Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Polscy skoczkowie lepiej radzą sobie przy wietrze w plecy - prawda czy mit?

Już dziś po 25 latach przerwy skocznia normalna w Predazzo stanie się areną zawodów rangi Pucharu Świata. Wieczorna pora rozgrywania konkursów w Val di Fiemme daje gwarancję stabilnej pogody i wiatru w plecy skoczków. W środowisku przez lata utarło się, iż takie warunki sprzyjają Biało-Czerwonym. Zdania w tej sprawie są jednak podzielone.


- Skąd wzięło się takie przekonanie? Trudno powiedzieć. Mówi się też, że przy wietrze pod narty świetnie spisują się Norwegowie i Słoweńcy, ale czy ktokolwiek prowadzi statystyki w tej sprawie? Gdyby ktoś prowadził, pewnie by się to nie potwierdziło - zastanawia się Maciej Kot.

Z tezą o Polakach preferujących wiatr w plecy nie zgadza się najmłodszy spośród członków kadry narodowej A. - Moim zdaniem taka opinia jest wymysłem... - kwituje krótko Jakub Wolny.

- Czasami jest jakieś przekonanie, bo ktoś coś powiedział, ktoś to powtórzył, ludzie zauważyli i w ten sposób się to utarło - kontynuuje Kot.

Stwierdzenie o podmuchach w plecy działających na korzyść naszych rodaków w walce z zagranicznymi oponentami często pada podczas transmisji konkursów skoków narciarskich. - Komentatorzy trochę przesadzają. Być może mamy małą przewagę, kiedy wieje z tyłu skoczni, natomiast nie wyolbrzymiałbym tego - uważa Stefan Hula.

Czy teza mogła powstać w oparciu o mocne wybicie, którym dysponował między innymi Adam Małysz? - Sporo osób pewnie tak myśli. Kiedyś różnica między lotnikami a zawodnikami dobrze spisującymi się na małej skoczni była większa. W przeszłości Austriaków nazywano kopyciarzami, między innymi Thomasa Morgensterna czy Martina Hoellwartha. Teraz różnica się zatarła. Robert Johansson to medalista igrzysk olimpijskich ze skoczni normalnej, a na obiekcie do lotów szybuje 250 metrów. Podobnie Stefan Kraft, rekordzista świata w długości skoku, który ma tytuł mistrza świata z obiektu normalnego. Do takiego grona zaliczają się też Ryoyu Kobayashi czy Kamil Stoch - twierdzi Kot.

- W kontekście Norwegów rozumowanie jest pewnie takie, że mają najlepszy sprzęt, fruwają na mamutach, więc sprzyja im wiatr pod narty. Podobnie Słoweńcy, uważani za lotników, co nie do końca jest prawdą. Może nas uważa się za zawodników, którzy regularnie dobrze skaczą, więc przy tylnym wietrze rodzimy sobie lepiej, kiedy inni prezentują się gorzej... - rozważa zakopiańczyk.

Wiele ekip przyjeżdża do Predazzo poza sezonem, aby odbyć tutaj sesje treningowe. Dlaczego kompleks Trampolino Giuseppe Dal Ben jest tak dobry do organizowania zgrupowań? Nasi skoczkowie zgodnie zaznaczają, iż głównym atutem są stabilne i przewidywalne warunki. - Dzięki możliwości trenowania przy podmuchach w plecy są to bardziej wartościowe zajęcia. Nie jest to skakanie za darmo, jak przy wietrze pod narty, gdy trudno ustawić rozbieg. Takie warunki do treningu są wskazane, bo od razu czuje się i widzi jakość skoków - utrzymuje Hula.

Jakie jeszcze korzyści niesie sytuacja, kiedy rano można trenować przy wietrze pod narty, a wieczorem przy podmuchach w plecy? - W Predazzo, w ciągu danego dnia, jest kontrast w długości najazdu. Odczucia w powietrzu są też zupełnie inne. Skoki przy wietrze w plecy wydają się trudniejsze. To świetne obiekty do ćwiczenia - zapewnia mieszkaniec Szczyrku.

Najlepszym pucharowych wynikiem polskiego skoczka na obiekcie normalnym w Predazzo jest rezultat Zbigniewa Klimowskiego, jednego z trenerów naszych rodaków, który w 1992 roku zajął tu 18. miejsce. - Kiedyś jeden z członków kadry włączył nagrania z olimpijskich skoków trenera Zbyszka z tego amego roku, co było przedmiotem żartów, ale wszystko w granicach przyzwoitości. Służy to tylko pozytywnej atmosferze w grupie, aby było swobodnie. Trener Zbyszek to szkoleniowiec z ogromnym doświadczeniem. Współpracował z wieloma trenerami ze światowej czołówki. Każda z jego uwag jest bardzo cenna. W ten weekend szturmujemy jednak ten rekord <śmiech>... - zaznacza Kot.

Od siedemnastu lat oficjalnym rekordzistą normalnej skoczni w Predazzo jest Adam Małysz, który w 2003 roku lotem na odległość 107,5 metra zapewnił sobie trzeci tytuł mistrza świata. - Śmialiśmy się, że Adam będzie kontrolował długość najazdu, aby nie odebrano mu rekordu, a trener Zbyszek będzie czuwał nad wiatrem, aby nie pobić jego wyniku <śmiech>... - kończy Kot.

Początek sobotnich zawodów na obiekcie HS104 wyznaczono na 16:00. Godzinę wcześniej rozpocznie się seria próbna. Na starcie pojawi się sześciu Biało-Czerwonych, którzy w komplecie przebrnęli piątkowe kwalifikacje.

Korespondencja z Predazzo, Dominik Formela