Polscy skoczkowie lepiej radzą sobie przy wietrze w plecy - prawda czy mit?

  • 2020-01-11 10:28

Już dziś po 25 latach przerwy skocznia normalna w Predazzo stanie się areną zawodów rangi Pucharu Świata. Wieczorna pora rozgrywania konkursów w Val di Fiemme daje gwarancję stabilnej pogody i wiatru w plecy skoczków. W środowisku przez lata utarło się, iż takie warunki sprzyjają Biało-Czerwonym. Zdania w tej sprawie są jednak podzielone.

Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński
Skocznie w PredazzoSkocznie w Predazzo
fot. Tadeusz Mieczyński

- Skąd wzięło się takie przekonanie? Trudno powiedzieć. Mówi się też, że przy wietrze pod narty świetnie spisują się Norwegowie i Słoweńcy, ale czy ktokolwiek prowadzi statystyki w tej sprawie? Gdyby ktoś prowadził, pewnie by się to nie potwierdziło - zastanawia się Maciej Kot.

Z tezą o Polakach preferujących wiatr w plecy nie zgadza się najmłodszy spośród członków kadry narodowej A. - Moim zdaniem taka opinia jest wymysłem... - kwituje krótko Jakub Wolny.

- Czasami jest jakieś przekonanie, bo ktoś coś powiedział, ktoś to powtórzył, ludzie zauważyli i w ten sposób się to utarło - kontynuuje Kot.

Stwierdzenie o podmuchach w plecy działających na korzyść naszych rodaków w walce z zagranicznymi oponentami często pada podczas transmisji konkursów skoków narciarskich. - Komentatorzy trochę przesadzają. Być może mamy małą przewagę, kiedy wieje z tyłu skoczni, natomiast nie wyolbrzymiałbym tego - uważa Stefan Hula.

Czy teza mogła powstać w oparciu o mocne wybicie, którym dysponował między innymi Adam Małysz? - Sporo osób pewnie tak myśli. Kiedyś różnica między lotnikami a zawodnikami dobrze spisującymi się na małej skoczni była większa. W przeszłości Austriaków nazywano kopyciarzami, między innymi Thomasa Morgensterna czy Martina Hoellwartha. Teraz różnica się zatarła. Robert Johansson to medalista igrzysk olimpijskich ze skoczni normalnej, a na obiekcie do lotów szybuje 250 metrów. Podobnie Stefan Kraft, rekordzista świata w długości skoku, który ma tytuł mistrza świata z obiektu normalnego. Do takiego grona zaliczają się też Ryoyu Kobayashi czy Kamil Stoch - twierdzi Kot.

- W kontekście Norwegów rozumowanie jest pewnie takie, że mają najlepszy sprzęt, fruwają na mamutach, więc sprzyja im wiatr pod narty. Podobnie Słoweńcy, uważani za lotników, co nie do końca jest prawdą. Może nas uważa się za zawodników, którzy regularnie dobrze skaczą, więc przy tylnym wietrze rodzimy sobie lepiej, kiedy inni prezentują się gorzej... - rozważa zakopiańczyk.

Wiele ekip przyjeżdża do Predazzo poza sezonem, aby odbyć tutaj sesje treningowe. Dlaczego kompleks Trampolino Giuseppe Dal Ben jest tak dobry do organizowania zgrupowań? Nasi skoczkowie zgodnie zaznaczają, iż głównym atutem są stabilne i przewidywalne warunki. - Dzięki możliwości trenowania przy podmuchach w plecy są to bardziej wartościowe zajęcia. Nie jest to skakanie za darmo, jak przy wietrze pod narty, gdy trudno ustawić rozbieg. Takie warunki do treningu są wskazane, bo od razu czuje się i widzi jakość skoków - utrzymuje Hula.

Jakie jeszcze korzyści niesie sytuacja, kiedy rano można trenować przy wietrze pod narty, a wieczorem przy podmuchach w plecy? - W Predazzo, w ciągu danego dnia, jest kontrast w długości najazdu. Odczucia w powietrzu są też zupełnie inne. Skoki przy wietrze w plecy wydają się trudniejsze. To świetne obiekty do ćwiczenia - zapewnia mieszkaniec Szczyrku.

Najlepszym pucharowych wynikiem polskiego skoczka na obiekcie normalnym w Predazzo jest rezultat Zbigniewa Klimowskiego, jednego z trenerów naszych rodaków, który w 1992 roku zajął tu 18. miejsce. - Kiedyś jeden z członków kadry włączył nagrania z olimpijskich skoków trenera Zbyszka z tego amego roku, co było przedmiotem żartów, ale wszystko w granicach przyzwoitości. Służy to tylko pozytywnej atmosferze w grupie, aby było swobodnie. Trener Zbyszek to szkoleniowiec z ogromnym doświadczeniem. Współpracował z wieloma trenerami ze światowej czołówki. Każda z jego uwag jest bardzo cenna. W ten weekend szturmujemy jednak ten rekord <śmiech>... - zaznacza Kot.

Od siedemnastu lat oficjalnym rekordzistą normalnej skoczni w Predazzo jest Adam Małysz, który w 2003 roku lotem na odległość 107,5 metra zapewnił sobie trzeci tytuł mistrza świata. - Śmialiśmy się, że Adam będzie kontrolował długość najazdu, aby nie odebrano mu rekordu, a trener Zbyszek będzie czuwał nad wiatrem, aby nie pobić jego wyniku <śmiech>... - kończy Kot.

Początek sobotnich zawodów na obiekcie HS104 wyznaczono na 16:00. Godzinę wcześniej rozpocznie się seria próbna. Na starcie pojawi się sześciu Biało-Czerwonych, którzy w komplecie przebrnęli piątkowe kwalifikacje.

Korespondencja z Predazzo, Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5803) komentarze: (13)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • mottus doświadczony

    Oprócz Wolnego, on uwielbia wiatr pod narty.

  • Luk profesor
    @StrasznyRybolakOtchlani

    "wraz z nadejściem Horngachera, który przemodelował trochę technikę (głównie Kubackiemu)"

    Z tego co wiem, Kubacki zmienił technikę latem w 2015 roku. A wtedy jeszcze nie było Horngachera.
    Więc kto mógłby mu zmienić technikę, pamiętacie? Maciusiak? Kruczek?

  • Kolos profesor
    @Qrls

    No wiesz, co do zdolności lotniczych, to Małysz czy Stoch co prawda wygrywali na skoczniach mamucich ale wtedy gdy byli w super formie. A są skoczkowie co nawet w słabszej formie na skoczni mamuciej uzyskują dobre a nawet bardzo dobre wyniki. Stoch czy Małysz takiej zdolności nie mają.

  • Qrls weteran

    Moim zdaniem to nie jest tak że Polacy lepiej sobie radzą przy wietrze w plecy, to spora część przeciwników sobie z nim nie radzi tak jak powinna zmniejszając tym samym pulę zawodników którzy mogą przodować i to tutaj doszukiwał bym się większej logiki w tym wszystkim. A po za tym jak ktoś jest w formie to skocznia nie robi mu różnicy, sam Stoch udowadnia że bleblanie o tym że Polacy to nie są lotnicy to wymyślona bzdura, przecież to on był rekordzistą Planicy, to on zdobywał Srebrny medal na ostatniej imprezie MŚwL.

  • Oreo profesor

    pffft, spodziewałem się artykułu w którym bylaby jakaś analiza statystyczna a tu taki pic xD

  • EmiI profesor

    To mogło też wynikać z tego że nasi, w czasach "przedhorngacherowych", dużo słabiej radzili sobie z niskich belek. A kiedy wieje z tyłu to automatycznie jury ustawia belkę wyżej.

  • Kolos profesor

    Myślę, że dzisiaj te różnice trochę się zatarły w porównaniu z czasami z przed kilkunastu lat. Po pierwsze już prawie nie ma skoczni normalnych w PŚ więc "ekspertów" od takich skoczni. Dwa, że sprzęt jest teraz bardziej lotny, więc Ci co sobie nie radzili przy wietrze w plecy mają łatwiej obecnie.

  • Cinu profesor
    @cavalierjan19

    Aż to tym zapomniałem. Jakoś komentatorzy nie raczą o tym wspomnieć, a to spore osiągnięcie. Wiem za to, że Sato ma 159cm a Wank był mistrzem świata juniorów z Zakopanego w 2008 roku

  • 23haze doświadczony

    Statystyki nie kłamią. Małysz, Stoch, a teraz Kubacki. Wszyscy trzej radzili sobie lepiej od rywali z wiatrem w plecy.

  • StrasznyRybolakOtchlani doświadczony
    @cavalierjan19

    Na bardzo dużej jak na normalną skoczni, na której panowały wówczas warunki świetnego noszenia - o czym warto wspomnieć.

  • StrasznyRybolakOtchlani doświadczony

    Na skoczniach normalnych zawsze premiowali zawodnicy, skaczący bardziej siłowo, tj. bazujący na mocnym odbiciu, i potem dość sztywni w locie. Zazwyczaj ten rodzaj techniki na skoczniach dużych nie wystarczał do osiągania jakichś nadzwyczajnych odległości, natomiast świetnie sprawdzał się właśnie na skoczni normalnej, gdzie wyczucie powietrza, czyli tzw. "zmysł lotu" nie odgrywa większej roli. Stąd też wyraźnie zyskiwali na skoczni normalnej właśnie siłowcy - Hlava, Takeuchi, Geiger (przed kilku laty, zanim jego technika stała się bardziej elastyczna; choć teraz wciąż będzie mocny).
    Co zaś się tyczy Polaków, przez długi czas nasza kadra składała się oprócz liderów, właśnie z kilku zawodników z tendencjami do skakania siłowego, byli to m.in. Kot, Kubacki czy Hula. Stąd też, kiedy zawody rozgrywano na normalnej skoczni, lub przy wietrze wiejącym w plecy, który stwarza na dużych skoczniach podobne warunki jak na normalnych, wówczas widać było, że Polacy bądź co bądź zyskują względem innych zawodników. Trochę zmieniło się w tej sprawie wraz z nadejściem Horngachera, który przemodelował trochę technikę (głównie Kubackiemu), ale to wciąż jest w pamięci, i poniekąd dalej objawia się w wynikach.

    Ciekawym zjawiskiem, wpisującym się w moją tezę, jest Sabirżan Muminow. Przecież ten zawodnik, kiedy konkurs ma jakiś współczynnik "noszenia" traci do czołówki po kilkadziesiąt punktów i pozycji. Kiedy warunki natomiast są niekorzystne, Kazach bazuje tylko na swojej sile i b. sztywnej sylwetce i różnica się spłaszcza, tak jest zazwyczaj w tych zawodach gdzie wieje w plecy - zeszłoroczne Val di Fiemme, zeszłoroczny Engelberg, a nawet poniekąd wczorajsze kwale.

  • cavalierjan19 profesor
    @alo

    Jak na ironię największym osiągnięciem Forfanga jest wicemistrzostwo olimpijskie ze skoczni normalnej.

  • alo profesor

    Poniekąd trochę prawdy jest w tym że Słoweńcy i Norwegowie skacza lepiej na mamutach niż inni. Zwłaszcza z wiatrem pod narty. A na mniejszych obiektach niektórzy radzą sobie gorzej jak np.Domen Prevc czy u Norwegow Forfang. Ja to zauważam. Nie wydaje mi się żeby to był wymysł

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl