Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Mikst celem Stocha. "Chciałem, by trenerzy docenili moją pracę"

- Powiem szczerze, że start w mikście był moim celem. Nadrzędnym celem były dobre skoki i realizacja swoich zadań, niezależnie od miejsca, ale chciałem się pokazać w konkursie drużyn mieszanych. Chciałem zrobić wszystko dobrze, by trenerzy docenili tę pracę - przyznał Kamil Stoch, który w piątek stanął na drugim stopniu podium. 33-latek, po nieudanym weekendzie w Zakopanem, w Rasnovie przegrał tylko z Ryoyu Kobayashim.


- Czasami, gdy coś nie idzie, trzeba odciąć głowę. Należy zacząć od nowa i szukać dobrych rozwiązań. W moim przypadku jest tak, że wszystko zaczyna się od pozycji najazdowej i znowu musieliśmy wprowadzić pewne modyfikacje. Od czwartku próbuję to wdrożyć. Udało się coś załapać, a w piątek chodziło o utrwalenie. Nie jest to coś pewnego, gwarantującego poprawę z każdym skokiem. Mam świadomość, że muszę włożyć dużo wysiłku w koncentrację i nie dać się ponieść emocjom oraz ambicjom. Muszę podchodzić do tego z dystansem i kontynuować trening, bo w tym celu tutaj przyjechałem - tłumaczy Stoch.

Czyja wizja wzięła górę po zmaganiach na Wielkiej Krokwi? - Po Zakopanem niemal w ogóle o tym nie dyskutowaliśmy z trenerem. Obaj wiedzieliśmy, że jest jakiś problem. Postawiliśmy na odpoczynek, każdy to przeanalizował po swojemu, a w środowy wieczór spotkaliśmy się w Rumunii. Trener powiedział mi swoje uwagi, ja przekazałem swoje odczucia i otrzymałem wskazówki, które zacząłem wdrażać w życie - odpowiada trzykrotny zdobywca Złotego Orła.

Po dyskwalifikacji Halvora Egnera Graneruda na podium stanęli zawodnicy, którzy tej zimy przeżywali trudne momenty, szczególnie w ostatnim czasie. - Każdy z nas otrzymał pozytywny bodziec. Mogę tylko mówić za siebie. Cieszę się, że mój wysiłek przy okazji każdego skoku został wynagrodzony w taki sposób. To bardzo przyjemny wieczór - podkreśla 39-krotny zwycięzca zawodów z cyklu Pucharu Świata.

Motorem napędowym polskiego zespołu w sobotnim mikście będą mężczyźni. Czy Kamila Karpiel i Anna Twardosz mają się czego obawiać? - Sami psujemy w najmniej oczekiwanych momentach, to są skoki narciarskie. Dziewczyny dostaną instrukcje od swoich trenerów. Chodzi o dobre skoki i zabawę, a nie psucie czegokolwiek. Dla tych zawodniczek to też doświadczenie pod kątem przyszłości. Chodzi o wspólną pracę, wszyscy za jednego! - podkreśla 33-latek.

- Cieszę się, że w sobotę będę miał możliwość dalszej pracy. Powiem szczerze, że start w mikście był moim celem. Nadrzędnym celem były dobre skoki i realizacja swoich zadań, niezależnie od miejsca, ale chciałem się pokazać w konkursie drużyn mieszanych. Chciałem zrobić wszystko dobrze, by trenerzy docenili tę pracę, aby móc wystartować w sobotę i dalej trenować. Potrzebuję dobrych skoków w zawodach. Tutaj jest mało czasu na wszystko. Wszystkie siły trzeba rzucić na jedną próbę i oczekiwać efektów

Korespondencja z Rasnova, Dominik Formela