Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

Timi Zajc przeprasza: Moje słowa były niepotrzebne

Timi Zajc, który wywołał skandal podczas zakończonych wczoraj mistrzostw świata w lotach bije się w pierś i przeprasza. Dziś wydał oświadczenie za pośrednictwem macierzystego klubu SSK Ljubno, w którym wyraził skruchę, odnosząc się do swojego zachowania sprzed kilku dni.

„Drogi klubie, Słoweński Związku Narciarski, drodzy sponsorzy, koledzy z kadry narodowej, organizatorzy Mistrzostw Świata w lotach narciarskich 2020 i wszyscy, którzy śledzą skoki narciarskie! Serdecznie przepraszam wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób poczuli się urażeni moimi słowami. Byłem rozczarowany moimi skokami i napisałem to w przypływie emocji. Po nieprzespanej nocy zrozumiałem, że przesadziłem. Jednocześnie chciałbym złożyć wielkie podziękowania organizatorom i wszystkim, którzy pomimo trudnych warunków pandemicznych przygotowali skocznię, aby zapewnić więcej niż doskonałe warunki do naszych występów. Zdecydowanie chciałbym dokończyć ten sezon i mam nadzieję, że będzie mi to dane. Dziękuję też wszystkim fanom za wsparcie" - napisał słoweński skoczek.

Macierzysty klub Zajca wyraził swoje niezadowolenie z postawy swojego reprezentanta, dodając, że było ono „niedopuszczalne i całkowicie sprzeczne z etycznymi i sportowymi wartościami propagowanymi i reprezentowanymi przez klub". - Jednocześnie w klubie uważamy, że młody sportowiec powinien mieć możliwość kontynuowania swojej sportowej kariery, w której będzie mógł udowodnić, że jego działania w Planicy były złe, niepotrzebne i szkodliwe - napisał klub w swoim oświadczeniu, dodając, że to ostatnie ostrzeżenie dla skoczka, który w przypadku powtórzenia się takiej sytuacji, nie dostanie już kolejnej szansy.


Przewodniczący komitetu organizacyjnego mistrzostw świata w Planicy, Jelko Gros, wstrzymywał się z komentarzem do momentu zakończenia mistrzostw. Dziś już jednak przedstawił swoje stanowisko: - Nie chciałem rozmawiać na ten temat w trakcie mistrzostw, które dla mnie, jako organizatora, były najważniejsze. Nie chciałem, by emocje tego chłopca wpłynęły na moją pracę. Słyszałem jednak co mówił o mnie w telewizji i mogę tylko powiedzieć, że jego ojciec nękał mnie tymi samym słowami. Wykorzystanie syna do wyrażenia własnych frustracji nie jest dobre. Rozmawiamy o Timim odkąd skończył 13 lat, ponieważ nie chcieliśmy, by powtórzyła się sytuacja Polaka Klemensa Murańki - powiedział, odnosząc się do zbyt wygórowanych ambicji rodziców dotyczących swoich utalentowanych dzieci.