Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Stefan Ukoronowany

41. sezon Pucharu Świata w Skokach Narciarskich zapamiętamy przede wszystkim z tego, jak się zakończył. A także tego, co było potem. Bo nie ukrywajmy - to, z czym się mierzymy - będzie przeżycie pokoleniowym, pewną cezurą, wydarzeniem formującym naszą pamięć. Ale zanim nasze życie kompletnie zdominuje temat pozasportowy, chciałbym Wam przypomnieć, z jakich jeszcze powodów warto zapamiętać ten sezon.


40., jubileuszowy sezon wielu z nas zapamiętało przez pryzmat Ryōyū Kobayashiego - fenomenalnego Neojapończyka, który w koncertowym stylu zgarnął Puchar Świata. Czy zakończony przedwcześnie sezon zapamiętamy przez pryzmat Stefana Krafta - kolejnego zdobywcę Kryształowej Kuli? Stefan, choć ukoronowany przedwcześnie, bezdyskusyjnie sobie na puchar zasłużył. Zapewne gdyby konkurs w Trondheim się odbył, zapewniłby sobie końcowy triumf już tego dnia. Ale jestem pewien, że ten sezon zapamiętamy zupełnie z innego powodu. Nie z powodu triumfatora, ale tego, jak się zakończył. To dość ponure obrazki pustych lub pustawych trybun podczas Raw Air i ostatnia publiczna wypowiedź odchodzącego na emeryturę Waltera Hofera, ogłaszającego zakończenie sezonu kilkanaście minut po godzinie 14 czasu środkowoeuropejskiego, gdzieś w hotelowym lobby, zapadną nam zapewne w pamięć najbardziej. 

Zatem postaram się w naszej zbiorowej pamięci odświeżyć też inne chwile, które moim zdaniem naprawdę warto zapamiętać z tego naprawdę udanego dla polskich skoczków sezonu.

Tak. Dawid Kubacki wygrał Turniej Czterech Skoczni. Jako trzeci Polak w historii. I była to historia piękna. Jeszcze w Engelbergu nic na to nie wskazywało. A potem Dawid rozpakował pod choinką prezent z napisem "mistrzowska forma" i wygrał turniej w pięknym stylu. Ani raz nie zszedł z podium. Trzeci w Oberstdorfie, trzeci w Garmisch-Partenkirchen, drugi w Innsbrucku, okrasił triumf w turnieju zwycięstwem w Bischofshofen. Potem przedłużył jeszcze passę podiów do 10 z rzędu. Zimę 2019/2020 powinniśmy zapamiętać jako tę, gdy Dawid Kubacki poszedł za ciosem i po zdobyciu mistrzostwa świata rok wcześniej potwierdził, że jest skoczkiem ścisłej światowej czołówki. Do formatu Małysza i Stocha mu oczywiście jeszcze daleko, ale można go spokojnie ustawić w szeregu przed Stanisławem Marusarzem, Wojciechem Fortuną czy Piotrem Fijasem. I to jest wspomnienie najważniejsze. Godne oprawienia w ramki i powieszenia na ścianie.

Dalej będzie chronologicznie.

Polska po raz siódmy wygrywa drużynowy konkurs pucharu świata. Nieco zaskakujące rozstrzygnięcie sobotniego konkursu w Klingenthal, ale jakże dla nas radosne. Michal Doležal znów nieco zaryzykował stawiając na Jakuba Wolnego, a Jakub Wolny mu się pięknie odwdzięczył. W sumie na pięć drużynówek dwa razy stanęliśmy na podium. W inauguracji w na Górze Lodowej im. Adama Małysza zajęliśmy trzecie miejsce, a w Klingenthal wygraliśmy. Niestety w pozostałych trzech konkursach już tak różowo nie było. 

Kamil Stoch ląduje po finałowym skoku podczas sobotniego konkursu w Engelbergu. Wylądował na zeskoku, ale również na najwyższym stopniu podium. To zwycięstwo było pierwszym indywidualnym zwycięstwem polskiego skoczka tej zimy. 

Dublet Dawida w Tititesee-Neustadt. Adam Małysz dokonał tego siedem razy, Kamil Stoch trzy. Dawid Kubacki na razie jeden. Ale to nie jest tylko, to jest aż. Wygrać oba konkursy w jeden weekend to stempel, który stawiają tylko wielcy skoczkowie. W Titisee było pięknie, radośnie i podniośle. 

Dwóch Polaków na podium w PŚ w Zakopanem. W tym sezonie dwóch reprezentantów kraju na podium indywidualnego konkursu stanęło tylko raz. Ale za to w Zakopanem, gdzie hymn a capella mogły odśpiewać im tysiące kibiców. Był to konkurs niezwykle radosny, który wspaniale poprawił humory po niezbyt udanej rywalizacji drużynowej. Niedziela znów była nasza. Był to szesnasty raz, gdy na podium PŚ stało dwóch Polaków. Gdyby doliczyć Seefeld, gdzie obsada była taka sama - takich zdarzeń mieliśmy siedemnaście. Dwa takie przypadki zdarzyły nam się w prehistorii pucharu świata, gdy nawet Samozwańczego Autorytetu nie było jeszcze na świecie. Pozostałe piętnaście przypada na tę dekadę i zawsze jednym z Polaków na podium był Kamil Stoch. Siedmiokrotnie dzielił je z Dawidem Kubackim, czterokrotnie z Piotrem Żyłą, dwa razy z Janem Ziobro i po razie z Adamem Małyszem i Maciejem Kotem. Czy doczekamy się dnia, gdy Polacy zajmą całe podium? Bywało już blisko. Jednak do tej pory taka sztuka udawała się tylko Austriakom (16 razy), Norwegom (2), Niemcom (1), Japończykom (3), Finom (2) oraz Słoweńcom (2).  

Niemal siedem lat upłynęło między pierwszym a drugim zwycięstwem Piotra Żyły w pucharze świata. To drugie zwycięstwo smakowało zapewne nie gorzej niż pierwsze. Choćby dlatego, że w pierwszym przypadku dzielił najwyższy stopień podium z Gregorem Schlierenzauerem. Ale myślę, że ważniejsze było to, że Piotr odniósł je podczas konkursu lotów. Jak wiadomo, wiślanin loty uwielbia i zawsze czeka na te konkursy z utęsknieniem. W dodatku zwyciężył w konkursie bardzo emocjonującym. Szło na żyletki i emocje mieliśmy do samego końca. Najważniejsze, że emocje były pozytywne.

36. zwycięstwo Kamila Stocha w pucharze świata. Kamil Stoch jest żywą legendą już od dawna. Należy do panteonu, ścisłej czołówki wszechczasów, gigantów dyscypliny. To wielka sprawa, że tak krótkim czasie Polska doczekała się dwóch tak wybitnych skoczków, jak Adam Małysz i Kamil Stoch. Niemcy czekają na kogoś takiego od czasów Jensa Weißfloga. Norwegowie w erze pucharu świata właściwie kogoś takiego nie mieli. Nikogo takiego formatu nie znajdziecie też w historii skoków japońskich, czy jugosłowiańsko-słoweńskich. Więc wyrównanie liczby pucharowych zwycięstw Janne Ahonena nie zmienia wiele w statusie naszego mistrza. Jest jednym z kolejnych osiągnięć, które można dorzucić do długiej wyliczanki jego sukcesów. Ale nie powinniśmy w żaden sposób umniejszać tego osiągnięcia. Niech nam przypomina o tym, jakimi jesteśmy szczęściarzami. Być fanem skoków narciarskich i żyć w tej epoce - to jak wygrać los na loterii. Kamil Stoch pokazuje nam ile znaczy hart ducha. A także, że możliwości ludzkiego organizmu wciąż się przesuwają. 14 zwycięstw po trzydziestce! Ach, jak pięknie nam się ten Kamil starzeje! Kamilu, starzej nam się tak pięknie jak najdłużej!

Kamil Wygrywa Raw Air. Warto zauważyć, że mieliśmy szczęście do Turniejów. Dwa najważniejsze padły naszym łupem. Dawid wygrał TCS, Kamil - po raz drugi w karierze - Raw Air. Dawid zajął też drugie miejsce w Titisee-Neustadt Five. Pewnie za kilka lat nikt nie będzie nawet pamiętał, że takie coś było. Ale miło będzie, jak jakiś zapalony statystyk wyciągnie kiedyś taką informację z archiwum. 

Nietypowy powrót polskiej ekipy do kraju. Awaryjny, ale za to w jakim stylu! Przy okazji warto zauważyć, że na tym zdjęciu w górnym rzędzie znajdziemy wszystkich trzech polskich triumfatorów Turnieju Czterech Skoczni.

Jak już wspominałem w felietonie "Czterej Pancerni i Kot", na początku sezonu pomyślałem sobie o tym, jakie mam oczekiwania odnośnie wyników Polaków. Spełnienie tych oczekiwań byłoby zarazem moim prywatnym wotum zaufania dla trenera Michala Doležala. Nie stawiałem poprzeczki zbyt wysoko, bo założyłem, że po trzech fantastycznych sezonach, musi nadejść choć jeden słabszy. Założenia miałem następujące: jeden Polak w czołowej piątce klasyfikacji PŚ i dwóch w czołowej dziesiątce. Co najmniej czwarte miejsce w Pucharze Narodów, pod warunkiem, że nie stracimy zbyt dużo do czołowej trójki. Piąte jest akceptowalne, jeśli Kobayashi będzie wymiatał tak, jak przed rokiem. Ponadto trzy polskie zwycięstwa i dziewięć podiów. Jeden medal dowolnego koloru na czempionacie w Planicy. Co do ostatniego - oczywiście weryfikacji nie będzie, bo mistrzostwa w lotach odbędą się dopiero przyszłej zimy. Ale wszystkie pozostałe punkty trener Michal Doležal osiągnął z naddatkiem. Podsumujmy: Dwóch Polaków w czołowej piątce klasyfikacji, a więc i dwóch w dziesiątce. W dodatku trzeci tuż-tuż za nią. Czwarte miejsce w Pucharze Narodów i nie straciliśmy zbyt dużo do czołowej trójki. Indywidualnie siedem zwycięstw i szesnaście miejsc na podium, plus jedno zwycięstwo i jedno miejsce trzecie w drużynie. Do tego zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni i w Raw Air. Plan przekroczony i to sporo. Michal Doležal sprawdził się w swojej roli bardzo dobrze. Potwierdzeniem tego może być wynik ankiety na portalu berkutchi.com. W głosowaniu na najlepszego trenera kadry Doležal pokonał wszystkich rywali. 

Ale przecież nie wszystko jest super. Głównym problemem jest to, że o sile polskiej drużyny stanowili weterani. Nie ma się co oszukiwać, Piotr i Kamil to już seniorzy i z ich PESEL-ami te wyniki, które wykręcili i tak są małą sensacją. Dawidowi właśnie stuknęła trzydziestka. Tymczasem reszta leży i kwiczy. Jakub Wolny, który zeszły sezon miał bardzo obiecujący, tej zimy zupełnie się pogubił. A Doležal nie potrafił narysować mu mapy. Maciej Kot wystawił z bardzo głębokiego dołka jedynie czubek nosa. Olek Zniszczoł, Klemens Murańka - ci zawodnicy są w takim wieku, że razem z Wolnym właśnie powinni teraz brać na swoje barki odpowiedzialność za wyniki drużyny. Kadra B - podobnie fatalnie. Jeśli już któryś z naszych Orłów pokazywał się z dobrej strony w pucharze kontynentalnym, to po transferze do pucharu świata ginął jak bździna w śnieżnej zamieci. To jest do poprawy w następnym sezonie. Tym bardziej, że wymagać podobnych wyników od naszych Trzech Muszkieterów (może poza Dawidem) następnej zimy - to już lepiej w totka grać. Nie dlatego, że nie wierzę w ich klasę, tylko dlatego że wierzę w nauki przyrodnicze - biologię konkretnie. A za roczek, góra dwa - Piotr i Kamil skończą kariery, a Dawid będzie już weteranem pełną gębą. 

No ale w tytule jednak jest i o Krafcie. Nie przystoi, by w tekście podsumowującym sezon, zabrakło jego głównego bohatera. Nie przyćmił on tej zimy swoją osobą, ale koniec końców - był bezdyskusyjnie najlepszy. Przy czym zupełnie się nie zgadzam ze słyszanymi to tu to tam głosami, że sezon był nudny, bo nie było dominatora. Ależ on właśnie był ciekawy, bo nie było dominatora! Walka o Puchar toczyła się niemal do końca! Na atrakcyjności stracił on dopiero pod koniec, gdy zamiast pasjonującej walki łeb w łeb między Mocnym Stefkiem a Szerszeniem, obserwowaliśmy spadek formy ich obu. A pierwsze skrzypce w Raw Air grali inni. Ale przynajmniej przez cały sezon zamiast łatwego do przewidzenia triumfatora kolejnych konkursów, mieliśmy niespodzianki, niektóre bardzo przyjemne. Ale miało być o Krafcie.

Stefan został ukoronowany (w powszechnie znanych okolicznościach) przedwcześnie - już w Trondheim. Ale w niczym to nie umniejsza jego triumfu. Austriak buduje swoją legendę. Druga Kryształowa Kula. Druga mała Kryształowa Kula. Czwarty raz na podium klasyfikacji generalnej. Siódmy raz w pierwszej dziesiątce - na dziewięć sezonów. 21 pucharowych zwycięstw, 71 podiów - tyle samo, co Kamil Stoch. Trudno sobie wyobrazić by w tych dwóch kategoriach nie prześcignął już kolejnej zimy Thomasa Morgensterna. Dorobek z mistrzostw świata już ma bardziej okazały - jeśli weźmiemy pod uwagę trofea indywidualne. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko medali olimpijskich. Ale mówimy o zawodniku, który dopiero w maju skończy 27 lat. Będzie miał jeszcze co najmniej jedną szansę. 

***

Szóste z kolei mistrzostwa świata juniorów, z których nie przywozimy żadnego medalu. Przeglądając sobie wyniki juniorskich czempionatów z tych ostatnich pięciu lat, poczynając od Ałmat (2015), wpadły mi w oko takie oto ciekawostki. Philipp Aschenwald był osiemnasty. Ryōyū Kobayashi - trzydziesty. Obaj przegrali z dziesiątym wtedy Przemkiem Kantyką i siedemnastym Krzysztofem Leją, a Andrzej Stękała był osiemnasty - ex-aequo z Austriakiem. Rok później w Râșnowie Kantyka był wciąż lepszy od Mariusa Lindvka i Anže Laniška. W 2017 roku w Park City Paweł Wąsek został sklasyfikowany tuż za Žigą Jelarem i o 9 miejsc wyżej od Lindvika. Dwa lata temu w Kanterstegu Tomasz Pilch pozostawił w pokonanym polu Jana Hörla i Domena Prevca. A rok temu w Lahti wspomniany już Wąsek stracił w konkursie zaledwie 9 punktów do Constantina Schmida. Jakoś tak się składa, że jak popatrzymy na Żelazną Szóstkę, to tylko polscy juniorzy ostatnimi latami nie robią postępów. Z pozostałych krajów zawsze ktoś się wybija - Kobayashi, Satō, Schmid, Lindvik, Lanišek, Aschenwald czy Hörl. Na tym poletku czeka PZN i zatrudnianych przez nich trenerów spora praca.

***

W skokach kobiet też wciąż czekamy na jakieś namiastki sukcesu. Na razie za taką trzeba uznać szóste miejsce Kingi Rajdy w Oberstdorfie. I krzepić się myślą, że na dziesięć pucharowych startów nie punktowała tylko dwa razy.  Być może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie kontuzja Kamili Karpiel. Obyśmy się przekonali o słuszności tych nadziei już przyszłej zimy.

 

Czołówka PŚ 2019/2020
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1   Stefan Kraft Austria 46 1659 0 0
2   Karl Geiger Niemcy 24 1519 140 140
3    +1 Ryōyū Kobayashi Japonia 79 1178 481 341
4     -1 Dawid Kubacki Polska 38 1169 490 9
5   Kamil Stoch Polska 136 1031 628 138
6   Stephan Leyhe Niemcy 89 917 742 114
7   Marius Lindvik Norwegia 72 906 753 11
8     +1 Peter Prevc Słowenia 145 789 870 117
9     -1 Daniel-André Tande Norwegia 26 721 938 68
10     +1 Philipp Aschenwald Austria 40 622 1037 99

Rzutem na taśmę Smok wyprzedził Dawida, a Aschenwald wypchnął z pierwszej dziesiątki Piotra. No i jeszcze Anže Semenič wyprzedził w generalce Jakuba Wolnego, gdyby ktoś nie zauważył. Na osłodę zostało nam wspomniane już zwycięstwo Kamila w Raw Air oraz trzecie miejsce Piotra Żyły w pucharze świata w lotach. Najwyżej sklasyfikowany zawodnik spoza Żelaznej Szóstki - Peier na 25. Pozycję niżej Koudelka i jeśli chodzi o czołową "30" PŚ, to są to jedyni zawodnicy pochodzący spoza Żelaznej Szóstki. Dla porównania - przed rokiem Klimow był 12., Koudelka 14., Peier 17., Ammann 24. i Aalto 25. Puchar Narodów wygrali Niemcy, którzy wyprzedzili Austriaków po drużynówce w Oslo. Różnica między ostatnią drużyną Żelaznej Szóstki (Japonią) a plasującą się na siódmym miejscu Szwajcarią, wyniosła 2678 punktów.  Rok temu różnica między szóstą Słowenią a siódmą Szwajcarią wyniosła 2269. Przy czym sytuacja za plecami Żelaznej Szóstki wyglądała tak: Szwajcaria - 1467, Czechy - 1056 i Rosja - 867. Dziś sytuacja za plecami Żelaznej Szóstki wygląda tak: Szwajcaria - 801, Czechy - 335 i Rosja - 248.

Poczet Zwycięzców 2019/2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Stefan Kraft Austria 5 1
2 Karl Geiger Niemcy 4 2
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 3
4 Dawid Kubacki Polska 3 4
5 Kamil Stoch Polska 3 5
6 Marius Lindvik Norwegia 2 7
7 Daniel-André Tande Norwegia 2 9
8 Yukiya Satō Japonia 2 13
9 Stephan Leyhe Niemcy 1 6
10 Piotr Żyła Polska 1 11
11 Peter Prevc Słowenia 1 8

Polska - 7, Austria - 5, Niemcy - 5, Japonia - 5, Norwegia - 4 i Słowenia - niemal rzutem na taśmę - jedno zwycięstwo.

Poczet Podiumowiczów 2019/2020
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Stefan Kraft Austria 5 8 2 15 1
2 Karl Geiger Niemcy 4 6 1 11 2
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 2 3 8 3
4 Dawid Kubacki Polska 3 1 6 10 4
5 Kamil Stoch Polska 3 0 2 5 5
6 Marius Lindvik Norwegia 2 1 2 5 7
7 Daniel-André Tande Norwegia 2 0 2 4 9
8 Yukiya Satō Japonia 2 0 0 2 13
9 Stephan Layhe Niemcy 1 2 1 4 6
10 Peter Prevc Słowenia 1 1 0 2 8
11 Piotr Żyła Polska 1 0 0 1 11
12 Timi Zajc Słowenia 0 1 3 4 14
13 Philipp Aschenwald Austria 0 1 1 2 10
14 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 15
15 Markus Eisenbichler Niemcy 0 1 0 1 23
16 Killian Peier Szwajcaria 0 1 0 1 25
17 Žiga Jelar Słowenia 0 1 0 1 28
18 Constantin Schmid Niemcy 0 0 1 1 16
19 Michael Hayböck Austria 0 0 1 1 22
20 Jan Hörl Austria 0 0 1 1 27

Jedno drugie miejsce Kiliana Peiera starcza za cały dorobek zawodników spoza Żelaznej Szóstki. Zeszłej zimy mieliśmy jedno chociaż jedno zwycięstwo i jedno miejsce drugie Klimowa. A rok wcześniej - jedno trzecie miejsce Ammanna. Dominacja Żelaznej Szóstki trwa. I patrząc na punktowe zdobycze w Pucharze Narodów - pogłębia się. Nowy dyrektor PŚ, Sandro Pertile, ma kilka problemów do rozwiązania, ale ten wydaje się dość pilny. Bez sukcesów, bez nawiązania walki z najlepszymi, zainteresowanie skokami poza krajami Żelaznej Szóstki będzie spadać. Czy dyscyplinę da się utrzymać na wysokim poziomie, jeśli opierać się będzie na sześciu rynkach? Być może tak. Nie da się jednak ukryć, że taki Puchar Świata jest najzwyczajniej nudny. Kraje takie jak: Finlandia, Szwecja, Francja, Włochy, Stany Zjednoczone, Kanada, Korea Południowa, Chiny, a także Czechy czy Słowacja mają wystarczający potencjał, by rywalizować w skokach narciarskich z sukcesami. Są wystarczająco zamożne, większość z nich ma bogate tradycje. A jednak skoki albo tam upadły, albo ledwo zipią, albo nigdy się nie rozwinęły tak, jakby mogły. Szwajcaria i Rosja jeszcze jakoś tam wyglądają, ale też przędą coraz cieniej. Nowy capo di tutti capi w skokach powinien wzmóc wysiłki, by właśnie w tych krajach pomóc budować fundamenty pod przyszłe sukcesy. Dużo szumu zrobiło się wokół chińskiego projektu budowy potęgi w skokach. Na razie mamy spektakularną klapę w Norwegii i problemy w Finlandii. Chińscy skoczkowie z Finlandii zostali ewakuowani formalnie, z racji epidemii koronawirusa. Ci z Norwegii to inna sprawa. Tamta grupa ulotniła się po angielsku jeszcze w październiku zeszłego roku. Zostawiła po sobie zdemolowane pokoje, zapchane umywalki i toalety. Wieść gminna niesie, że tuż przed ucieczką, chińską ekipę poczęstowano lokalnym specjałem - rakfiskiem. Rakfisk to sfermentowany pstrąg. To właśnie jego resztki znaleziono w toaletach i umywalkach. No to powiem Wam, że się tym Chińczykom nie dziwię. Zapewne pomyśleli, że ich znieważono, lub próbowano otruć... Tak czy owak - czarne chmury nad chińskimi skokami - jak nie rakfisk, to koronawirus.

Polacy w PŚ 2019/2020
Lp zawodnik przybytek pkt wPŚ kadra
1 Dawid Kubacki 38 1169 3 A
2 Kamil Stoch 136 1031 5 A
3 Piotr Żyła 13 617 10 A
4 Jakub Wolny 0 58 38 A
5 Maciej Kot 3 40 42 A
6 Stefan Hula 0 31 46 A
7 Aleksander Zniszczoł 0 18 51 B
8 Klemens Murańka 0 8 61 B

Ośmiu zawodników z punktami, ale z ich ilości zapewne zadowolonych jest tylko trzech. Ośmiu, to o jednego więcej, niż w zeszłym sezonie, ale jak wiadomo - nie ilość się liczy, a jakość. Tej jakości jednak rok temu było więcej, dlatego rok temu wygraliśmy Puchar Narodów w cuglach, a w tym zabrakło nas na podium.

 

Bracia 2019/2020
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 1340
2 Prevc Słowenia 1262
3 Huber Austria 474

O zaledwie 78 punktów wyprzedzili dwaj japońscy bracia trzech słoweńskich. Czyli o krótki pysk. Rok temu ta różnica wynosiła bez mała 1700 punktów.

 

Plastikowa Kulka 2019/2020
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Anders Håre Norwegia 20 45
2 Anže Lanišek Słowenia 11,3 14
3 Taku Takeuchi Japonia 10 47
4 Władimir Zografski Bułgaria 10 41
5 Simon Ammann Szwajcaria 10 35
6 Halvor Egner Granerud Norwegia 8,1 61
7 Naoki Nakamura Japonia 7 42
8 Maciej Kot Polska 6,3 43
9 Shōhei Tochimoto Japonia 6 73
10 Moritz Baer Niemcy 6 48
11 Gregor Schlierenzauer Austria 6 22
12 Timi Zajc Słowenia 6 16
13 Roman Trofimow Rosja 5 69
14 Andreas G. Buskum Norwegia 5 64
15 Richard Freitag Niemcy 5 43
16 Rok Justin Słowenia 5 39
17 Antti Aalto Finlandia 5 29
18 Markus Eisenbichler Niemcy 5 25
19 Kilian Peier Szwajcaria 5 24
20 Daiki Itō Japonia 5 23
21 Daniel Huber Austria 5 18
22 Constantin Schmid Niemcy 5 15
23 Thomas Aasen Markeng Norwegia 3,1 36

Anders Håre dołączył do zacnego grona: Mackenzie Boyd-Clowes, Maciej Kot, Jakub Janda, Shōhei Tochimoto i Jan Ziobro. W dodatku chyba mam już optymalny regulamin i niczego nie zamierzam zmieniać. Wreszcie.

***

Nie będzie żartobliwych cytatów ani dowcipnego disclaimera. Na koniec będzie zupełnie serio. Bo i czasy nam nastały bardziej poważne. Moi drodzy. To, że COVID-19 popsuł nam skoki, to betka. Stajemy w obliczu zagrożenia, którego nasze pokolenie nie pamięta i nie ma za bardzo z czym porównać. Wszyscy stoimy przed wielkim wyzwaniem. Niech nie będzie dla nas pocieszeniem, ani okolicznością zwalniającą z czujności to, że dla większości ludzkości ten wirus nie jest śmiertelnie groźny. W naszych rękach, na naszych barkach spoczywa życie wielu ludzi. Ludzi podeszłych wiekiem, cierpiących na przewlekłe choroby, a także tych, którzy nawet koronawirusem się nie zarażą, ale leżą w szpitalach już teraz. Cały świat jest zgodny, że jednym z najważniejszych działań, jakie możemy przeciwstawić epidemii, są higiena, ostrożność i przestrzeganie dystansu. Musimy przeciąć łańcuchy zarażeń. Jeśli zarażą się setki tysięcy, dziesiątki tysięcy będą musiały być hospitalizowane. Nie starczy dla wszystkich lekarstw, aparatury, personelu. Ludzie będą umierać, choć wcale nie muszą. Im więcej ludzi się zarazi - tym gorzej dla nas, dla Polski, dla świata. Ludzie w szpitalach i w izolacji w domach to coraz gorzej funkcjonujący świat. Co zrobimy, gdy umrą lub przestaną na jakiś czas funkcjonować ludzie, którzy produkują i dostarczają żywność do naszych sklepów? Którzy produkują i dostarczają lekarstwa do naszych aptek? Którzy nas leczą? Którzy gaszą pożary i zapewniają nam bezpieczeństwo? Bardzo dużo zależy w tej chwili od nas. Bądźmy odpowiedzialni. Unikajmy okazji do zarażenia. Ograniczmy kontakty do absolutnie koniecznych. Myjmy ręce często i dokładnie. Zachowajmy bezpieczny odstęp. Bądźmy odpowiedzialni. Przyszłość jest niepewna. Obecne wydarzenia na pewno zmienią świat i to w jaki sposób on funkcjonuje - być może pod niektórymi względami na zawsze. Ale wciąż tak wiele zależy od nas. Od Ciebie - który czytasz te słowa. 

Dziękuję wszystkim, którzy tej zimy odwiedzali nasz portal. I tym, którzy czytali moje felietony. Tym którzy je komentowali, ubogacali ciekawymi spostrzeżeniami, dzielili się swoją wiedzą. Obyśmy wszyscy spotkali się znów na tych łamach w tym samym gronie, gdy rozpocznie się kolejny sezon zimowy. Pod moim pierwszym felietonem. Obyśmy spotkali się w lepszych humorach, radośni i zadowoleni, że znów możemy emocjonować się tą wspaniałą dyscypliną, która budzi w nas tyle uczuć. Obyśmy wtedy już nawet nie pamiętali, jak kończyłem ten tekst. Albo by były to wspomnienia blade, zatarte przez czas. Jak wspomnienia o zerwanych więzadłach krzyżowych, które dawno już się zrosły i nie wywołują nawet bólu. I ktoś nam musi przypomnieć, że coś takiego kiedyś się zdarzyło. Bądźcie zdrowi.