0 1 2 8
7 Yukiya Satō Japonia 1 0 0 1 12
8 Karl Geiger Niemcy 0 4 1 5 2
9 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 7
10 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 11
11 Peter Prevc Słowenia 0 1 0 1 9
12 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 15
13 Jan Hörl Norwegia 0 0 1 1 17

Kubacki jest jedynym, który zadebiutował nam w tabelce podiumowej. I od razu w jakim stylu! To pokazuje nam również, że pogoda nam się stabilizuje. Turniej Cztrech Skoczni w porównaniu z pierwszym periodem był pod względem warunków nieporównanie bardziej sprawiedliwy. Na podium pojawiają nam się ci sami zawodnicy, mniej jest zaskakujących wpadek czy wyskoków.

Polacy 07.01.2020
Lp zawodnik pkt wPŚ kadra
1 Dawid Kubacki 444 5 A
2 Kamil Stoch 335 8 A
3 Piotr Żyła 175 19 A
4 Maciej Kot 33 34 A
5 Stefan Hula 28 36 A
6 Jakub Wolny 22 39 A
7 Klemens Murańka 4 57 B

Król Dawid przeskoczył nam króla Kamila i został liderem kadry. Oprócz tych dwóch niestety tylko Piotr Żyła zaprezentował się w Turnieju przyzwoicie i dorzucił trochę punktów. Stefan z Maćkiem w zasadzie drepczą w miejscu a forma Kuby to w tej chwili katastrofa. Oby szybko przypomniał sobie swoje skoki choćby z drużynówek. 

Bracia 07.01.2020
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 710
2 Prevc Słowenia 495
3 Huber Austria 231

Prevcowie ściągęli posiłki w osobie trzeciego brata i przyniosło to efekty. Cene skakał od Innsbrucka i  w Austrii słoweńskie rodzeństwo poknało japońskich braci 138 do 64. Może to było bardziej psychologiczne, niż punktowe wsparcie, ale zawsze.

Plastikowa Kulka 07.01.2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Maciej Kot Polska 6,3 34
2 Moritz Baer Niemcy 6 37
3 Anders Håre Norwegia 5 63
4 Taku Takeuchi Japonia 5 41
5 Naoki Nakamura Japonia 5 32
5 Simon Ammann Szwajcaria 5 29
7 Markus Eisenbichler Niemcy 5 25
8 Timi Zajc Słowenia 5 24
9 Constantin Schmid Niemcy 5 22
10 Gregor Schlierenzauer Austria 5 21
11 Daiki Itō Japonia 5 16
12 Anže Lanišek Słowenia 5 11
13 Thomas Aasen Markeng Norwegia 3,1 27

Zasady Plastikowej Kulki znajdziecie w tym felietonie.

Cytat zupełnie na temat: "Do gabloty i powtórz" Dawid Kubacki

Amen.

Cytat zupełnie nie na temat:

"Grosza daj Wiedźminowi,

sakiewką potrząśnij,

sakiewką potrząśnij,

Grosza daj Wiedźminowi,

obrońcy ludzkości!"

I na tym zamkniemy rozdział pod tytułem Turniej Czterech Skoczni 2019/2020. Kolejny piękny dla Polaków. A konkretnie dla Dawida, który pokonał kilku Goliatów i całą masę pomniejszych rywali. 3,3,2,1 co za seria. Teraz czeka nas Predazzo, gdzie Kubacki rok temu był drugi i pierwszy. Zawody przeniesiono co prawda na skocznię normalną, ale akurat dla niego nie powinno być to problemem, a nawet wprost przeciwnie. Czy są jakieś rzeczy pewne? Jakoś nie jestem dziś w nastroju prorokować. Wiem, że teraz jest pięknie. Co będzie dalej? Sky is the limit.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nie czytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmijcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.