Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Chyba rekord skoczni, poczekajmy!" - dziesięć lat od rekordu Kamila Stocha w Courchevel

W najbliższy czwartek minie dekada od spektakularnego skoku Kamila Stocha na dużym obiekcie w Courchevel. Reprezentant Polski przed dziesięcioma laty poszybował na 137. metr podczas konkursu z cyklu Letniego Grand Prix, ustanawiając oficjalny rekord francuskiej skoczni. - To był jeden z lepszych skoków Kamila, a na pewno taki, który zapisał się w historii - wspomina Łukasz Kruczek, który w tamtym okresie był trenerem kadry narodowej polskich skoczków narciarskich.


- Chyba rekord skoczni! Chyba rekord skoczni... Poczekajmy... Tak! 137 metrów, od dziś nowy rekord skoczni! Wspaniały skok z krótszego najazdu - krzyczał Bogdan Chruścicki 12 sierpnia 2011 roku na antenie Eurosportu, kiedy Kamil Stoch ustanawiał aktualny do dziś oficjalny rekord olimpijskiej skoczni w Courchevel w letnich warunkach.

- Pamiętam ten skok. Wiąże się z nim ciekawa historia. Kamil skakał tutaj bardzo dobrze, był w gronie faworytów. W Courchevel w charakterystyczny sposób zmieniają się warunki. Razem z nami był tu Piotr Fijas, który w momencie wejścia Kamila na belkę przekazywał informacje dotyczące wiatru. Mówił, że jest tak dobrze, że będzie rekord skoczni, jeśli Miran Tepes go teraz puści. No i puścił... - wspomina trener Łukasz Kruczek.

Kamil Stoch, zajmujący na półmetku trzecią pozycję, w finale poszybował aż na 137. metr. Do tego momentu oficjalny rekord wynosił 134,5 metra. Taki wynik, kolejno w 2006 i 2009 roku, uzyskali Gregor Schlierenzauer i Adam Małysz. - Kamil wykorzystał panujące warunki i ustał ten skok. Pamiętam, że nie dostał bardzo dobrych not, mimo telemarku. Wieczorem omawiałem to z Sandro Pertile, który wtedy pełnił rolę delegata technicznego. Na żywo wydawało mu się, że nie było telemarku, ale zobaczył skok w telewizji i zmienił zdanie. Stwierdził, że sędziowie powinni ocenić tę próbę jeszcze wyżej. Z góry założył, że tak daleko nie da się wylądować telemarkiem - opowiada szkoleniowiec. Przypomnijmy, iż czterech sędziów przyznało Polakowi 19 punktów za styl, a jeden pokusił się o notę 19,5.

Co ciekawe, rekord nie dał Stochowi wygranej. Przed naszym rodakiem finiszowali Thomas Morgenstern i Richard Freitag. - Od tego skoku minął szmat czasu. Wraca się do niego, pokazując kadrowiczkom skoki Kamila. To jeden z nielicznych zawodników, który bardzo ładnie wykańcza bardzo dalekie skoki. Ląduje telemarkiem, a nawet wśród chłopaków nie zdarza się to często. Kamil nie odpuszcza żadnego lądowania - komplementuje swojego byłego podopiecznego 45-latek, który dziś prowadzi kobiecą reprezentację Polski.

- To był jeden z lepszych skoków Kamila, a na pewno taki, który zapisał się w historii. Na przestrzeni tak długiej historii, jaką Kamil cały czas pisze, spektakularne skoki zostają lepiej zapamiętane. Jeden z nich to omawiany rekord w Courchevel, ale podobnie wspominam też jego 135-metrowy lot w 2013 roku w Kuopio. Skok daleko za linię wyznaczającą rozmiar skoczni i bardzo ładnie wylądowany. Takie próby są zapamiętywane lepiej przez zawodników czy trenerów, a także częściej oglądane, bo są taką wisienką na torcie - kończy Kruczek.

Korespondencja z Courchevel, Dominik Formela