Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Jakub Kot o polskich skokach: Trzeba wykazać się cierpliwością

Tuż przed oczekiwanym weekendem z Pucharem Świata na Wielkiej Krokwi w polskich skokach narciarskich panuje słodko-gorzka atmosfera. Wprawdzie Dawid Kubacki nie schodzi z pucharowego podium, a dobry poziom prezentują również Kamil Stoch i Piotr Żyła, jednak ciężko o więcej pozytywnych wiadomości. Jakub Kot postarał się o rzetelną ocenę aktualnego stanu polskich kadr.


W ubiegły weekend w Zakopanem odbyły się zawody z cyklu FIS Cup. Niestety, Polacy nie zaprezentowali się rewelacyjnie. 19 Biało-Czerwonych wywalczyło w dwóch konkursach łącznie 50 punktów.

- Wyniki na pewno nie są takie, jak byśmy chcieli. Jeśli weźmiemy pod uwagę rezultaty z soboty i niedzieli, można zauważyć, że w czołowej "30" znalazło się po 10 Austriaków, w tym w każdy dzień trzech na podium. To nie przypadek. Świetnie spisują się teraz austriackie skoczkinie. W Pucharze Kontynentalnym również wygrywa reprezentant Austrii. Są także liderami w Pucharze Narodów. Dobrze spisali się Słoweńcy, którzy mają liczną ekipę. Skaczą niesamowicie, zarówno młodsi, jak i starsi. Na Wielkiej Krokwi z niezłej strony pokazał się też Norweg. A my? Nie chciałbym tego komentować na gorąco. Od tego są trenerzy grup - Krzysztof Biegun czy Grzegorz Miętus. To są ich zawodnicy. Wydaje mi się, że bracia Jojko, Jarosław Krzak oraz Adam Niżnik i Jan Habdas, których tutaj nie ma - to są nazwiska, na które trzeba zwrócić uwagę w przyszłości. Wiadomo, że kibice chcieliby, by przy kwocie krajowej liczącej niemal 20 polskich zawodników, przynajmniej 8-9 zakwalifikowało się do drugiej serii. Tej sztuki każdego dnia dokonało dwóch skoczków oraz kombinator norweski, Szczepan Kupczak, który potraktował te zawody treningowo pokazując, że skakać potrafi. Nie chcę krytykować, bo to nie jest moja rola, aczkolwiek zgodzę się z tym, że chciałoby się, by te wyniki były nieco lepsze.

Czy słabe rezultaty mogą być spowodowane brakami w infrastrukturze sportowej?

Na ten moment tak naprawdę w Polsce mamy tylko jeden ośrodek, gdzie mogą się kształcić juniorzy. W Zakopanem kompleks mniejszych skoczni jest w remoncie, a Wielka Krokiew nie jest przeznaczona do treningu dla młodzieży. Dla najmłodszych pozostaje wyłącznie Szczyrk. Trudno wyłapywać te talenty, takie są fakty. Przez 5 lat skakaliśmy w Zakopanem bez wyciągu, przez co treningi były mało efektywne. Nie da się tak trenować w XXI wieku. Pozytywna informacja jest taka, iż otrzymaliśmy zapewnienie, że kompleks Średniej Krokwi będzie gotowy na sezon 2021/22. Posiadając dwa ośrodki z odpowiednim zapleczem dużo łatwiej będzie o nowe talenty. Można wówczas liczyć na to, że wyniki na niższych szczeblach będą nieco lepsze. Trzeba powoli rozglądać się za następcami aktualnych kadrowiczów. Absolutnie nie wyganiam ich na emeryturę, lecz należy myśleć przyszłościowo. Brawa dla Polskiego Związku Narciarskiego należą się za kontynuację cyklu zawodów Lotos Cup. Od tego sezonu mamy edycję dla dzieci - Lotos Cup Kids. Na początku tygodnia inauguracyjne zawody w Chochołowie, gdzie udaję się z dziewczynkami ze swojego klubu. Tamtejszy kompleks posiada jedynie najmniejsze skocznie, a brakuje tam już obiektu, na którym można byłoby osiągać 50-60 metrów. Nie jest kolorowo, ale też nie jest tragicznie. Miejmy nadzieję, że przy odrobinie szczęścia wszystko pójdzie w dobrą stronę.

Jakie jest zdanie Jakuba Kota na temat kadry B, która wydaje się miewać przebłyski, a jej członkowie przebijają się powoli do Pucharu Świata?

- Początek sezonu był w ich wykonaniu spokojny - punktowali, jak punktowali. Później mieliśmy przerwę spowodowaną odwołaniem kilku konkursów z powodu niekorzystnych warunków. Ten czas został przeznaczony na spokojny trening oraz przetestowanie sprzętu. Kolejne starty wyglądały o wiele lepiej. Nieźle spisują się Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka czy Andrzej Stękała. Występ Olka w Titisee-Neustadt pokazuje jednak, jak wysoki poziom jest aktualnie w Pucharze Świata. Od awansu do drugiej serii dzieliło go niewiele. W zmaganiach najwyższej rangi trzeba skakać bardzo daleko. Kadra B startując w Pucharze Kontynentalnym przeciera szlaki. Musimy teraz się na nich opierać. Jeśli Stefan Hula, Maciek Kot czy Kuba Wolny nie są w odpowiedniej formie, musimy ich kimś zastępować. Nie ma innego wyjścia. Spójrzmy na to, jak radzą sobie Norwegowie. Mimo pecha, są w stanie rywalizować o najwyższe pozycje. Jeśli jeden nie wejdzie do czołowej „30”, to zrobi to inny. Podobnie wygląda sytuacja u Niemców. Widać, że trener Horngacher przyłożył do tego rękę. Wracając do polskiej kadry, miejmy nadzieję, że do dobrej dyspozycji powróci Tomek Pilch. Skoczkowie z zaplecza są naszą przyszłością. Kto, jak nie oni?

Już za kilka dni czekają nas w Zakopanem zmagania zespołowe. Czy 30-latek byłby w stanie wskazać swojego faworyta do czwartego miejsca w drużynie?

- W skokach z dnia na dzień wszystko lubi się zmieniać. Kuba Wolny odpuścił ostatni weekend, zostając w Zakopanem i trenując ze Zbigniewem Klimowskim. Wiem, że panowały świetne warunki, więc na pewno treningi przyniosły jakiś efekt. Jaki? To się okaże. Z tego, co rozmawiałem z asystentem trenera Dolezala, Grzegorzem Sobczykiem, ci, którzy będą mieli taką potrzebę, będą mogli jeszcze potrenować na Wielkiej Krokwi przed PŚ. Wiadomo, Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła dodatkowych skoków nie potrzebują. Istotna jest dla nich regeneracja i zgromadzenie energii na zawody. Ci, którzy chcą poprawić dyspozycję, otrzymają możliwość treningowych skoków. Dobrze, że ta skocznia będzie otwarta dla zawodników. Fakt, potrzeba czwartego do brydża, zresztą nie tylko jego, ale również kolejnych. Każdemu może się zdarzyć kontuzja, gorszy dzień czy choroba. Należy wówczas mieć dwóch-trzech na to miejsce. Wiemy, jak to wygląda u nas, choć widać światełko w tunelu. Nasze zaplecze też coś potrafi. To nie są skoczkowie znikąd. Klimek Murańka zwyciężył w Letnim Pucharze Kontynentalnym, wywalczył miejsce w PŚ na cały pierwszy period i udało mu się zapunktować. W Zakopanem znów skorzystamy z kwoty krajowej. Zobaczymy, jak spiszą się nasi reprezentanci. Wiadomo, nie będzie to łatwe – pojawi się mnóstwo kibiców, więc presja będzie dla nich większa. Mówi się, że trybuny pomagają, ale dla nich to dodatkowy stres, który może paraliżować. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie i że Polacy zaprezentują się z jak najlepszej strony, by z Zakopanego wywieźć nieco optymizmu.

Należy się również odnieść do tematu kadry pań, która w pucharowych zmaganiach radzi sobie coraz lepiej. Regularnie punktuje Kinga Rajda, a drużyna ma za sobą premierowy start w zmaganiach zespołowych.

- Powiedziałbym, że zarówno dla zawodników startujących w FIS Cupie, jak i dla kadry B czy kadry kobiet, najważniejszy jest czynnik zwany czasem. Przed sezonem letnim żeńską reprezentację przejął Łukasz Kruczek. Przepracował z dziewczynami cały okres przygotowawczy. Wiadomo, chciałoby się, by sukcesy przyszły natychmiast, lecz tak się nie da. Jedna zawodniczka robi postępy nieco szybciej, inna wolniej. Przykładowo, spory progres w lecie poczyniła Nicole Konderla, lecz teraz idzie jej trochę gorzej. Należy cieszyć się z występów Kingi Rajdy, która radzi sobie całkiem nieźle w PŚ. To trzeba zauważać i o tym mówić. Sam odpowiadam w szkole sportowej za dziewczyny. Niestety, nie ma ich zbyt wiele, dosłownie paręnaście. Wiadomo też, że nie wszystkie zostaną mistrzyniami – taki jest sport. Liczę na to, że młode dziewczynki zostaną zmotywowane do rozpoczęcia swojej przygody ze skokami dzięki sukcesom aktualnej kadry. 

Czy należy wymagać od naszych skoczkiń rezultatów na miarę regularnego punktowania w Pucharze Świata?

- Trzeba wykazać się ogromnymi pokładami cierpliwości. Podopieczne trenera Kruczka startują w PŚ po to, by zdobywać doświadczenie. Igrzyska czekają. Są tam medale do zdobycia, więc dlaczego Austriaczki czy Niemki mogą stawać na podium, a my nie możemy? Mam nadzieję, że to wszystko ruszy, potrzeba jednak czasu i cierpliwości. Spójrzmy na Dawida Kubackiego i na to, ile on musiał czekać na wielkie sukcesy. Innym natomiast, jak np. Gregorowi Schlierenzauerowi, udało się wskoczyć na najwyższy poziom dużo szybciej. Ciężko przewidzieć losy, jakie są pisane komuś, kto uprawia skoki narciarskie. Żeby być na czele w zmaganiach najwyższej rangi, trzeba prezentować wyborną dyspozycję. W PŚ kobiet zawodniczki prezentują bardzo wysoki poziom. Nie wystarczy jedynie napiąć nóg. Wprawdzie póki co nie wszystkie nasze dziewczyny stać na świetne wyniki, lecz metodą małych kroków mogą pracować nad swoją dyspozycją. Dajmy im czas na rozskakanie się. Jeśli nie uda się poczynić znaczącego progresu w tym sezonie, to być może stanie się to w przyszłym.

Korespondencja z Zakopanego, Piotr Bąk