Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Przeziębienie Kubackiego i problemy Stocha przy lądowaniu

Dawid Kubacki oraz Kamil Stoch byli jedynymi polskimi skoczkami, którzy zameldowali się w czołowej "10" kwalifikacji do piątkowego konkursu w Rasnovie. Triumfator ostatniej edycji Turnieju Czterech Skoczni, pomimo przeziębienia, finiszował szósty. Tuż za nim wylądował Kamil Stoch, który jedną ręką podparł ostatnią ze swoich czwartkowych prób, tracąc sporo punktów za styl.


- Rasnov jest w porządku. Skocznia może nie należy do najbardziej przyjemnych, bo jest wymagająca, za to jest świetnie przygotowana. Dziś warunki, poza kręcącym wiatrem, były dobre. Obiekt jest dość odsłonięty, ponieważ nie ma tutaj sztucznych, bądź naturalnych zasłon. Przy odrobienie wiatru będą tutaj duże różnice. Nie chcę niczego obiecać, ale będe się starał - zaznacza Stoch.

- Lądowanie w kwalifikacjach było dalekie od udanego. Chyba zbyt ładnie chciałem wszystko zrobić - mówi 32-latek na temat skoku mierzącego 99 metrów, który zakończył się podpórką po próbie wykonania telemarku. 

- Nie odpuściłem, bo byłem skoncentrowany do samego końca. Chciałem wykonać telemark zbyt pięknie. Przedobrzyłem przy lądowaniu, stawiając obie narty zbyt blisko siebie. Obiły się i niełatwo było to ustać - dodaje trzykrotny mistrz olimpijski.

- Dobrze pojechać na skocznię, z którą nie mamy na co dzień styczności, natomiast jest tu kawał drogi, o czym świadczy cały dzień spędzony w podróży - zauważa dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- Życie mnie rypie... - rzucił Kubacki po przybyciu do miejsca przeznaczonego do rozmów z dziennikarzami. - Nie ma tragedii, ale troszkę się przeziębiłem. Od dwóch dni próbuję się doleczyć. Zważywszy na te okoliczności, w czwartek było nieźle - kontynuuje. 

29-latek zakończył pobyt w Bad Mitterndorf bez punktów w niedzielnych zawodach, do czego nawiązał w Rumunii. - Tam zdarzył się błąd na progu, co zawsze może się zdarzyć. Każdy z nas musi mieć tego świadomość. Dla mnie skończyło się to bez możliwości oddania kolejnego skoku. Trzeba było wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski i zająć się dalszą pracą, aby w kolejnych konkursach znów było dobrze. Na tym się skupiam.

W 2018 roku Kubacki stanął na podium zawodów w Rasnovie, które rozegrano w ramach cyklu Letniego Grand Prix. Czy zdobyte wówczas doświadczenie procentuje tym razem? - Jak często powtarzam, mam bardzo dobrą pamięć, natomiast wyjątkowo krótką. Podejście do kolejnego skoku, po mamucie, musi być nieco inne. Trzeba mieć świadomość, że nie będzie tak dużej prędkości oraz oporu pod nartami. Poza tym, skoki wiele się nie różnią i trzeba było skoncentrować się na poszczególnych elementach. Dziś poszło to całkiem sprawnie.

- Jestem drugi raz w Rumunii. Czy potrafi czymś zaskoczyć? Draculi jeszcze nie spotkałem, ale jest trochę inaczej. Na skoczni jest na przykład sztuczne, metalowe drzewo z nadajnikami. Niemniej, jest w porządku. Ludzie są przyjaźnie nastawieni, jedzenie troszkę się różni od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, ale dają zjeść smacznie. Nie ma powodów do narzekania. Być może na drogi, bo kilometrów relatywnie niewiele, ale podróże trwają dość długo - kończy Kubacki.

Korespondencja z Rasnova, Dominik Formela