Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz o braku następców mistrzów: Nie każdy nadaje się do tego sportu

Sukcesy Dawida Kubackiego i solidne występy Kamila Stocha oraz Piotra Żyły nie przysłaniają kibicom skoków narciarskich słabych występów pozostałych polskich skoczków. Problem z punktowaniem w elicie mają pozostali członkowie kadry narodowej A, natomiast zawodnicy stanowiący jej zaplecze nie odgrywają znaczących ról w konkursach niższej rangi. Na pytania dotyczące niepewnej przyszłości tej dyscypliny w naszym kraju odpowiedział Adam Małysz, dyrektor-koordynator ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.


- Skocznia w Titisee-Neustadt zawsze była dla nas magiczna i wciąż taka pozostaje. Dawid Kubacki naprawdę jest teraz w dobrej dyspozycji i to pokazuje. Oby tak dalej! - mówi trzykrotny triumfator zawodów Pucharu Świata w tym miejscu.

Niesamowitego pecha tej zimy do warunków ma Kamil Stoch, który z uśmiechem przyjął niedzielne wydarzenia na Hochfirstschanze. - Dokładnie tak jest. Kamil jako jedyny otrzymał plusowe punkty za wiatr w plechy. To przykre...

Punkty w południowych Niemczech zdobywali tylko trzej Polacy. Pozostała trójka nie awansowała do rundy finałowej ani razu. - Trenerzy muszą siąść i omówić tę sprawę. Odpowiedzialni za tę grupę są Michal Dolezal i Grzegorz Sobczyk. Laury przyjmują razem, więc i gorsze momenty obaj muszą wziąć na klatę.

Środowisko polskich skoków narciarskich martwi się postawą zaplecza kadry A, które w Pucharze Kontynentalnym i cyklu FIS Cup plasuje się na odległych lokatach. Jaki jest pomysł na uzdrowienie tej części naszej reprezentacji? - Jest duży problem i trudno zdiagnozować jego przyczynę. Musimy spotkać się i porozmawiać, a następnie podjąć działania w kierunku poprawy szkolenia. Wydaje się, że system wypracowany w Polsce za kadencji Stefana Horngachera funkcjonuje, lecz gdzieś jest błąd. Problem jest też w młodzieży, która pojawia się, a następnie szybko odchodzi ze skoków narciarskich. Nie mamy z czego wybierać. Patrząc na skład kadr A i B, od lat są takie same... 

- Mamy juniorów, którzy potrzebują jeszcze dużo czasu, aby dojść do światowej czołówki. Tam potrzeba więcej spokoju, ale już musimy myśleć o zachęcaniu młodzieży i utrzymaniu jej w skokach narciarskich. To ważne, aby zawodników było jak najwięcej, aby mieć możliwość wyboru. Chodzi o to, żeby ta selekcja była naturalna - kontynuuje czterokrotny mistrz świata w tej dyscyplinie. 

- Rozmawiałem dziś z Austriakami na ten temat. Mają podobny problem. Może nie widać teraz tego w zawodach, ponieważ dobrze skaczą w zawodach każdej rangi, natomiast na samym dole jest duży kłopot. Nie ma młodzieży. Nastolatkowie wolą skakać wirtualnie niż w rzeczywistości - dodaje Małysz. 

Jak wiślanin odnosi się do opinii, które sugerują skupianie się przedstawicieli PZN wyłącznie na liderach kadry A? - Jak możemy zapominać o zapleczu? Dajemy im wszystko, co możliwe, więc niczego nie brakuje tym zawodnikom. Wiadomo, że nie każdy nadaje się do tego sportu. Jeden bardzo ciężką pracą dojdzie daleko, a innemu trudno będzie dojść do poziomu Kamila Stocha, Dawida Kubackiego czy Piotra Żyły. To bardzo skomplikowane i nie wszystko jest zależne od nas. Trzeba pochylić się nad tym aspektem i wyciągnąć jakieś wnioski z zaistniałej sytuacji. Trzeba dojść do porozumienia i coś z tym zrobić. Co? Trudno powiedzieć czy ktokolwiek ma pomysł. Wydaje się, że i trenerzy są dobrzy, i zawodnicy mają predyspozycje do osiągania sukcesów. Posłużę się przykładem Stefana Huli oraz Macieja Kota, którzy błyszczeli w przeszłości, a teraz też nie wchodzą do "30" Pucharu Świata. Coś nie zafunkcjonowało, trzeba to przeanalizować i podjąć odpowiednie działania. 

Czy światełkiem w tunelu jest postawa skoczkiń prowadzonych przez trenera Łukasza Kruczka, które w ten weekend zadebiutowały w konkursie drużynowym kobiecej elity? - Fajnie, że Kinga Rajda zaczęła sobie radzić w Pucharze Świata i systematycznie zbiera punkty. Drużyna po raz pierwszy wzięła udział w zmaganiach zespołowych, co też jest istotnym krokiem. Uważam, że ten zespół się rozwija. Trzeba dać mu czas, choć dziewczyn również nie mamy dużo. Jak u mężczyzn, tak i wśród kobiet jest problem z liczbą zawodniczek. Nadal jest ich mało...

Korespondencja z Titisee-Neustadt, Dominik Formela