Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Zdezorientowany Maciej Kot. "Jestem w czarnej..."

- Jest ciężko. To trudne lato dla mnie. Nie pamiętam tak słabego lata na tym etapie, ale może to dobrze? - zastanawia się Maciej Kot, który od początku okresu przygotowawczego zmaga się z problemami na skoczni. W sobotę 29-latek wywalczył piąte miejsce podczas krajowego sprawdzianu w Szczyrku.


- Dobrze było wrócić na skocznię w sytuacji zawodów. Każdemu z nas tego brakowało, bo przerwa od konkursów była bardzo długa, nie pamiętaj tak długiej. To tylko zawody krajowe, ale to najlepsza forma treningu. Cieszę się, że coś takiego się odbyło, bo w końcu możemy wyciągnąć jakieś wnioski na bazie konkursów. Mam na myśli sprzęt czy przygotowanie psychologiczne - mówi drużynowy mistrz świata z 2017 roku.

Miniona zima była kolejnym etapem poszukiwań optymalnej dyspozycji. Jak przebiega bieżący okres przygotowawczy? - Powiedziałbym, że jestem w czarnej... Jest ciężko. To trudne lato dla mnie. Nie pamiętam tak słabego lata na tym etapie, ale może to dobrze? Zazwyczaj lato było niezłe, a później coś nie grało. Może teraz wszystkie problemy miną w lecie, a zimą uda się złapać odpowiedni rytm i formę? Staram się myśleć pozytywnie i przezwyciężać problemy, choć mam ich trochę. Na tym etapie najtrudniejsze jest ustabilizowanie skoków. Zdarzają się próby na poziomie Piotra Żyły, Kamila Stocha czy Dawida Kubackiego, a następnego dnia moje skoki wyglądają tragicznie. Tracę nawet 20 metrów do innych. To główna bolączka - zaznacza triumfator Letniego Grand Prix z 2016 roku.

- Wciąż czegoś szukamy. Nawet po uzyskaniu odpowiedzi wystarczy zmiana skoczni i już pojawia się problem. Dużo pracy przed nami. Dwa weekendy zawodów pod rząd mogą mi w jakiś sposób pomóc, bo wiadomo, że na konkursy trzeba ustalić jasny plan i go realizować. Po zmaganiach w Szczyrku też będę trochę mądrzejszy, jest trochę czasu do zimy, ale ten czas bardzo szybko ucieka - kontynuuje Kot.

W sezonie 2020/21 kadrę narodową mężczyzn tworzy aż dwunastu skoczków. Jak wygląda funkcjonowanie tak dużej grupy? - Jest tak, że szefem jest Michal Doležal. Sprawuje nadzór nad wszystkimi zawodnikami, ale też obdarza dużym zaufaniem swoich asystentów. Podczas obozów treningowych jesteśmy dzieleni na kilkuosobowe grupki, nad którymi pieczę sprawują Grzegorz Sobczyk, Maciej Maciusiak, Daniel Kwiatkowski czy Radek Žídek. To dobra opcja i powiew świeżości. Wszyscy trenerzy mają wspólną wizję i plan, ale każdy daje inne spojrzenie. Współpraca między szkoleniowcami zyskała na połączeniu kadr i przynosi to dużo dobrego - uważa dwukrotny zwycięzca zawodów rangi Pucharu Świata. 

Korespondencja ze Szczyrku, Dominik Formela