Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Minister sportu zapowiada otwarcie skoczni - trenerzy szykują plan

Przyjazd na obiekt treningowy bezpośrednio z domu, zachowywanie dystansu pomiędzy osobami przebywającymi na terenie skoczni, a następnie powrót do miejsca zamieszkania - bez korzystania z infrastruktury hotelowej Centralnego Ośrodka Sportu. Już wkrótce tak mogą wyglądać treningowe realia polskich skoczków narciarskich.


- Wraz z otwarciem Centralnych Ośrodków Sportu będą otwierane skocznie. Najpierw otwarte zostaną COS-y w Wałczu i Spale, a następnie Zakopane, Szczyrk i Cetniewo - zapowiedziała minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk przy okazji sobotniej konferencji prasowej, podczas której ogłoszono m.in. plan wznowienia rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy i żużlowej ekstraligi.

W środowe przedpołudnie Adam Małysz, dyrektor-koordynator ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim, poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych o zielonym świetle ze strony ministerstwa. - Już wkrótce, na początku maja, nasi skoczkowie będą mogli wrócić do treningów na skoczni! Oczywiście wszystko będzie działo się z zachowaniem odpowiednich procedur i zasad bezpieczeństwa związanych z epidemią koronawirusa, a Ministerstwo Sportu wyraziło zgodę na takie zajęcia naszych reprezentantów. Dziękujemy za wyrozumiałość i wsparcie! - czytamy we wpisie czterokrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli.

Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN, w rozmowie ze Skijumping.pl zaznaczał brak konieczności korzystania z infrastruktury hotelowej COS w przypadku skoczków. Czy w grę wchodzi zatem bezpośredni przyjazd na skocznię z domu i powrót do niego po zakończeniu sesji treningowej? - Skocznie są oddalone od kompleksu budynków mieszkalnych Centralnego Ośrodka Sportu. Takie rozwiązanie może okazać się nawet bardziej bezpieczne. Możliwy jest zatem przyjazd na obiekt już przebranym, a następnie powrót do miejsca zamieszkania - sugeruje rozwiązanie minister Danuta Dmowska-Andrzejuk w rozmowie z Sebastianem Parfjanowiczem dla TVP Sport.

Jak w praktyce mogą wyglądać zajęcia kadrowiczów w nowej rzeczywistości? W trudniejszym położeniu znajdują się m.in. Dawid Kubacki czy Kamil Stoch, a więc zawodnicy spod Zakopanego, gdzie aktualnie trwa przebudowa Średniej Krokwi. Wiosenne treningi muszą zacząć się na mniejszych obiektach, a takimi w tej chwili dysponuje tylko Szczyrk. - Szczegółowe ustalenia dopiero przed nami, natomiast potencjalnie skoczkowie musieliby wstać około 5-6 rano, przygotować śniadanie do samochodu i pokonać 130 km. Po przyjeździe rozgrzewka, a następnie sesja na skoczni. Później czekałaby ich droga powrotna - mówi serwisowi Skijumping.pl trener Grzegorz Sobczyk.

Asystent Michala Doležala wskazuje potencjalne wady takiego systemu zajęć. - Praktykowaliśmy coś podobnego w przeszłości i różnica jest ogromna. Główne pytanie brzmi, o co nam chodzi? Jeśli o same skoki, wówczas można tak działać. Jeśli chodzi o pracę nad techniką, wówczas cierpi na tym jakość treningu. Skoczek nie wykona pięciu tak dobrych skoków, jak w przypadku mieszkania na miejscu, optymalnego wypoczynku i wyżywienia. 

- Ostatnio zgrupowania wyglądały w ten sposób, że przyjeżdżaliśmy wieczorem na kolację do hotelu, aby skoczkowie mogli po śniadaniu, w pełni sił, ruszyć na zajęcia. Teraz nie będzie możliwości zjedzenia nawet ciepłego posiłku między treningami i dojazdami, ponieważ wszystkie restauracje są zamknięte. Obiad będzie możliwy dopiero po powrocie do domów - kontynuuje wieloletni członek sztabu szkoleniowego.

Sobczyk zapewnia, iż reprezentacja naszego kraju jest gotowa do działania w nieznanych dotąd realiach. - To trudna sytuacja, wpływająca na jakość treningu skoczka, ale musimy dostosować się do nowych przepisów. Nie mamy innego wyjścia. Zakopiańska grupa zapewne będzie dojeżdżać do beskidzkiej, wszyscy odbędą jedną sesję na skoczni, po czym wrócą do domów. Będziemy to stosować prawdopodobnie kilka razy w tygodniu, natomiast w tej chwili to tylko gdybanie.

Niewykluczone, że pomocna w przypadku kreślenia planów polskiej reprezentacji okaże się środowa decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, który zapowiedział wejście naszego kraju w drugi etap rozmrażania gospodarki. Taki ruch umożliwia ponowne otwarcie hoteli od 4 maja, natomiast nadal wyłączone z użytku pozostaną restauracje, również te funkcjonujące przy miejscach noclegowych.

Rozwój sytuacji bacznie obserwuje Michal Doležal, który nadzoruje pracę zespołu zdalnie z domu w Czechach, wykorzystując do tego komunikatory internetowe oraz wideokonferencje. Jego  poszczególni pomocnicy dojeżdżają do indywidualnie trenujących skoczków, gdzie - z zachowaniem odległości i odpowiednich środków ostrożności - przyglądają się zajęciom przygotowujących zawodników do powrotu na rozbieg. Regularną praktyką jest też cotygodniowe zebranie kadry online.

- Grupa nie może funkcjonować bez głównego trenera, zwłaszcza na początku przygotowań. Asystenci mogą zrobić dużo, ale zgrupowania bez głównego szkoleniowca nie są tym samym. Ktoś musi podejmować ostateczne decyzje i wyznaczać kierunek działań. Od tego jest Michal Doležal. Mamy nadzieję, że wkrótce będzie mógł wjechać do Polski i uczestniczyć w życiu zespołu - kończy Sobczyk.

W najbliższych dniach Polski Związek Narciarski ogłosi nowe kadry na sezon 2020/21. Dotychczasowy podział - znany z minionej zimy - obowiązuje do końca kwietnia.