Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Można tylko przeprosić..." - Polacy trenowali w Niżnym Tagile

To był falstart olimpijskiego sezonu w wykonaniu Polaków. Klemens Murańka w Rosji trafił do izolacji, Stefan Hula i Jakub Wolny nie zdobyli punktów, a Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Andrzej Stękała punktowali w Niżnym Tagile tylko po razie. Sztab szkoleniowy reprezentacji przeprasza kibiców i zapowiada próbę zrewanżowania się w Ruce, gdzie dotąd żaden z Biało-Czerwonych nie cieszył się z wygranej.


W sobotę do rundy finałowej wskoczyło dwóch Polaków. Dzień później podobnie, jednak tym razem żaden z nich nie uplasował się w czołowej "10". - W niedzielę było jeszcze gorzej, ale nie możemy panikować. Poskaczemy w poniedziałek i ruszamy dalej. Potrzebujemy odnaleźć "swoje" skoki i będzie dużo lepiej - mówił trener Michal Doležal tuż po rywalizacji wieńczącej premierowy weekend sezonu olimpijskiego.

W niedzielnym finale zabrakło Kamila Stocha i Dawida Kubackiego, którzy wylądowali w czwartej dziesiątce. - Szokuje to nie tylko kibiców, ale i nas. Rozmawiałem po zawodach z Dawidem i Kamilem. Było naprawdę trudno, skoki były dobre, ale nie chcę zrzucać winy na warunki. Musimy wyciągnąć jakieś wnioski - kontynuował 43-latek.

Polska zajmuje dopiero 6. lokatę w Pucharze Narodów. Część ekspertów sugeruje duże zmęczenie po jesiennych przygotowaniach. - Ciężkie nogi? Nie zgadzam się z tym. Energia jest w porządku, ale nie u wszystkich idzie w dobrym kierunku - odpowiada czeski szkoleniowiec.

W poniedziałek Biało-Czerwoni oddali po trzy skoki na 134-metrowym obiekcie. Na rozbiegu zabrakło tylko Piotra Żyły, najlepszego z Polaków podczas drugiego konkursu sezonu.

- Piotrek nie potrzebował dodatkowego treningu - przekazał Grzegorz Sobczyk, asystent Michala Doležala, serwisowi Skijumping.pl.

Nasza ekipa mogła wyruszyć na kompleks skoczni w Niżnym Tagile dopiero po otrzymaniu negatywnych wyników niedzielnego testu. Te w przypadku Klemensa Murańki potwierdziły zakażenie wykryte w sobotę. - Czekaliśmy do ostatniej chwili. W końcu spotkaliśmy Sandro Pertile, dyrektora Pucharu Świata, który dał nam zielone światło do opuszczenia hotelu i wyjazdu na skocznię - opisuje 40-latek.

Czołowe zespoły trenowały w czwartek na arenie otwierającej sezon Pucharu Świata. Polacy tego dnia dopiero dotarli do Rosji, a pierwsze skoki na śniegu oddali podczas oficjalnych serii. Czy z perspektywy czasu taki ruch był błędem? - Trenowaliśmy bardzo dużo w Zakopanem i znamy poziom zawodników. Nie mamy czego żałować i na pewno powtórzylibyśmy nasz plan. Kamil udowodnił w pierwszym skoku treningowym, czy kwalifikacjach, że jesteśmy dobrze przygotowani. Niżny Tagił nigdy nam nie leżał, choć nie można usprawiedliwiać się skocznią. Nie wykonaliśmy tego, co powinniśmy. Trudno, głowa do góry i walczymy dalej - mówi Sobczyk.

- Myślę, że każdy zawodnik chciał za dużo. Więcej niż zawsze. Wtedy nogi nie funkcjonują odpowiednio. Skoczek odbija się wszystkim, ale nie nogami. Noga nie pcha do końca, jak powinna, a wtedy pojawiają się błędy. Potrzeba więcej spokoju i pewności siebie, a wtedy na pewno wszystko zadziała - uważa były zawodnik.

Problemy w obwodzie swierdłowskim mieli wszyscy kadrowicze. Od najmłodszych po najbardziej doświadczonych. - Czy doświadczenie daje dużo na skoczni w porównaniu do innych dyscyplin sportu? To tylko kilka sekund, podczas których zawodnik musi mieć pod kontrolą technikę skoku i emocje - przypomina Sobczyk.

Czy poniedziałkowy trening dał jakieś odpowiedzi w kontekście dyspozycji Stocha i Kubackiego? - Jesteśmy przekonani, że dobrze skaczą. W niedzielę wydarzyło się coś dziwnego. Skoki były dobre z progu, ale metry tego nie pokazały. Nie zamierzamy zwalać na warunki, czasem tak bywa. To jest Niżny Tagił - kontynuuje wieloletni członek sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji.

- Po pierwszych zawodach w sezonie możemy jedynie przeprosić kibiców za to, co się wydarzyło. Atmosfera jest bardzo dobra w grupie, choć głupio o tym mówić. Wszyscy sądzą, że jest inaczej. Mam nadzieję, że to był ostatni tak duży wypadek przy pracy tej zimy. Od kilkunastu lat jestem w Pucharze Świata i sporo tu przeżyłem. Nie zawsze jest pięknie, to jest sport. W Kuusamo może być już naprawdę fajnie - wyraża nadzieję asystent głównego trenera.

W Ruce szansę pośród elity dostanie jeden z zawodników, którzy będą trenować na śniegu w Falun. - Planujemy wszystko. Żałujemy, że Klimek nie może pojechać z nami. Udało nam się przenieść go do kliniki w Jekaterynburgu, gdzie ma dużo lepsze warunki. Będziemy starać się, by po otrzymaniu negatywnego wyniku testu jak najszybciej wrócił do domu. Ktoś przyjedzie za niego z Falun. W Rosji i Finlandii występujemy jednym składem, a w Wiśle będziemy dysponować grupą krajową. Najlepsi pojadą dalej - zapowiada asystent Doležala.

Najbliższy wtorek to dla Polaków dzień testów pod kątem wylotu czarterem do Finlandii, a także zajęcia siłowe. Kwalifikacje w Ruce zaplanowano na najbliższy piątek. Nieopodal Kuusamo odbędą się dwa konkursy indywidualne.

Korespondencja z Niżnego Tagiłu, Dominik Formela