Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: Nie zastąpi to wizyt w Warszawie

Adam Małysz pochwalił się ostatnio w mediach społecznościowych tunelem aerodynamicznym własnej konstrukcji, jaki nasza kadra skoczków zbudowała pod wybiegiem skoczni w Wiśle-Malince. Wybitnego byłego skoczka zapytaliśmy o szczegóły tego projektu.


- To nie jest taki prawdziwy tunel aerodynamiczny, ale podobne rozwiązania testowali już Czesi, czy Francuzi. Wykorzystujemy do tego armatki do produkcji śniegu, które bez podłączenia wody generują po prostu duży nadmuch powietrza, więc jeśli się je ustawi pod dobrym kątem i podwiesi zawodnika, wówczas otrzymujemy warunki zbliżone do profesjonalnego tunelu. A że akurat robimy to pod skocznią w Wiśle-Malince sprawia, że gdy podwiesi się tam zawodnika, wówczas wszystko wygląda niemal jak przawdziwy tunel aerodynamiczny - tłumaczy dyrektor koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.

- Zawodnik zakłada taką specjalną uprząż, jakiej używają alpiniści i jest podwieszany za pomocą wyciągarki jak np. do samochodów terenowych. Dźwiga się go do góry, a po bokach są umieszczone dodatkowe dwie linki, aby stabilizować zawodnika. Funkcjonuje to podobnie do tego, co robimy w Warszawie, chociaż tam jest dużo większa moc i inne wrażenia. Dla juniorów, czy dziewczyn to jednak bardzo pożyteczny trening - opowiada Małysz.

- Tak wisieć nie można jednak za długo, bo daje to trochę w kość. W locie zawodnik znajduje się zaledwie parę sekund, a tutaj wisi się po kilka minut i nogi wówczas mocno "dostają". Nie można więc stosować tego typu treningu za często, ale młodym zawodnikom pomaga on zrozumieć jak powinni latać i jak mają zachowywać się w powietrzu. Na pewno seniorom nie zastąpi to wizyt w Warszawie. Tam nawiew jest jednak dużo mocniejszy i planujemy tam wybrać się z kadrą A jeszcze przed sezonem zimowym. - kontynuuje czterokrotny medalista Igrzysk Olimpijskich.

- Zajęcia w tunelu, gdzie spędza się parę godzin są bardzo obciążające. Pamiętam, że gdy jako zawodnik jeździłem do takiego tunelu to potem nogi dochodziły do siebie nawet przez kilka tygodni. Wtedy jeszcze trening skoczka skupiał się bardziej na wytrzymałości, a mimo to dawało to w kość. Teraz skoczkowie starają się zachować jak najwięcej świeżości, więc takich zajęć przeprowadzamy mniej, ale gdy zawodnik w powietrzu nie czuje się do końca stabilnie, coś mu przeszkadza, wówczas w takim tunelu fajnie można to kontrolować i skorygować - przyznaje były polski skoczek.

- Za moich czasów trening był nieco inny, w przygotowaniach większą wagę przykładało się do kwestii wytrzymałości, podobnie jak teraz np. kombinatorzy norwescy. Na wiosnę chodziliśmy w góry, mieliśmy sprinty organizowaliśmy różne gry. Dziś skoki poszły bardziej w specjalizację, kładą nacisk na to, co zawodnik ma do zrobienia, czyli skoczność, siła, szybkość. Ale taka ogólna wytrzymałość jest mniej potrzebna, zwłaszcza seniorom, bo w wieku juniorskim jak najbardziej - zakończył Adam Małysz.