Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Szczepan Kupczak: Już zbyt późno, by zostać skoczkiem

W miniony weekend w Zakopanem podczas konkursów z cyklu FIS Cup zaprezentował się kombinator norweski, Szczepan Kupczak. Polak w swoim debiucie w zmaganiach pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej dwukrotnie uplasował się w czołowej "30". Jak sam przyznał, pomimo dobrych wyników na skoczni, nie zamierza porzucić swojej koronnej konkurencji.


Czy decyzja o starcie w Zakopanem została podjęta spontanicznie, czy była planowana ze sporym wyprzedzeniem?

- Mój start w zmaganiach FIS Cup był planowany już od dawna. Kalendarze zostały ustalone dużo wcześniej. Chciałem, by było to zaplanowane.

Nasz najlepszy aktualnie kombinator norweski zajął na Wielkiej Krokwi 15. oraz 23. lokatę. Czy osiągnięte wyniki dały mu satysfakcję? 

- Nie oddałem perfekcyjnych prób. Szczerze mówiąc, chciałem tutaj przetestować kilka aspektów. Podszedłem do rywalizacji bardziej na zasadzie zabawy. To fajnie, że zdobyłem punkty, lecz bardziej chodziło mi o wykonaniu pewnej pracy. Jestem zadowolony, udało się zrobić coś ciekawego.

Czy zawodnik pochodzący z Juszczyny kiedykolwiek myślał o tym, by porzucić swoją dyscyplinę i skupić się wyłącznie na rywalizacji na skoczni?

- Od samego początku trenowałem kombinację. Przez chwilę myślałem o tym, że chcę być skoczkiem, ale nie miałem talentu, by nim zostać. Postanowiłem, że zostanę przy dwuboju, do czego namawiał mnie śp. Tadeusz Pawlusiak. To właśnie z nim przez długi czas trenowałem. Umocniłem się w swoim wyborze, gdy dostałem się do kadry narodowej. Decyzja jest definitywna, chcę się rozwijać w kombinacji. Teraz jest już zbyt późno, by zostać skoczkiem.

27-latek błysnął formą podczas minionego cyklu Letniego Grand Prix. W Klingenthal i Oberhofie stanął na najniższym stopniu podium. To były jego premierowe miejsca w czołowej trójce zmagań najwyższej rangi. Czy takie rezultaty dodały mu skrzydeł?

- Zdecydowanie tak. Miałem taki okres, gdy nie szło mi dobrze, a co za tym idzie, głowa nie pracowała tak, jak trzeba. Gdy postępy w pracy są zauważalne, to daje kopa do działania.

W zmaganiach „trzeciej ligi” w Zakopanem obok Kupczaka w czołowej „30” meldowało się zaledwie po dwóch reprezentantów Polski. Czy należy się obawiać o to, że młodzież nie spisuje się zgodnie z oczekiwaniami?

- Ja bym się o to nie martwił. Należy zwrócić uwagę, że większość naszych zawodników była młodsza od reszty stawki. Sam z nimi rozmawiałem. Są bardzo świadomi, widzę, jak pracują. Myślę, że z biegiem czasu wyniki przyjdą. W tym momencie powinni się cieszyć skokami, a przy tym rozwijać się wykonując swoją pracę.

Szczepan Kupczak dość często udziela się w mediach społecznościowych, komentując swoje starty czy wchodząc w interakcję z fanami czy dziennikarzami. 

- Wpisy dodaję raz na jakiś czas, zwykle, gdy dzieje się coś, co mnie zaintryguje. Robię to spontanicznie. Dobrze by było, by inni zawodnicy również się czasem udzielali, wtedy sport byłby bardziej żywy. Ich zdanie jest istotne. Myślę, że w tej kwestii jest sporo do nadrobienia. W środowisku jest wiele pomysłów, lecz zawodnicy często boją się nimi dzielić.

Nasz zawodnik sam przed konkursem wrzucając wpis za pomocą portalu Twitter zaprosił zakopiańskich kibiców na skocznię.

- To prawda. Chciałem do tego zachęcić. Jeśli jest się tutaj na miejscu, to można fajnie spędzić czas, a nawet poznać skoczków. Myślę, że nie mieliby problemu z tym, gdyby ktoś do nich podszedł i powiedział: „Cześć, kibicuję ci”. To jest miłe.

Korespondencja z Zakopanego, Piotr Bąk