Strona główna • Kanadyjskie Skoki Narciarskie

Kanadyjczycy myślą o reaktywacji skoków i kolejnych zimowych igrzyskach

Sandro Pertile już zaczyna realizować swoje założenia dotyczące rozwoju skoków narciarskich, o których mówił jeszcze przed objęciem funkcji szefa Pucharu Świata. Jedną z jego ambicji było poszerzenie grupy reprezentacji rywalizujących o najwyższe cele. Pierwsze rezultaty przyniosły już rozmowy z działaczami z Kanady, którzy zaczęli kreślić plany powstania nowych ośrodków do szkolenia adeptów dyscypliny.

- Konieczna jest ekspansja geograficzna - mówił włoski działacz w styczniu tego roku - Dziś mamy sześć silnych reprezentacji: Niemcy, Austria, Polska, Norwegia, Japonia i Słowenia, kilkanaście krajów stanowiących tło, w tym. m.in. Włochy i około dziesięć, w których uprawia się skoki, ale nie mają one swoich przedstawicieli w Pucharze Świata. Chcę podnieść liczbę krajów rywalizujących w pucharowych zawodach.

Misji odbudowy skoków w Kraju Klonowego Liścia podjęli się Jean Séguin i Pavol Skvaridlo. Ten pierwszy to były kanadyjski skoczek i trener, Skvardilo był z kolei czechosłowackim kombinatorem norweskim, a potem trenerem. Od ponad 20 lat mieszka w Kanadzie.

- Skontaktował się ze mną Sandro Pertile, który rozmawiał też Nikiem Petrovem, dyrektorem skoków narciarskich w Kanadzie. Konsultacje dotyczyły kierunków rozwoju tej dyscypliny w naszym kraju. Kanadyjska federacja jest gotowa nam pomóc - zdradza Séguin. - Chcemy zacząć od programu Bump to Jump, czyli od stawiania małych skoczni, które z czasem będą zastępowane przez większe. Igelit być może dostaniemy z Calgary.

Pierwsze najpoważniejsze kandydatury do roli nowych ośrodków do uprawiania skoków to zbocze Lac de Fees oraz Camp Fortune w Gatineu na przedmieściach Ottawy, stolicy Kanady. Ta druga lokalizacja ma spore narciarskie tradycje. W przeszłości znajdowało się tam  co najmniej osiem różnych skoczni. Niegdyś skakały tam takie sławy jak Jiri Raska czy Horst Bulau, który był stałym bywalcem tego ośrodka

Kanadyjczycy od lat mają tylko jednego skoczka na poziomie Pucharu Świata. Jest nim Mackenzie Boyd-Clowes, który przez ostatnich dziewięć sezonów swoich startów w Pucharze Świata nieprzerwanie zdobywał punkty zawodów najwyższej rangi.

W ostatnich dniach na świecznik wróciła idea organizacji przez Vancouver Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2030 roku. Pomysł narodził się w lutym, ale za sprawą pandemii koronawirusa został na jakiś czas odłożony do szuflady. Organizacja tej imprezy miałaby być dla Kanadyjczyków częścią planu naprawy gospodarczej po pandemii. Atutem tej kandydatury z pewnością byłaby niemal gotowa infrastruktura będąca spuścizną po olimpiadzie w 2010 roku.

Szansę Kanadyjczycy mogą upatrywać w tym, że potencjalni rywale zdają się powoli wykruszać. Starannie przygotowywana od lat kandydatura Barcelony utknęła w martwym punkcie, po tym jak rząd hiszpański w obliczu obecnego kryzysu nie zdecydował się udzielić poparcia temu projektowi. Przedstawiciele innego z chętnych do niedawna miast, Salt Lake City, zaczynają przebąkiwać o przesunięciu swoich starań o cztery lata. Na tę chwilę jedynym oficjalnym kandydatem do przeprowadzenia ZIO 2030 jest Sapporo.