Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dziesięć miejsc na podium i koniec. Przerwana seria Dawida Kubackiego

Dawid Kubacki zakończył niedzielne zmagania na Okurayamie na szóstej pozycji, co było najlepszym wynikiem spośród Biało-Czerwonych. Tym samym mistrz świata z Seefeld po raz pierwszy od rozpoczęcia 68. Turnieju Czterech Skoczni nie wskoczył na pucharowe podium. Jak ostatni dzień rywalizacji w Japonii skomentował sam zainteresowany?


- Każda seria kiedyś się kończy. Koledzy już uświadomili mnie, że miałem dziesięć razy z rzędu farta. I tak to długo trwało <śmiech>. Brakuje mi jeszcze nieco do wyczynu Adama Małysza, któremu „poszczęściło się” niemal sto razy. Mam nadzieję, że to szczęście wróci.

- Czy jestem pełen energii? Położyłem się odpowiednio wcześniej do łóżka, aby się wyspać. Udało się jakoś wstać dzisiaj rano. W drugiej serii chciałem osiągnąć jak najlepszą odległość, bo za metry można zyskać najwięcej punktów.

- Ogólnie cały weekend mogę uznać za całkiem fajny. Wyjazd do Japonii będę wspominał miło. W sobotę stanąłem na podium, dziś zająłem 6. pozycję, co też jest niezłym wynikiem. Będę wracał do Polski z uśmiechem na ustach.

- Jeśli chodzi o moją serię konkursów na podium, nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Wiadomo, ze dziennikarze uświadamiali mnie o tym po każdych zawodach, ale mam też świadomość tego, że na ostateczny wynik mają wpływ różne czynniki. Ja skupiałem się na tym, co mam do zrobienia na skoczni. Z każdego miejsca w czołowej trójce bardzo się cieszyłem. Praca dawała dobre wyniki, co mnie cieszyło. Wiedziałem jednak, że wystarczy jedna runda, w której mi się nie poszczęści i seria się zakończy.

- Spotkała nas pewna zabawna sytuacja w piątek przed kwalifikacjami. Chcieliśmy przeprowadzić rozgrzewkę w małej siłowni, która znajdowała się nieopodal naszych szatni. Była zamknięta, lecz nie do końca. Pewien starszy Japończyk stwierdził jednak, że nie możemy się tam rozgrzać. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że był to dziadek Ryoyu Kobayashiego <śmiech>. Zamknął nas tam razem z Gregorem Schlierenzauerem. Na szczęście udało się stamtąd bezpiecznie uciec. Obyło się bez używania łomu, musieliśmy się wykazać sprytem <śmiech>.

Korespondencja z Sapporo, Dominik Formela