Strona główna • Ukraińskie Skoki Narciarskie

Witalij Kaliniczenko o sytuacji skoków na Ukrainie: Nie ma infrastruktury i warunków do rozwoju skoczka

Jutrzejsze kwalifikacje w Wiśle będą stanowiły przygrywkę do wyścigu o Kryształową Kulę, który na dobre rozpocznie się w niedzielę. Warto pamiętać, że w cieniu asów przestworzy, którzy toczyć będą ze sobą zacięty zapewne bój o najwyższe trofea, na zawodach Pucharu Świata pojawiają się również stanowiący tło zawodnicy ze słabiej rozwiniętych narciarsko krajów, którzy samym zawodom dodają co najwyżej kolorytu, bo o wynikach sportowych raczej nie może być w ich przypadku mowy. Taką drużyną jest choćby reprezentacja Ukrainy. Jej lider, Witalij Kaliniczenko w przede dniu startu nowego sezonu Pucharu Świata opowiedział portalowy Kp.ua o swojej karierze oraz trudnej sytuacji skoków na Ukrainie.

27-letni Witalij Kaliniczenko podczas zawodów Pucharu Świata w Rasnovie w minionym sezonie jako pierwszy od przeszło 10 lat reprezentant swojego kraju przebrnął przez kwalifikacje do konkursu głównego. Rok wcześniej zajął 42. miejsce podczas mistrzostw świata na skoczni w Innsbrucku. Latem ubiegłego roku w Szczuczyńsku był 10. w konkursie rozgrywanym w ramach Pucharu Kontynentalnego, w w ubiegłym miesiącu wygrał konkurs FIS Cup w Rasnovie.

O początkach przygody ze skokami

- W wieku dziewięciu lat przeprowadziłem się z matką do Worochty. Od czasów radzieckich Worochta była centrum skoków narciarskich i odbywały się tu zawody ogólnokrajowe. Moja mama wyszła za mąż po raz drugi, a mój ojczym był trenerem skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Wcześniej nie znałem tego sportu. Ojczym zaczął mnie trenować i zaszczepił we mnie miłość do skoczni. W tym samym czasie jeździłem też na nartach biegowych, więc moją podstawową dyscypliną była kombinacja norweska. Po raz pierwszy skoczyłem z 15-metrowej skoczni, gdy nie miałem jeszcze dziesięciu lat. Spodobało mi się to i dało mi kopa. Worochta nie miała 30-metrowej skoczni, więc zaczęliśmy odwiedzać sąsiednią Wierchowinę, a potem jeździliśmy jeszcze dalej - do Krzemieńca w obwodzie Tarnopolskim, gdzie znajdowała się skocznia K-40. W Worochcie były trzy skocznie: 15-, 75- i 90-metrowa. Nie było obiektów pośrednich między najmniejszą a średnią, więc musiałem kursować między Wierchowiną a Krzemieńcem. 

O kombinacji norweskiej


- W wieku 12-13 lat zacząłem stawać na podium młodzieżowych mistrzostw Ukrainy w kombinacji, w którą  byłem zaangażowany do 2014 roku. Po tym jak nie zakwalifikowałem się do udziału w igrzyskach w Soczi, postanowiłem skupić się tylko na skokach.Technicznie biegałem dobrze, ale fizycznie nie byłem wystarczająco silny, aby konkurować na najwyższym poziomie. Na mistrzostwach świata w 2013 roku zajmowałem  13 miejsce po skokach, a w końcowej klasyfikacji zajął  zająłem 51 miejsce. Wcześniej byłem siedemnasty na Mistrzostwach Świata Juniorów. Skoki zawsze wychodziły mi lepiej niż bieganie

O infrastrukturze na Ukrainie

- Przede wszystkim na Ukrainie nie ma infrastruktury i warunków do treningu skoczka. Jeszcze w tym roku miała zostać przebudowana skocznia  w Worochcie, która była w opłakanym stanie. W zeszłym roku  podczas mistrzostw Ukrainy każdy skakał tu na własne ryzyko. Po przebudowie skocznia ta nie będzie spełniała standardów FIS, ale przynajmniej będzie bezpieczna. W tej chwili jest bardzo ciężko z treningiem. Skocznia w Nadwornej jest już zamknięta. Otwarte są w Wierchoiynie i Krzemieńcu, ale tylko w Worochcie jest obiekt 90-metrowy, który pozwala na rozgrywanie pełnoprawnych zawodów dla seniorów. Na Ukrainie w ogóle nie ma skocznia K-120. W mistrzostwach Ukrainy rywalizują tylko dwa regiony - Iwano-Frankowsk i Tarnopol. Wyjeżdżamy na obozy do sąsiedniej Polski i Rumunii - czyli tam gdzie najbliżej i najtaniej.

O warunkach do rozwoju

- Ukraina jest w próżni informacyjnej, jest pewien brak świadomości na temat procesu szkolenia, możliwości technologicznych itd. A tak wiele zależy przecież od wyposażenia skoczka - są różne modele nart, butów, wiązań. Wymaga to wszystko znacznych funduszy.  Austriak lub Norweg może przetestować pięć nart i wybrać dla siebie najwygodniejsze i najlepsze, a my kupujemy jedną parę nart i po prostu się do nich dostosowujemy. Jest nas w tej chwili około 40. na Ukrainie. Jeśli w Bukowelu, gdzie otwarto olimpijski ośrodek treningowy, powstanie skoczni, liczba skoczków może nieznacznie wzrosnąć. W kombinacji sytuacja jest jeszcze bardziej godna ubolewania.

O sportowych marzeniach

- Największe marzenie to występ na igrzyskach olimpijskich. W Soczi, będąc jeszcze specjalistą od kombinacji norweskiej, nie udało mi się wystartować. Przygotowałem się do Pjongczang 2018 już jako skoczek narciarski. Szanse na zdobycie prawa startu były, ale niewielkie i nie udało mi się spełnić wymaganego limitu. Teraz marzę o Pekinie w 2022 roku. Oczywiście chciałbym też przyczynić się w jakiś sposób do rozwoju skoków narciarskich na Ukrainie.

O swoim statusie jako sportowca

- Jestem zawodowym sportowcem, więc nie mam innego zajęcia. Sportowcy otrzymują pensję z Ministerstwa Sportu. Ministerstwo wraz z federacją zapewnia również sprzęt narciarski - buty, narty itp. W skakaniu najważniejszą rolę odgrywają kombinezony. Na przykład w krajach rozwiniętych narciarsko - Niemczech, Norwegii, Finlandii, Polsce - skoczkowie używają jednego kombinezonu na dwa starty i często otrzymują je na zamówienie. Na Ukrainie dostajemy co najwyżej 2-3 kombinezony na jeden sezon.