Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Niedziela, niedzielka, niedzielątko!

Zakopane znów biało-czerwone, Zakopane znów radosne, bo niedziela znów była dla nas. Ach te zakopiańskie niedziele, co one w sobie mają? Nie każda i nie zawsze, ale jednak coś w tych niedzielach jest.


Wszystko zaczęło się w 2002 roku. W sobotnim konkursie Adam Małysz był dopiero siódmy. Ale kibice nie tracili rezonu. Chodzili po Krupówkach, śpiewając refren popularnego przeboju Niebiesko-Czarnych. I niedziela była nasza. W drugim z indywidualnych konkursów Orzeł z Wisły minimalnie pokonał arcyrywala - Svena Hannawalda, wywołując na Wielkiej Krokwi szał radości.

Potem były i inne niedziele. Jak ta, gdy w 2011 roku Kamil wygrał swój pierwszy konkurs. I jak ta, gdy w 2015 po niemieckim zwycięstwie w drużynówce i słabym, piątym miejscu Polski, wygrał swój trzeci zakopiański konkurs, pokonując Krafta i Freunda. Hej, Niemcy wygrywają sobotnią drużynówkę, Słowenia trzecia, Polska piąta, a nazajutrz wygrywa Stoch przed Kraftem. Mówi Wam to coś?

No jasne, że mówi. To ta właśnie niedziela, gdy po raz drugi w Zakopanem, a szesnasty już w historii, na podium stanęli dwaj Polacy. Ta wspaniała, radosna, zaskakująco dobra niedziela. Można się było oczywiście spodziewać kolejnej wizyty Dawida na podium, ale dwóch Polaków, Kamil wyrównujący osiągnięcie Schlierenzauera i wygrywający tu po raz piąty a trzydziesty piąty w karierze, Dawid po raz dziewiąty z rzędu na podium, najlepszy punktowo występ tej zimy - to wszystko aż nadmiar radości w tym sezonie, który przebiega nam znacznie weselej, niż to się zapowiadało w grudniu. 

W niedzielę wszyscy rywale oglądali plecy Kamila.

Nie minął nawet styczeń, a Kamil już odhaczył zwycięstwo w kolejnym kalendarzowym roku. Dziesiątym z rzędu. Pod tym względem nie ma sobie równych. Ludzie, to naprawdę jest niesamowite. Zmieniają się skocznie, rywale, sprzęt, Hofer wybiera się na emeryturę, kręcą kolejne "Listy do M", a Stoch wciąż zwycięża. Apropos tej emerytury. Gdy usłyszeliśmy z Pawłem Guzikiem, że na scenie obok trybun ma nastąpić symboliczna zmiana warty i Hofer będzie przekazywał schedę Sandro Pertile, Paweł zażartował, że powinien mu przekazać swoją opaskę. Natychmiast postanowiłem, że tak to żartobliwie opiszę w felietonie. A oni to zrobili naprawdę. I weź tu wymyślaj żarty w 2020 roku...

No dobra, ale przed niedzielą (cóż za zaskoczenie) były przecież jeszcze piątek i niedziela.

W piątkowych kwalifikacjach nastąpiła rzeź (nie)winiątek. Właściwie można powiedzieć, że do niedzielnego konkursu zakwalifikowało się trzech Polaków. Pozostała dwójka przesmyknęła się szczęśliwie, jak ostatni pasażerowie wskakujący do ruszającego autobusu przez zamykające się drzwi. Żal było patrzeć na Stefana Hulę, który szczerze wyznał, że po takim występie można tylko się spakować i iść do domu. Pewne zaskoczenie wywowała decyzja sztabu, by w zawodach drużynowych wystawić Kubę Wolnego, który do konkursu się nie dostał a w kwalifikacjach (spośród Polaków) wypadł lepiej tylko od Stękały, a gorzej od siedemnastoletniego Niżnika. Obrazu chaosu dopełnił Adam Małysz, który chwilę po tym, jak Wolny przyznał, że jego problem jest natury mentalnej, zapewniał, że Kuba jest bardzo mocny psychicznie. W tych okolicznościach wygranie przez Dawida kwalifikacji nie smakowało tak, jakby mogło. 

Jeśli kolejne drużynówki w Zakopcu będą tak wyrównane jak ta ostatnia, to lokalnym sponsorem tytularnym powinien zostać producent żyletek Polsilver. Ostatecznie Niemcy wygrali zdecydowanie, Norwegowie też wyraźnie zaznaczyli swoje drugie miejsce, ale przez długą część konkursu sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i różnice punktowe między zespołami wyglądały jak różnice punktowe w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej. Ostatecznie różnica między trzecią Słowenią a szóstą Austrią wyniosła zaledwie 10 punktów.

Wielu wnikliwych obserwatorów polskich skoków wciąż przestrzega niemal jak Kassandra - "niech sukcesy Kubackiego nie przysłonią nam fatalnej sytuacji zaplecza a nawet części kadry A". I słusznie - trzeba patrzeć całościowo, nie tylko na jeden kawałek układanki. Ale właśnie dlatego trzeba odwrócić tę uwagę - niech kiepskie wyniki wielu polskich skoczków nie przysłaniają nam faktu, że Dawid Kubacki jest obecnie najlepszym skoczkiem na świecie i walczy o Kryształową Kulę. Nawet, jeśli w Zakopanem dał się pokonać Kamilowi i Stefanowi. Więc jak ktoś chce, to niech się martwi i ostrzega, że przyszłość nie wygląda różowo. Ale jak się człowiek wiecznie martwi o przyszłość, to nie dostrzega teraźniejszości. A teraźniejszość jest wspaniała. Teraźniejszość klepie nas po ramieniu i przypomina - patrzcie, napawajcie się, oklaskujcie. Dawida i Kamila. Zasłużyli.

Stefan Kraft po raz szósty drugie miejsce i w klasgenie znów odskoczył troszkę Dawidowi. Kolekcjonuje te drugie miejsca i pomimo lekkiej kontuzji pleców nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jak zapewniał na konferencji prasowej, drugie miejsca są dużo lepsze niż czwarte. I ja się z tym zgadzam. On nie jest zawodnikiem, który by się drugimi miejscami frustrował. On wie, że te drugie miejsca to mnóstwo punktów do klasyfikacji generalnej. 

Co ten kieszonkowy Japończyk zrobił w sobotę, to czapki, kapelusze, kaptury, kapuzy, jarmułki, piuski, kaski, szapoklaki, turbany, hełmy, chamełki, montery, meloniki i sombrerra z głów. Kobiety mogą zostawić otijkayvy. Stawiam dolary przeciw orzechom, że ten rekord przetrwa długo. W dodatku Satō dzierży teraz zarówno letni jak i zimowy rekord Wielkiej Krokwi. Zatem Yukiyi Satō należy się odpowiednia dedykacja. Polski zespół śpiewa o dzielnym Japończyku, być może nawet po japońsku?

Stephan Leyhe to z całą pewnością zawodnik, który w niedzielę mógł sobie pluć w brodę. Trzeci w drugim z piątkowych treningów, najlepszy indywidualnie w konkursie drużynowym, najlepszy w serii próbnej, na drugim miejscu po pierwszej serii z stratą zaledwie 4,2 pkt do Dawida. Skończyło się na miejscu czwartym, które jak wiadomo skoczkowie uwielbiają i bardzo sobie cenią. Żarcik taki. W dodatku, była to druga taka lokata z rzędu, bo Leyhe był czwarty również w niedzielę w Titisee-Neustadt, a dzień wcześniej był z kolei piąty. Co by nie pisać, Horn ogarnął ferajnę, czego efektem było zwycięstwo w drużynówce.

 

Słabo wypadli za to w niedzielę Norwegowie Po sobotnim podium można się było spodziewać trochę wyższych miejsc, choćby Lindvika czy Johanssona. No ale tym to niech się już Alexander Stöckl martwi. My mamy swoje małe zmartwienia. Do Sapporo poleci tylko naszych trzech muszkieterów z dotychczasowego składu - Dawid, Kamil i Piotr. Maćka, Stefana i Kubę zastąpią Olek, Andrzej i Klimek. I niech te dobre wyniki Klimka na PK w Sapporo będą nie tylko światełkiem tunelu i pierwszą jaskółką, ale przełomem. Choćby dla niego samego. To też już coś. Cieszmy się tymi chwilami, skoro nawet Japończycy się cieszą.

Od pewnego czasu coraz bardziej rzuca mi się w oczy specyfika polskiego dziennikarza sportowego na skoczni. Szczególnie polskiej skoczni, ale nie tylko. Na polskiej skoczni to przyjmuje - niejako z naturalnych przyczyn - monstrualno-groteskowe rozmiary. Ale wygląda z grubsza tak samo w Ruce, Innsbrucku czy Planicy. Ja wiem, że my w ogóle jesteśmy specyficzni, ale...

No bo tak. W strefie mieszanej jest dajmy na to dwóch dziennikarzy z Norwegi, jeden z Niemiec, ktoś ze Słowenii i ktoś z Japonii. No i 64 czterech naszych. Od ogólnopolskich redakcji należących do wielkich korporacji, po skokowe blogi czytane przez babcię blogera i dwóch kumpli z podstawówki. Więc idzie sobie na przykład Geiger, no to mu niemiecki dziennikarz pod nos mikrofon podetknie i pogawędzą sobie minutkę. Czasem zwrócą uwagę na Eisenbichlera lub Layhe, jak akurat lepszy wynik któryś wykręcił. Zwykle po zawodach. Przechodzi na przykład Kraft - choć ma facet tyle medali że mógłby kilku innych obdzielić, to jak w konkursie nie stanął choćby na podium, to nikt go nawet spojrzeniem nie obrzuci. A polscy dziennikarze? Czy to konkurs, czy kwalifikacje, czy nawet trening, rzucają się hurmem na każdego polskiego skoczka i męczą go zwykle dziesięć minut lub kwadrans. Barierka trzeszczy, tak samo stawy w łokciach, bo mikrofon przecież trzeba jakoś w kierunku ust wyciągnąć, skoczek marznie, przestępuje z nogi na nogę, ale poniżej ośmiu minut - nie ma mowy. Wszystko jedno, czy Dawid właśnie wygrał konkurs, czy Maciek skoczył słabo w pierwszym skoku treningowym. Z boku wygląda to kuriozalnie. Zagraniczni się temu dziwią. Ja też tak kiedyś robiłem a teraz zaczynam się sam sobie dziwić. Koleżanki i koledzy - jeśli ktoś z Was mnie czyta. Czy to naprawdę warto? Jasne, że kibice czekają na kontakt z idolami. Jasne, że wywiad ze skoczkiem, kóry osiągnął dobry wynik, należy się jak psu zupa. Jasne, że warto przedstawić publiczności juniora, który właśnie debiutuje w Pucharze Świata. Zawsze można komuś zadać jakieś ciekawe pytanie. Ale czy naprawdę warto po każdym skoku treningowym męczyć każdego Maćka, Olka, Klimka, Stefana lub Kubę i zmuszać do tłumaczeń, "co tym razem poszło nie tak"? Pewnie to samo, co ostatnio. A jak nie wiedział wczoraj, to pewnie nie wie i dziś. Nie szkoda naszego i ich czasu? I naszych żeber? Może warto dać im trochę od nas odpocząć? 

 

Czołówka PŚ 28.01.2020
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1      - Karl Geiger Niemcy 45 931 0 0
2      - Stefan Kraft Austria 80 883 48 48
3      - Ryōyū Kobayashi Japonia 36 831 100 52
4      - Dawid Kubacki Polska 60 824 107 7
5      - Marius Lindvik Norwegia 40 585 346 239
6      - Kamil Stoch Polska 100 574 357 11
7      - Daniel-André Tande Norwegia 20 467 464 107
8      - Philipp Aschenwald Austria 29 443 488 24
9      - Peter Prevc Słowenia 26 421 510 22
9    +1 Johann Andre Forfang Norwegia 15 410 521 11

Czterej pancerni coraz bardziej się cisną w swoim czteroosobowym czołgu, odległości coraz mniejsze. Stoch ma Lindvika na widelcu. A Kubacki Smoka.

 

Poczet Zwycięzców 28.01.2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 3
2 Dawid Kubacki Polska 3 4
3 Karl Geiger Niemcy 2 1
4 Marius Lindvik Norwegia 2 5
5 Kamil Stoch Polska 2 6
6 Daniel-André Tande Norwegia 2 7
7 Stefan Kraft Austria 1 2
8 Yukiya Satō Japonia 1 14

Polska - 5, Japonia i Norwegia - 4, Niemcy - 2, Austria - 1.

 

Poczet Podiumowiczów 28.01.2020
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Dawid Kubacki Polska 3 1 5 9 4
2 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 1 2 6 3
3 Karl Geiger Niemcy 2 4 1 7 1
4 Marius Lindvik Norwegia 2 0 2 4 5
5 Kamil Stoch Polska 2 0 1 3 6
6 Daniel-André Tande Norwegia 2 0 1 3 7
7 Stefan Kraft Austria 1 6 0 7 2
8 Yukiya Satō Japonia 1 0 0 1 14
9 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 8
10 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 12
11 Peter Prevc Słowenia 0 1 0 1 9
12 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 22
13 Timi Zajc Słowenia 0 0 1 1 20
14 Jan Hörl Austria 0 0 1 1 24

Dawid - 9, Karl i Stefan po 7. Pamiętacie, (bez patrzenia w tabelkę) że Jan Hörl stał tej zimy na podium? Ja też nie.

 

Polacy 28.01.2020
Lp zawodnik przybytek pkt wPŚ kadra
1 Dawid Kubacki 60 824 4 A
2 Kamil Stoch 100 574 6 A
3 Piotr Żyła 32 354 13 A
4 Maciej Kot 0 37 36 A
5 Stefan Hula 0 31 39 A
6 Jakub Wolny 0 22 42 A
7 Klemens Murańka 0 4 61 B

Wciąż tylko siedmiu z punkatmi, z czego od dawna już tylko trzem przybywa. Czy to się zmieni w Japonii?

 

Bracia 28.01.2020
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 918
2 Prevc Słowenia 700
3 Huber Austria 299

 

Plastikowa Kulka 28.01.2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Anders Håre Norwegia 15 50
2 Maciej Kot Polska 6,3 36
3 Moritz Baer Niemcy 6 41
4 Gregor Schlierenzauer Austria 6 21
5 Timi Zajc Słowenia 6 20
6 Andreas G. Buskum Norwegia 5 56
7 Taku Takeuchi Japonia 5 44
8 Antti Aalto Finlandia 5 40
9 Naoki Nakamura Japonia 5 35
10 Simon Ammann Szwajcaria 5 30
11 Markus Eisenbichler Niemcy 5 27
12 Kilian Peier Szwajcaria 5 22
13 Daiki Itō Japonia 5 18
14 Constantin Schmid Niemcy 5 16
15 Anže Lanišek Słowenia 5 12
16 Thomas Aasen Markeng Norwegia 3,1 29

Przypominam zasady dotyczące Plastikowej Kulki.

1. W klasyfikacji generalnej Plastikowej Kulki zostanie ujęty każdy skoczek, który:

a. zajmie 31. w konkursie

b. zajmie trzy razy z rzędu miesjce 32. w konkursie

c. zajmie trzy razy z rzędu miejsce 51. w kwalifikacjach (41. w przypadku lotów)

2. Od tego momentu skoczek który spełnił warunki będzie otrzymywał:

5 punktów za miejsce 31. w konkursie (wliczając to, którym spełnił warunek)

2 punkty za miejsce 51. w kwalifikacjach (41. w lotach; wliczając te, którymi spełnił warunek)

1 punkt za miejsce 32. w konkursie (wliczając te, którymi spełnił warunek)

3. Punkty będą naliczone również wstecz, a więc za wszystkie miejsca 31. i 32. w konkursie oraz 51. w kwalifikacjach (41. w lotach) które odbyły się zanim skoczek spełnił warunek

4. W przypadku awansu do drugiej serii 31 skoczków, za zajęcie 31. miejsca będzie przyznawano dodatkowo premia o wysokości 3,1 punktu. 

5. W przypadku, gdy strata do 30. miejsca wynosić będzie 0,1 pkt. zawodnikowi zajmującemu miejsce 31. przyznana zostanie premia o wysokości 1,3 punktu.

Na zakończenie sezonu o zwycięstwie będzie decydowała liczba punktów a w wypadku równej liczby punktów niższe miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.

Szanowni czytelnicy prosili mnie o zmajstrowanie tabelki z zarobkami. Nie trzeba tabelki, jest cały artykuł.

Cytat zupełnie na temat:

"Kamil podpowiada mi, że powinienem je [pieniądze przyznane w ramach nagrody przez premiera RP - przyp. red.] przeznaczyć na opał. Przez całe lato będę palił węglem i będę miał ciepło w domu, nie będę musiał jechać nigdzie na wakacje"

Dawid Kubacki

Cytat zupełnie nie na temat:

"- Stopczyk, co wy tam palicie?

- Ja? Radomskie. Ale jak pan major woli, to Franz ma Camele."

I to by było na tyle z Zakopanego, gdzie Kamil i Dawid znów zapewnili nam magiczne przeżycia. Już za tydzień klimaty zmienią nam się diametralnie: z najbardziej swojskich na najbardziej egzotyczne. W Sapporo tylko dwie rzecz są pewne. Po pierwsze - liczba polskich dziennikarzy podobna liczbie japońskich kibiców.

Pytacie, gdzie ta druga pewna rzecz? Ha. Nie powiem Wam. Bo w życiu kieruję się dwoma podstawowymi zasadami.

Pierwsza: Nigdy nie mów wszystkiego, co wiesz.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nie czytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.